W obliczu zagrożenia frondą części posłów lewicy francuski socjalistyczny rząd postanowił we wtorek wprowadzić kontrowersyjne reformy prawa pracy z pominięciem parlamentu. Projekt przez wiele tygodni wywoływał gwałtowne protesty uliczne w całej Francji.

Rada ministrów na krótkim, nadzwyczajnym posiedzeniu pod przewodnictwem prezydenta Francois Hollande'a postanowiła skorzystać z możliwości przewidzianej w art. 49 ust. 3 konstytucji, który stanowi, że rząd może wprowadzić ustawy bez poddawania ich pod głosowanie w parlamencie. Decyzję ogłosił premier Manuel Valls.

Ponieważ przepis ten prowadzi do wyraźnej przewagi władzy wykonawczej nad ustawodawczą, bywa we Francji krytykowany jako niedemokratyczny, bo pozwala pominąć zdanie parlamentarnej większości. Mimo to zachowano go, wprowadzając niewielkie obostrzenia, przy okazji zmian w konstytucji V Republiki w 2008 r.

Zgodnie z konstytucją projekt przepisów uważa się za przyjęty bez poprawek, jeśli w ślad za decyzją rządu parlament nie przyjmie w głosowaniu wotum nieufności dla rady ministrów. Prawicowa opozycja już zapowiedziała, że złoży odpowiedni wniosek, i wezwała posłów lewicy wrogich reformie do jego poparcia. AFP pisze, że choć mogą oni niechętnie podchodzić do pomysłu obalenia rządu, to jednak nie można całkowicie wykluczyć, że zagłosują za wotum nieufności.

Do przyjęcia reformy w parlamencie rządowi brakowało poparcia ok. 30 posłów. 15 frondystów spotkało się we wtorek rano z premierem Vallsem, ale nie udało się zbliżyć stanowisk.

Reforma przygotowana przez rządzących socjalistów ma uelastycznić rynek pracy i pomóc walczyć z bezrobociem, które przekracza 10 proc. Jego redukcja to teraz główny cel prezydentury Hollande'a. Ale lewe skrzydło Partii Socjalistycznej uważa projekt za zbyt radykalny, podobnie jak związkowcy, studenci i licealiści, którzy niemal co tydzień wychodzili z protestami na ulice. Szczyt protestów przypadł 31 marca, kiedy to w różnych miastach kraju demonstrowało ok. 390 tys. osób.

Zmiany w ustawodawstwie, które chce przeforsować rząd, otwierają drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji. Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odszkodowań, a także osłabienie praw związkowych.

Według ostatnich sondaży 58 proc. Francuzów odrzuca forsowane przez rząd zmiany.

Art 49 ust. 3 znalazł już zastosowanie w 2015 roku, kiedy to dzięki niemu uchwalono niepopularne reformy autorstwa ministra gospodarki Emmanuela Macrona. Przyczyniło się to do spadku popularności rządzących. Prezydent Hollande bije teraz kolejne rekordy niskiego poparcia - pozytywne zadanie ma o nim zaledwie 15 proc. Francuzów.(PAP)