Prowokacyjne zachowanie Chin na Morzu Południowochińskim może osłabić wpływy Stanów Zjednoczonych w regionie i postawić pod znakiem zapytania zwrot USA ku Azji, filar polityki zagranicznej prezydenta Baracka Obamy - ocenia w poniedziałek "Washington Post".

"Chiński prezydent Xi Jinping już raz złamał obietnicę daną Obamie, że nie będzie budował instalacji wojskowych na wysepkach, które jego reżim buduje w dwóch częściach Morza Południowochińskiego. Teraz wygląda na to, że Pekin rozważa budowę bazy na spornej mieliźnie Scarborough, oddalonej o zaledwie 270 km od filipińskiej zatoki Subic" - pisze "WP" w artykule redakcyjnym.

Gazeta ocenia, że działania Chin na mieliźnie, którą Państwo Środka odebrało Filipinom w 2012 roku, nasili wojownicze zachowanie tego kraju na tym akwenie.

"Dotychczas Pekin prowadził prace, polegające na usypywaniu sztucznych wysp i budowaniu pasów startowych, na wysepkach, które już kontrolował i które znajdują się znacznie bliżej chińskiego wybrzeża. Tymczasem mielizna Scarborough jest od Chin oddalona o prawie 1000 km. Baza w tym miejscu oznaczałaby, że chińskie radary i rakiety mogłyby zagrozić Manili oraz filipińskim bazom, w których stacjonują siły USA" - zwraca uwagę "WP".

Byłby to też zdaniem gazety konkretny dowód na to, że Pekin odmawia stosowania się do międzynarodowego prawa w sporach terytorialnych z sąsiadami i woli stosować prawo silniejszego.

Dziennik przypomina, że administracja Obamy podjęła działania, by zapobiec kryzysowi: znacząco zwiększyła współpracę wojskową z Filipinami i zapowiedziała amerykańsko-filipińskie patrole powietrzne i morskie; amerykańskie samoloty trzykrotnie wykonywały też loty blisko spornej mielizny.

Pytanie brzmi jednak, czy to wystarczy - podkreśla "WP". Zastępca sekretarza stanu USA Antony Blinken mówił niedawno, że agresywne działania Pekinu szkodzą samemu Pekinowi, bo mogą doprowadzić do sytuacji, że Chiny będą otoczone przez "coraz bardziej zirytowanych, coraz bardziej podejrzliwych sąsiadów, coraz ściślej współpracujących z USA".

"To prawda - na razie. Jeśli jednak USA nie powstrzymają działań Chin na mieliźnie Scarborough, amerykańscy sojusznicy mogą uznać, że sojusz z Waszyngtonem jest bezużyteczny" - konkluduje "Washington Post".(PAP)