Egipskie władze zleciły francuskiej firmie poszukiwania czarnych skrzynek zaginionego samolotu EgyptAir, który 19 maja runął w nieznanych okolicznościach do Morza Śródziemnego podczas lotu z Paryża do Kairu - podało w sobotę ministerstwo lotnictwa cywilnego.

Report podpisał porozumienie z firmą Deep Ocean Search z Paryża, która specjalizuje się w przeszukiwaniu wód morskich do głębokości 6 tys. metrów i dysponuje statkiem zdolnym do odbioru sygnałów nadawanych przez czarne skrzynki samolotów. Ma także robota, który może wydobyć skrzynki na powierzchnię.

Egipskie władze potwierdziły także, że w dniu katastrofy samolot nadał sygnał informujący o grożącym niebezpieczeństwie. Był to sygnał radiowy wyemitowany przez awaryjny nadajnik lokalizacyjny (ELT), co pozwoliło władzom na określenie szerokiego obszaru poszukiwań. Jednak od tamtego czasu nie udało się go zawęzić.

Państwowe biuro dochodzeń i analiz francuskiego lotnictwa cywilnego podało w czwartek, że w ciągu kilku dni rozpoczną się podwodne poszukiwania mające na celu znalezienie wraku samolotu i czarnych skrzynek. Ma w tym wziąć udział okręt francuskiej marynarki wojennej Laplace wyposażony w detektory zdolne do wychwycenia sygnału z czarnych skrzynek samolotu, i dokonania ich lokalizacji. Nadają one sygnał radiowy przez około 30 dni.

Władze mają nadzieję, że dzięki analizie zapisów z tych urządzeń uda się wyjaśnić, dlaczego egipski samolot zniknął z radarów, mimo że załoga nie zgłaszała żadnych problemów, a w czasie lotu panowały dobre warunki atmosferyczne.

Airbus A320 linii EgyptAir runął do Morza Śródziemnego w ubiegłym tygodniu. Na pokładzie samolotu znajdowało się 66 osób, w tym 30 Egipcjan i 15 Francuzów. Wszyscy zginęli.

Dzień po katastrofie egipskie ekipy poszukiwawcze natrafiły na szczątki maszyny w odległości ok. 290 km na północ od Aleksandrii, m.in. na fotele lotnicze i bagaż. Odnaleziono też fragmenty ciał. (PAP)