Na kulturę przekazywany jest wylobbowany przez twórców 1 proc. z budżetu państwa. Ale to i tak o wiele za mało. Coraz częściej artyści sięgają więc po nowy środek finansowania – zbiórki prowadzone w sieci.
– Temat naszego filmu odstrasza. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają polskie filmy, na hasła „ludobójstwo”, „banderowcy”, „Ukraina” od razu się wycofują. Temat parzy i dlatego pieniędzy szukamy wszędzie, może poza Rosją z oczywistych powodów. Brakuje nam 2,5 mln zł i każda złotówka jest cenna – apelował niedawno w krótkim filmiku Wojciech Smarzowski, kończący właśnie produkcję filmu „Wołyń”.
Choć na 14-milionowy budżet „Wołynia” złożyła się m.in. duża, bo aż 6-milionowa dotacja z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, to gdy zabrakło pieniędzy na dokręcenie i montaż kilku scen zbiorowych, okazało się, że twórcom nie zostaje nic innego, jak szukanie wsparcia wśród przyszłych widzów. Dziś nie tylko Smarzowski chwyta się takich środków, by spiąć budżet swojego dzieła. Mimo że publicznych, samorządowych czy dotacyjnych źródeł finansowania kultury jest sporo i dysponują one pokaźnymi zasobami, to są one przy okazji obarczone różnymi zasadami formalnymi, które ograniczają możliwości starania się o pieniądze.
– Byliśmy w Urzędzie m. st. Warszawy. Nasz wniosek czeka też w Instytucie Książki. Tyle że w samorządzie okazało się, że się spóźniliśmy i nie są nam w stanie przekazać środków z powodów formalnych, a w IK właśnie doszło do zmian w kierownictwie (przed kilkoma dniami został odwołany jego wieloletni dyrektor Grzegorz Gauden – red.), a więc szanse na dofinansowanie zmalały. A nam nie zostało za wiele czasu – opowiada Anna Karczemska, współorganizatorka planowanego na czerwiec Warszawskiego Weekendu Księgarń Kameralnych.
– Chcemy przypomnieć, że księgarnia to więcej niż sklep z książkami, że to powinna być też instytucja kultury – tłumaczy Karczemska. By wydarzenie udało się sfinansować, księgarze postanowili więc poprosić o pomoc samych czytelników i właśnie ruszyli z crowdfundingową zbiórką w serwisie Pomagam.pl. – Suma, której potrzebujemy, nie jest oszałamiająca, bo to ledwie 7 tys. zł. Dlatego liczymy, że znajdą się chętni, którym leży na sercu los niezależnych, zaangażowanych księgarń – dodaje organizatorka.
Podobnych internetowych zbiórek na kulturę jest coraz więcej. 19 tys. zł na sesję live i nagranie trzech teledysków zbiera młoda alternatywna piosenkarka Bovska. Ponad 44 tys. zł potrzebują organizatorzy odbywających się od ośmiu lat Spotkań Teatralnych Innowica. „Festiwal – od początku swojego istnienia – był dofinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego. W tym roku niestety nie udało nam się uzyskać dofinansowania, choć złożyliśmy odwołanie od tej decyzji” – czytamy. Szerokim echem odbiła się też inicjatywa aktorki Romy Gąsiorowskiej, która w ramach crowdfundingu inwestycyjnego (to inwestycje grupowe aniołów biznesu) szuka chętnych na wyłożenie pieniądze na projekt W-arte!, czyli połączenie teatru, szkoły aktorstwa i centrum warsztatowego. Udało jej się zebrać ponad 1,5 mln zł.
– Zmieniają się modele konsumpcji kultury, a więc to oczywiste, że musi się też zmieniać jej finansowanie – tłumaczy Michał Kanownik, prezes Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektronicznego i Elektronicznego „Cyfrowa Polska”. – Odbiorcy kultury powoli zaczynają rozumieć, że mogą mieć także wpływ na jej kształt. Że to, jaka jest, w coraz większej części jest naszą wspólną odpowiedzialnością i że jeżeli chcemy wymagać jakości, trzeba w nią inwestować – dodaje.
Muzeum i zabytki
Na razie takich inwestycji najczęściej spodziewamy się po państwie. To ono w końcu ma w konstytucji zapisany obowiązek wspierania i finansowania działań kulturalnych. A w efekcie podpisanego w 2010 r. Paktu dla Kultury z roku na rok budżet na ten cel pomału, ale jednak wzrasta. W tym roku, zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Kultury, wreszcie ma przekroczyć próg 1 proc. budżetu. Z jednej strony to sukces, ale z drugiej – jak na komisji sejmowej przyznawał wiceminister Jarosław Sellin – „to wcale nie oznacza, że to jest kres naszych ambicji, bo średnia państw Unii Europejskiej jest na ogół wyższa niż 1 proc. i dochodzi do 2 proc.”.
W tym roku publiczny budżet na kulturę zwiększy się w porównaniu z ubiegłorocznym o 9 proc. Na razie nie wiadomo, ile wyniesie suma publicznych nakładów, włącznie z samorządowymi, na ten cel. Ostatnie informacje o takich całościowych wydatkach według wyliczeń GUS pochodzą z 2014 r. Wtedy wyniosły one 9,3 mld zł i były o 13 proc. większe niż rok wcześniej. Tendencja wzrostowa wskazuje, że 2016 r. może się zakończyć sumą nawet 10 mld zł. Ale taka globalna suma jeszcze nie mówi wszystkiego.
