Tysiące Wenezuelczyków ustawiały się w poniedziałek w długich kolejkach przed lokalami wyborczymi, gdzie od tego dnia weryfikowane są ich podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. odwołania prezydenta pogrążonego w kryzysie kraju Nicolasa Maduro.

Powołując się na dane wenezuelskiej Krajowej Rady Wyborczej (CNE) przywódca opozycji Henrique Capriles poinformował, że w poniedziałek zweryfikowano podpisy ponad 71 tys. osób, które poparły wcześniej taki wniosek.

Aby przejść do kolejnego etapu tej długiej procedury, konieczne jest potwierdzenie ok. 200 tys. głosów. Poniedziałek był pierwszym dniem weryfikacji. Obywatele mają czas do piątku, by w lokalach przedstawić swoje dowody tożsamości i zeskanować odciski palców.

Capriles oświadczył, że wielkie zainteresowanie obywateli w pierwszym dniu sprawdzania podpisów świadczy o tym, że Wenezuelczycy chcą zmiany rządu. "W całym kraju widzieliśmy dziś kolejki. To ostrzeżenie dla Maduro" - powiedział.

Maduro został wybrany na prezydenta w kwietniu 2013 roku, a jego kadencja oficjalnie kończy się w 2019 roku. Opozycja oskarża go o prowadzenie polityki, która wywołała szalejącą inflację i braki żywności oraz podstawowych towarów.

Pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania prezydenta podpisało się 1,8 mln Wenezuelczyków, ale władze twierdzą, że 600 tys. podpisów zostało sfałszowanych. Jednak na tym pierwszym etapie wniosek o referendum musi poprzeć tylko 1 proc. elektoratu, czyli co najmniej 194,7 tys. obywateli.

Opozycji zależy, by referendum odbyło się przed 10 stycznia 2017 roku, gdyż jeśli do tego czasu Wenezuelczycy odsuną Maduro od władzy, w kraju zorganizowane zostaną przedterminowe wybory. Natomiast jeśli głosowanie zostanie przeprowadzone później, Wenezuelę czeka niewielka zmiana, ponieważ Maduro zostanie zastąpiony przez wiceprezydenta.

Maduro, jak i rządząca w Wenezueli Partia Socjalistyczna, znajdują się w ostatnim czasie pod pręgierzem krytyki. Według agencji AFP siedmiu na 10 obywateli chce natychmiastowego odejścia szefa państwa.

Zamieszkany przez 30 mln ludzi kraj, który postawił wszystko na ropę, ma gigantyczne problemy od czasu spadku cen tego surowca. Buntowniczym nastrojom sprzyjają silna recesja, wysoka inflacja i dotkliwe braki zaopatrzeniowe. Coraz częściej dochodzi do przerw w dostawach energii, nie działa wiele firm.

Maduro wykluczył ostatnio przeprowadzenie jeszcze w tym roku referendum w sprawie odwołania go z urzędu. "Jeśli opozycja spełni wszystkie warunki, to referendum odbędzie się najwcześniej w przyszłym roku" - powiedział.(PAP)

jhp/ mal/