Zaproponowane przez KE rozwiązania dot. reformy unijnej polityki azylowej pozostają kontrowersyjne - powiedział PAP sekretarz stanu ds. UE w MSZ Konrad Szymański. Według niego presja finansowa na państwa UE przyniesie olbrzymie napięcia polityczne w Unii.

Komisja Europejska zaproponowała w środę reformę unijnej polityki azylowej. Zakłada ona wprowadzenie stałego systemu dystrybucji uchodźców, który byłby uruchamiany automatycznie w sytuacji kryzysowej.

"Propozycje KE słusznie nie odwołują się do mechanizmu stałej alokacji uchodźców, o którym była mowa w komunikacie sprzed miesiąca. Jednak zaproponowane rozwiązania pozostają kontrowersyjne. Mechanizm alokacyjny, nawet jeśli będzie uruchamiany tylko w sytuacjach kryzysowych, będzie powtórką z decyzji wrześniowych" - powiedział PAP Szymański.

W jego opinii, nie jest to skuteczne rozwiązanie, ponieważ państwa mają różną zdolność przyjmowania migrantów i uchodźców. "Próba wymuszania takiej polityki przy pomocy presji finansowej przyniesie olbrzymie napięcia polityczne w UE, których teraz powinniśmy unikać. W tym sensie te dwa elementy wydają się mało realistyczne" - powiedział.

"Jesteśmy otwarci na negocjacje w sprawie wszelkich środków, które będą lepszą odpowiedzią na kryzys migracyjny w Europie. Do tej pory wsparliśmy porozumienie z Turcją, wysyłamy wsparcie techniczne w zakresie ochrony granic zewnętrznych oraz poparliśmy utworzenie funduszu humanitarnego dla państw narażonych na problemy migracyjne ponad własne siły" - dodał.

W środę KE zaproponowała reformę unijnej polityki azylowej. Zakłada ona wprowadzenie stałego systemu rozdzielania uchodźców między kraje unijne; system byłby wprowadzany w sytuacji kryzysowej. Zaproponowany "mechanizm korekcyjny" przewiduje, że jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry próg, to automatycznie nowi uchodźcy będą rozsyłani do innych państw unijnych według nowego systemu relokacji.

Komisja zostawia jednak furtkę dla krajów niechętnych przyjmowaniu uchodźców. Będą one mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian muszą zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą.

Sprzeciw wobec proponowanego przez Komisję Europejską stałego systemu dystrybucji uchodźców z konsekwencjami finansowymi dla państw, które mu się nie podporządkują wyrazili zgromadzeni w Pradze ministrowie spraw zagranicznych Grupy Wyszehradzkiej.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział w Pradze, że propozycja Komisji Europejskiej "brzmi jak pomysł ogłoszony w prima aprilis". W późniejszej wypowiedzi dla mediów wyemitowanej w TVN24 Waszczykowski zaznaczył, że od kiedy usłyszał o propozycji KE, ciągle się zastanawia, "czy to jest jakiś okrutny żart, czy ona jest poważna".

"Dlatego, że rozmawiamy o poważnych problemach, o ludziach, o życiu ludzi, o ich możliwości życia tu czy tam, i nagle frymarczy się jakimiś cenami, pieniędzmi. W ubiegłym roku oferowano nam 6 tys. euro za przyjęcie uchodźcy, dzisiaj nakłada się na nas karę 250 tys. euro, jeśli byśmy uchodźcy nie chcieli przyjąć. To jest nie do przyjęcia, tego typu myślenie" - powiedział szef polskiej dyplomacji.(PAP)