Podczas środowej sesji złoty lekko się umocnił po wcześniejszych spadkach, choć analitycy nie uważają tego za trwałą tendencję. Ok. godz. 18 za euro trzeba było zapłacić 4,42 zł, za dolara 3,93 zł, za franka szwajcarskiego 4,08 zł, a za funta 5,58 zł

Rafał Sadoch, analityk DM mBanku podkreśla, że w czwartek notowania złotego odbiły wobec głównych walut, jednak skala umocnienia nie była znacząca.

"Polska waluta umocniła się wobec euro o ponad jeden grosz, a kurs EUR/PLN obniżył się do 4,41. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku dolara amerykańskiego, który po południu kosztuje 3,93. Frank szwajcarski potaniał zaś o dwa grosze, a kurs obniżył się do 4,08" - komentuje.

Było to, jak dodaje, "wynikiem ogólnej poprawy sentymentu oraz spadku awersji do ryzyka na rynkach finansowych". "Główne europejskie parkiety rosły dziś w ponad 1 proc. tempie. Co ciekawe, wśród głównych walut jedną z najmocniej drożejących jest funt szterling, mimo w dalszym ciągu niekorzystnych sondaży dotyczących przyszłotygodniowego referendum" - stwierdza analityk mBanku.

Zwraca też uwagę, że jeśli najnowsze, środowe projekcje makroekonomiczne FOMC wskazywać będą na oddalającą się perspektywę podwyżek stóp procentowych w USA, a "na konferencji prasowej po posiedzeniu potwierdzi to Janet Yellen (szefowa FED - PAP), skala umocnienia złotego może jeszcze się zwiększyć". "Jeśli natomiast posiedzenie będzie miało jastrzębi wydźwięk, dzisiejszy wzrost wartości złotego prawdopodobnie wyparuje" - ocenia Sadoch.

Także Konrad Ryczko z DM BOŚ zwraca uwagę, że "środowy handel na rynku przyniósł wyhamowanie ostatnich spadków na wycenie polskiej waluty".

"Złoty zyskiwał ok. 0,6 proc. wobec głównych zagranicznych dewiz, korzystając z lekkiego odreagowania na bardziej ryzykownych aktywach po ostatnich zniżkach. W dalszym ciągu jednak inwestorzy pozostają ostrożni, gdyż prawdopodobieństwo tzw. Brexitu utrzymuje się w okolicy 40 proc. W konsekwencji nawet lokalna poprawa nastrojów i spadki na CHF oraz JPY nie mogą stanowić tutaj sygnału trwałego polepszenia nastrojów na rynkach" - zaznacza. (PAP)