Rezolucja PE to element presji politycznej na rząd RP; nie jest to akt wiążący prawnie, ale może być elementem do uruchomienia postępowania z art. 7 Traktatu o UE, w którym mowa o nałożeniu sankcji - ocenił dr hab. Tomasz Kubin z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UŚ.

Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję o sytuacji w Polsce. Oświadczył w niej, że jest poważnie zaniepokojony, że faktyczny paraliż Trybunału Konstytucyjnego w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i praworządności.

Ekspert przypomniał, że przyjęta przez PE rezolucja nie pociąga za sobą skutków prawnych. „To wyrażenie opinii, które jest kolejnym krokiem w działaniach instytucji europejskich w stosunku do tego, co się dzieje w ostatnich miesiącach w Polsce”- mówił.

Jego zdaniem przyjęcie tej rezolucji i kontynuowanie dyskusji w negatywnym tonie nie służy Polsce. „Pod tym względem rezolucja na pewno ma negatywny wymiar polityczny. Trzeba pamiętać, że trwa wszczęta wobec Polski przez Komisję Europejską procedura ochrony praworządności. Każde oficjalne stanowisko jakiejś unijnej instytucji – tak jak w przypadku tej rezolucji – to kolejny element, który teoretycznie może uruchomić postępowanie zawarte w art. 7 Traktatu o UE, w którym mowa jest o możliwości nałożenia sankcji” - mówił.

Dr hab. Kubin powiedział, że PE jest jedną z instytucji, która może uruchomić postępowanie z art. 7 Traktatu o UE. „Przyjęcie tej rezolucji może w przyszłości ułatwić podjęcie takiej decyzji przez PE. Choć, co istotne, w całej rezolucji nie ma ani słowa o artykule 7, który jest bronią najcięższą, jeśli chodzi o to, co można zrobić państwom członkowskim za naruszanie wartości UE” - mówił.

Zaznaczył, że artykuł 7 jeszcze nigdy nie był „uruchamiany”. „Nie wierzę, by doszło do etapu uruchamiania sankcji wobec Polski, ponieważ na pewnym etapie tego postępowania decyzję w tej sprawie musi podjąć Rada Europejska jednomyślnie, czyli musi się na to zgodzić 27 krajów, co trudno sobie wyobrazić” - powiedział ekspert.(PAP)