Hillary Clinton, która ma zapewnioną nominację Demokratów w listopadowych wyborach prezydenckich w USA, przestrzegła we wtorek w Ohio, że zwycięstwo jej rywala, prawdopodobnego kandydata Republikanów Donalda Trumpa, byłoby katastrofą dla gospodarki.

Clinton nazwała miliardera "królem zadłużenia" i powiedziała, że jego prezydentura doprowadziłaby do "recesji Trumpa" i likwidacji w USA 3,5 mln miejsc pracy. Zarzuciła mu lekkomyślność i nieostrożność, która - jej zdaniem - zagroziłaby sytuacji ekonomicznej pracowników wciąż odczuwających skutki kryzysu finansowo-gospodarczego z 2008 roku.

Kandydatka Demokratów podkreślała, że Trump ma nieodpowiednią wiedzę, temperament i sposób działania, by kierować wielką światową gospodarką.

"Trump zbił fortunę, ogłaszając bankructwa i oszukując wierzycieli - powiedziała Clinton w przemówieniu poświęconym gospodarce. - Stany Zjednoczone nie robią interesów tak, jak robi je Trump".

AP pisze, że Clinton starała się zdyskredytować Trumpa w kontekście wyzwań gospodarczych, podobnie jak wcześniej robiła to w zakresie polityki zagranicznej. Z takim przekazem usiłuje dotrzeć do umiarkowanych wyborców.

Przypomniała wypowiedzi Trumpa m.in. o tym, że USA mogłyby ogłosić swoją niewypłacalność, że pensje są za wysokie, a także że pracownice zachodzące w ciążę to niedogodność. Wskazała, że takie wypowiedzi są z uwagą śledzone przez rynki finansowe, które czasem reagują bardzo nerwowo.

Clinton, była szefowa amerykańskiej dyplomacji, zapewniła sobie liczbę delegatów dającą nominację z ramienia Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich. Jedynym kandydatem po stronie Partii Republikańskiej jest zaś Donald Trump.

Oficjalnie kandydaci Demokratów i Republikanów otrzymają partyjne nominacje na wybory prezydenckie na krajowych konwencjach swoich ugrupowań w lipcu. Konwencja Partii Republikańskiej odbędzie się w dniach 18-21 lipca w Cleveland, a Partii Demokratycznej w dniach 25-28 lipca w Filadelfii. (PAP)