Izrael celowo odmawia Palestyńczykom kontroli nad ich wodnymi zasobami i traktuje wodę jako broń wojenną - pisze czwartek na portalu internetowym Al-Dżazira. Część domów na Zachodnim Brzegu Jordanu musi obywać się bez wody od tygodnia.

Wraz ze wzrostem temperatur tysiące Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu Jordanu cierpią latem z braku wody, gdyż Mekorot - izraelskie państwowe przedsiębiorstwo wodne, które działa pod nadzorem Ministerstwa Infrastruktury i Ministerstwa Finansów Izraela - ogranicza dostawy wody do palestyńskich wsi i miast.

Od czasu okupacji Zachodniego Brzegu Jordanu w 1967 roku Izrael sprawuje kontrolę nad palestyńskimi zasobami wodnymi dzięki porozumieniom o podziale wody. Dyskryminują one Palestyńczyków, uniemożliwiając im konserwację i rozbudowę infrastruktury wodnej. W rezultacie tysiące ludzi nie mają wystarczającego dostępu do wody i zależność od Izraela rośnie.

Tworząc mit o regionie niezasobnym w wodę, choć w Ramallah opady deszczu są większe niż w Londynie, Izrael traktuje wodę jako jedno z narzędzi sprawowania hegemonii na okupowanych terytoriach - pisze Al-Dżazira.

Miasto Salfit na Zachodnim Brzegu leży na terenie bogatych warstw wodonośnych, ale mieszkańcom nie wolno ich wykorzystywać i - jak co roku - panuje tam kryzys. Mekorot zmniejszył z początkiem czerwca dostawy wody i mieszkańcy Salfitu dostają jej jedynie 30-40 proc. - powiedział szef lokalnego wydziału ds. wody i kanalizacji Saleh Afaneh.

Burmistrz miasta Szahir Esztieh stale zgłasza tę kwestię palestyńskim władzom, ale - jak mówi - nie otrzymuje pomocy, Izraelczycy zaś twierdzą, że żadnego problemu nie ma.

Braki zaopatrzenia w wodę i przerwy występują także w rejonie Dżeninu i Nablusu. Ale COGAT - specjalny wydział izraelskiego wojska zajmujący się koordynowaniem spraw cywilnych między rządem Izraela, organizacjami międzynarodowymi, a Autonomią Palestyńską - zaprzecza, by zmniejszono, czy wręcz wstrzymano dostawy wody.

W oświadczeniu COGAT podał, że w Dżeninie pękła rura, ale już ją naprawiono. Rura pękła również w Salficie, choć nic o tym władzom miasta nie wiadomo.

Mekorot podał natomiast, że ze względu na zmniejszoną ilość wody, zmniejszył jej dostawy zarówno dla izraelskich osadników, jak i Palestyńczyków.

Według Camilli Corradin, koordynatorki grupy roboczej ds. kryzysu i zaspokojenia potrzeb w zakresie zdrowia, wody, warunków sanitarnych (EWASH), Izrael używa "wody jako broni", kontrolując wodne zasoby Palestyńczyków.

W Salficie latem zawsze jej brakuje, ale zdaniem burmistrza dotąd nie było aż takiego kryzysu. W niektórych domach nie było wody nawet dłużej niż cały tydzień w tym miesiącu.

Niektórzy kupują wodę z ciężarówek przejeżdżających przez miasto, ale ceny wraz z kryzysem urosły niebotycznie. Każdy dom ma na dachu od czterech do ośmiu zbiorników. Jednak przy przeciętnej miesięcznej pensji w okolicach 600 dolarów koszt indywidualnego zakupu wody jest poza zasięgiem większości mieszkańców. Burmistrz Esztieh mówi o wymuszaniu przez prywatnych dostawców, którzy ponaddziesięciokrotnie zwiększyli cenę za napełnienie jednego zbiornika. Na razie zabronił im wjazdu do Salfitu. "No nie, tego w moim mieście nie będzie. To nie są uczciwe ceny. To nie w porządku" - obrusza się.

Dżamil Szahid prowadzący gospodarstwo mleczarskie mówi, że będzie musiał je zamknąć. "Jeśli nie będzie wody, nie będzie też mleka. Przedtem ciężarówkami rozwoziłem je po mieście, teraz używam ich do wożenia wody" - powiedział.

Większość wody Salfit czerpie z wód podziemnych, z największej z trzech warstw dostarczających wodę Palestyńczykom i Izraelczykom. Większość tej warstwy rozciąga się na Zachodnim Brzegu, ale porozumienia pokojowe z Oslo z 1993 roku przyznają Palestyńczykom jedynie 17 proc. wody, podczas gdy ponad 71 proc. trafia do Izraelczyków w Izraelu i do jego nielegalnych osiedli na okupowanych terytoriach.

Nawet w okresach zwykłej konsumpcji Palestyńczycy otrzymują przeciętnie 73 litry wody na głowę dziennie, co jest znacznie poniżej 100 litrów - minimalnego standardu Światowej Organizacji Zdrowia i o wiele mniej niż 240-300 litrów otrzymywanych przez Izraelczyków i ich osadników.

Teoretycznie Palestyńczycy mogliby sami budować studnie, ale Izrael rzadko udziela na to zgody - twierdzi Esztieh. Na tzw. Obszarze C Zachodniego Brzegu, który znajduje się pod pełną kontrolą Izraela, według dokumentacji COGAT 99 proc. wniosków o budowę studni rozpatrywana jest pozytywnie. Ale około 70 proc. Obszaru C znajduje się w granicach nielegalnych osiedli żydowskich.

Według Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) w latach 2011-14 jedynie 1,4 proc. wniosków o zezwolenie budowlane (na studnie, domy, szopy i inne struktury) złożonych przez Palestyńczyków na Obszarze C uzyskało zgodę COGAT.

"Woda płynie pod naszymi stopami, a krany wyschły. Ludzie się wściekają. Nie będą stale się na to godzić" - mówi burmistrz Salfitu.(PAP)