Większość publicznych pieniędzy na kulturę jest w dyspozycji samorządów. W 2014 r. miały one do dyspozycji aż 7,6 mld zł, czyli ponad 80 proc. sumy środków publicznych. Niestety, często wciąż jeszcze jest tak, że kultura jest kulą u nogi samorządowców. A każda gmina, powiat i województwo traktują te inwestycje zupełnie inaczej. Dobrze widać to w zestawieniu GUS. Choć średnio samorządy wydały na kulturę w przeliczeniu na jednego mieszkańca 200 zł (rok wcześniej było to 178 zł), to różnice między województwami są znaczne. Najoszczędniejsze było Podkarpacie ze 151 zł wydatków, z drugiej strony Dolny Śląsk zainwestował aż 336 zł.
Województwa przeznaczają na kulturę nawet po kilkanaście czy jak w województwie podlaskim w 2010 r. aż 22 proc. ogólnego budżetu. Plany jednak to jedno, a realne wydatki coś zupełnie innego. Łącznie – jak wynika z analizy „Finansowanie kultury przez samorza?dy. Plany, wykonania i realizacja wydatków na kulture?”, opracowanej przez Narodowe Centrum Kultury, samorządy w latach 2010–2014 wydały na kulturę aż o 4 mld zł mniej, niż planowały. Jako że całkowite wydatki kulturalne w tym okresie w samorządach zamknęły się w sumie 22 mld zł, to wartość oszczędności robi wrażenie. Co więcej, według badań, które robiło NCK, są w Polsce samorządy, w których budżetach pozycja „kultura” w ogóle nie istnieje. Takich gmin było około setki.
Kolejnym problemem jest to, na co te środki są przeznaczane. Nie jest tajemnicą, że dla samorządów kultura w ogromnej części oznacza dwa zadania: działalnos´c´ domów, os´rodków kultury, klubów i s´wietlic (to 29 proc. wszystkich wydatków) oraz bibliotek (17 proc.). A reszta? Nierzadko zawężają się one do organizacji święta miasta czy gminy.
– Nie zawsze jest tak, że samorządy wydają mniej na kulturę z tego powodu, że jest to najłatwiejsze źródło oszczędności. Często mają one problemy z oszacowaniem realnej wartości inwestycji i zakładają więcej, niż potem mogą wydać – tłumaczyła nam współautorka analizy Marlena Modzelewska z Obserwatorium Kultury w NCK.
Zdarzają się samorządowe rodzynki, których nakłady na kulturę są całkiem spore. Rekordzistą jest wspomniane Podlasie, gdzie na działania kulturalne przekazywano średnio ponad 14 proc. całego wojewódzkiego budżetu. Powód: duże inwestycje, zwłaszcza budowa Opery i Filharmonii Podlaskiej.
Mecenat 2.0
– Pieniędzy na kulturę jest coraz więcej. Ale dla wielu twórców czy producentów, którzy chcą być bardziej elastyczni, potrzebują szybkiego dofinansowania albo na bardziej skomplikowane projekty, to nie wystarcza – ocenia Kanownik. – Trzeba tych środków szukać gdzie indziej. Pierwszy kierunek to tradycyjni mecenasi sztuki, duże firmy, spółki Skarbu Państwa, czasem korporacje. Tyle że one zazwyczaj chętnie finansują tylko sztukę w dużych instytucjach. PZU był mecenasem wystawy „Olga Boznańska” w Muzeum Narodowym w Warszawie. W 2013 r. w tym samym muzeum bank PKO SA objął mecenatem unowocześnioną Galerię Sztuki Średniowiecznej. Działają też profesjonalni mecenasi, jak Griffin Art Space, czyli instytucja powołana przez dewelopera, która zbiera darowizny (w 2015 r. zebrała łącznie 217 tys. zł) i wspiera wybrane projekty.
Na mecenat pieniądze wyłożył też w ramach nowo powstałego serwisu Patronite.pl ZIPSEE „Cyfrowa Polska”. W serwisie tym, w przeciwieństwie do innych portali crowdfundingowych, artysta nie zbiera dofinansowania na konkretny utwór, dzieło, zadanie, tylko na ogół swojej działalności. Szuka regularnych, choćby wpłacających drobne kwoty mecenasów, dzięki którym będzie miał do dyspozycji stałą kwotę na wsparcie pracy twórczej. I na takie „pensje” dla artystów ZIPSEE przeznaczy w tym roku 150 tys. zł. W ciągu kilku tygodni od startu portalu wsparcia szuka już niemal 150 autorów. Zgłosiło się też 1500 patronów. Na razie największy sukces odniosła Kasia Czajka, autorka bloga Zwierz Popkulturalny, która zbiera miesięcznie 1250 zł wsparcia od ponad 90 drobnych e-mecenasów. – To nie są może oszałamiające sumy, ale mogą być takim stypendium dla artysty, pomocą w utrzymaniu się podczas tworzenia – tłumaczy Kanownik.
Najczęściej drobne sumy, po 10–50 zł, ludzie wpłacają też po apelu Smarzowskiego. – Łącznie mamy już 285 tys. zł, czyli 11 proc. potrzebnej sumy – zdradza Piotr Grajkowski, były szef ITI Cinema, a dziś prezes Fundacji na rzecz Filmu „Wołyń”. – Ludzie wpłacają zarówno z pobudek prywatno-historycznych, bo mieli rodziny, które ucierpiały na Wołyniu, i dlatego, że chcą wspierać dobre kino, i dlatego, że mają zaufanie do Smarzowskiego – tłumaczy Grajkowski. – Ale choć cieszą nas te wpłaty, to nie ukrywamy, że one nie wystarczą. Zwracamy się do samorządów i nawet do telewizji publicznej. To cenne, gdy widz pomoże w sfinansowaniu kultury, ale jeszcze bardziej cenne jest, jeżeli zechce na koniec kupić bilet do kina i wspomóc artystów w ten sposób – podsumowuje Grajkowski.
80 proc. pieniędzy na sztukę mają samorządy. I ich nie wydają