Futbol nie uleczy świata, ale może połączyć społeczeństwo, które cierpi – napisał na dzień przed startem Euro 2016 brytyjski „Times”. Vicente del Bosque daje Polakom takie same szanse jak Anglikom, Belgom i Chorwatom.
Trafnie, bo pisząc o rozpoczynających się mistrzostwach, nie sposób nie wspomnieć o poprzednich wielkich piłkarskich imprezach rozgrywanych w tym kraju. Zwłaszcza o mundialu w 1998 r., który przeszedł do historii – nie tylko ze względu na zwycięstwo gospodarzy. Tamten turniej zjednoczył Francuzów, a dwie bramki Zinedine’a Zidane’a w finałowym meczu z Brazylią urosły niemal do rangi symbolu zwycięstwa polityki multikulti. Do pierwszego w historii mistrzostwa świata poprowadził Trójkolorowych potomek algierskich imigrantów, wychowany w biednej arabskiej dzielnicy Marsylii La Castellane.
– Nigdy nie utrzymywałem kontaktów z ciemnoskórymi sąsiadami. Byłem do nich nastawiony nieprzyjaźnie. Ale wyczyn Zidane’a zmienił moje podejście do emigrantów. Pierwszy raz poszedłem i uścisnąłem ich ręce. Wcześniej nie wiedziałem nawet, jak się nazywali – wyznał dziennikarzom biały mieszkaniec Marsylii Jean-Patrick. „Zidane na prezydenta”, „Po królu Ludwiku, Napoleonie, generale de Gaulle’u Francja doczekała się kolejnego bohatera” – krzyczały nagłówki w gazetach.
– To był romantyczny mit, w który chcieliśmy wierzyć. Udawaliśmy, że to prawda, choć wiedzieliśmy, jak świat wygląda naprawdę – mówi dziś, cytowany przez „Timesa”, Erik Bielderman, szef działu piłkarskiego we francuskim dzienniku sportowym „L’Equipe”. – To jest podobna sytuacja do tej, gdy przychodzi sytuacja kryzysowa. Politycy z lewicy i prawicy zapominają wtedy o podziałach i pracują ramię w ramię. To jednak nigdy nie trwa długo – dodaje.
Trafnie, bo 18 lat po tamtych wydarzeniach Francja znów zaczyna się dzielić, a coraz więcej ludzi patrzy przychylnym okiem na kierowanych przez Marine Le Pen nacjonalistów z Frontu Narodowego (FN). Nie tylko Francja, bo w innych krajach Europy również coraz częściej słyszy się opinie, że powojenny eksperyment stworzenia społeczeństw wielokulturowych kończy się porażką, a kolejne zamachy terrorystyczne tylko utwierdzają ludzi w tym przekonaniu.
Właśnie o zamachach mówi się tuż przed Euro częściej niż o piłce, choć przecież powinno być inaczej. Nie sposób jednak o nich zapomnieć, skoro niemal każdy kolejny dzień przynosi nowe doniesienia i ostrzeżenia.
We wtorek o zachowanie szczególnej ostrożności apelowało do swoich obywateli brytyjskie MSZ, bo w komputerze Salaha Abdeslama, jednego z organizatorów zamachów w Paryżu i Brukseli, znaleziono informacje, że terroryści wzięli sobie na cel grupowy mecz Anglia – Rosja w Marsylii.
Dzień później lokalny serwis Nicematin.com podał z kolei, że w Nicei zatrzymano cztery osoby podejrzane o powiązania z Państwem Islamskim. Właśnie w tym mieście swój pierwszy mecz w mistrzostwach (z Irlandią Północną) rozegrają Polacy.
– Nie ma żadnych meczów podwyższonego ryzyka. Informacje, jakie zdobyliśmy sami i dostaliśmy z zagranicy, niczego takiego nie potwierdzają – zaprzecza szef komitetu organizacyjnego Euro Jacques Lambert. Sam jednak przyznaje, że zapewnienie wszystkim bezpieczeństwa podczas turnieju to duże wyzwanie, na które jednak gospodarze są przygotowani. – Nie ma mowy o zamykaniu stref kibica albo o meczach przy pustych trybunach. Chcemy, by były to najlepsze mistrzostwa pod każdym względem, bezpieczeństwa również – podkreśla.
Dodajmy pustoszącą kraj w ostatnich dniach powódź, strajki (na razie kolejarzy i śmieciarzy), a trudno się dziwić, że we Francji piłka nożna schodzi chwilami na drugi plan. Nawet w przypadku reprezentacji Didiera Deschampsa więcej niż o futbolu mówiło się ostatnio o powołaniach. Najwięcej o pominiętym przez selekcjonera Karimie Benzemie. Napastnik Realu Madryt został usunięty z kadry w związku z głośną aferą obyczajową, w której brał udział. Nie przeszkodziło mu to jednak doszukiwać się w tej decyzji rasistowskiego podłoża. Co ciekawe, nie tylko on tak uważa, bo Deschampsa zaatakował również były kolega z reprezentacji Eric Cantona, którego zdaniem z tych samych powodów na Euro nie zagra Hatem Ben Arfa.
Nawet bez tej dwójki Trójkolorowi uchodzą przed startem turnieju za jednego z głównych faworytów do końcowego zwycięstwa. – Dwa razy organizowali u siebie wielkie piłkarskie imprezy i za każdym razem wygrywali – przekonywał niedawno na naszych łamach prezes PZPN Zbigniew Boniek, którego zdaniem nie ma znaczenia fakt, że dzisiejsza reprezentacja Francji nie ma w składzie gwiazd pokroju Platiniego czy Zidane’a.
Wśród faworytów niemal wszyscy eksperci wymieniają również Niemców i Hiszpanów, choć nie da się ukryć, że jedni i drudzy prezentują się dziś słabiej niż w poprzednich latach. – Niemcy do drużyna turniejowa, a Hiszpanie są nieobliczalni – przekonuje jednak Boniek.
Czarne konie? Tu wymienia się Chorwatów, Belgów, Austriaków i Polaków. „W eliminacjach strzelili 33 gole – więcej niż którykolwiek zespół, a do tego mają Roberta Lewandowskiego” – analizuje SkySports.com. Wysoko ocenia biało-czerwonych również selekcjoner Hiszpanów Vicente del Bosque, którego zdaniem mają takie same szanse na sukces jak Anglia, Belgia i Chorwacja.
Nie pozostaje nic innego, jak trzymać za słowo.
18 lat temu, gdy rozpoczynały się mistrzostwa, Francja też była podzielona