Niektóre nowe sondaże wskazują na spore pogorszenie notowań lidera prezydenckiego wyścigu GOP Donalda Trumpa. Znakiem osłabienia mogą też być ostatnie kontrowersyjne wypowiedzi miliardera, m.in. słowa o aborcji, z których - co nowe dla Trumpa - szybko się wycofał.

Zgodnie z sondażem opublikowanym przez Marquette University w Wisconsin, Trump przegra w tym stanie prawybory, które odbędą się w najbliższy wtorek, ze skrajnie prawicowym senatorem z Teksasu Tedem Cruzem. Na miliardera chce głosować 30 proc., a na Cruza 40 proc. wyborców Partii Republikańskiej (GOP). Tymczasem jeszcze miesiąc temu to Trump wyprzedzał Cruza w Wisconsin o 10 pkt proc.

Jeśli sondaż się sprawdzi, będzie to bolesna porażka dla Trumpa, który choć prowadzi w walce o delegatów na lipcową konwencję GOP, wciąż nie jest pewny, czy uzyska gwarantującą mu nominację większość 1227 delegatów. W prawyborach w Wisconsin obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko". Czyli jeśli wygra Cruz, to zdobędzie wszystkich przypadających na ten stan 42 delegatów. Z sondażu z Wisconsin wynika też, że aż 70 proc. wyborców GOP ma o Trumpie złe zdanie i tylko 24 proc. kobiet zamierza na niego głosować, znacznie mniej niż na pozostałych dwóch kandydatów GOP – Cruza i gubernatora Ohio Johna Kasicha.

"Sondaż z Wisconsin wskazuje na poważny spadek (notowań) Trumpa i być może w końcu osiągnął on już szczyt swoich możliwości. Ale wciąż potrzebujemy na to więcej dowodów" - skomentował w czwartek na Twitterze analityk Partii Republikańskiej Henry Olsen.

Na gorsze notowania może mieć wpływ rosnąca kampania przeciwników miliardera, finansowana przez donatorów GOP, by uniemożliwić mu zdobycie nominacji. Coraz więcej przedstawicieli tzw. establishmentu, w tym czołowi Republikanie w Wisconsin, jak popularny gubernator tego stanu Scott Walker, otwarcie popiera w prawyborach Cruza, choć bynajmniej "nie z miłości" do Teksańczyka, jak ocenia "New York Times", ale by osłabić szanse Trumpa. Dziennik dodaje, że jeśli Trump przegra w Wisconsin, będzie to dla niego najdotkliwsza porażka od prawyborów w stanie Iowa (który rozpoczął prawybory w lutym), a także sygnał możliwego osłabienia Trumpa przed kluczowymi prawyborami w Nowym Jorku. Na razie jednak sondaże z Nowego Jorku dają mu pewne zwycięstwo.

Bardzo nieprzychylne dla Trumpa są za to najnowsze sondaże ogólnonarodowe, które wskazują na coraz większą przewagę nad nim Demokratki Hillary Clinton, jeśli to ta dwójka zmierzy się w wyborach prezydenckich w listopadzie. Jeszcze miesiąc, dwa temu przewaga byłej sekretarz stanu nad miliarderem oscylowała w granicach 1-9 pkt proc. (w zależności od sondażu). Ostatnie badania dają jej przewagę 11 pkt (sondaż Fox News), a nawet 18 pkt (sondaż Bloobmerga). To w dużej mierze zasługa stanowiska kobiet, które wykluczają głosowanie na Trumpa.

Komentatorzy są ostrożni, analizując te dane, bo w przeszłości wielokrotnie nie sprawdzały się przewidywania o bliskim końcu fenomenu Trumpa. Ale przyznają, że ostatnie liczne kontrowersje "przekroczyły nawet jego (Trumpa) standardy" - jak ujął to portal Politico.

Zaczęło się od aresztowania we wtorek managera kampanii Trumpa Coreya Lewandowskiego, oskarżonego o poturbowanie dziennikarki Michelle Fields. Trump nie odciął się od niego, a wręcz przeciwnie stanął w jego obronie.

Jeszcze większą burzę wywołały słowa Trumpa o aborcji. Miliarder powiedział w środę, że jest przeciwnikiem aborcji i jeśli uda się przywrócić w USA zakaz przerywania ciąży, to kobiety dokonujące aborcji powinny być karane. To wywołało ponadpartyjne oburzenie kobiet, także Republikanek. Trump jeszcze tego samego dnia wydał oświadczenie, że karane nie powinny być kobiety, ale lekarze wykonujący zabiegi aborcji. Jak podkreślają amerykańscy komentatorzy, to chyba pierwszy raz, kiedy Trump tak szybko wycofał się z własnych słów.

O tym, że miliarder poczuł się zagrożony i ma powody, by obawiać się, iż na lipcowej konwencji GOP może nie uzyskać nominacji, może też świadczyć jego wycofanie się z wcześniejszej deklaracji, że poprze osobę wskazaną przez GOP na kandydata partii w wyborach prezydenckich i nie będzie startować jako kandydat niezależny. "Zobaczymy. To będzie zależało od tego, kto to jest" - powiedział we wtorek wieczorem.

Trump nie przestaje też szokować, jeśli chodzi o swą wizję polityki zagranicznej. Po tym gdy chwalił prezydenta Rosji Władimira Putina jako "silnego lidera", zakwestionował ONZ i NATO (zapowiedział ograniczenie zaangażowania USA w Sojuszu), w środę skrytykował Konwencję Genewską. "Stanowi problem, bo zawiera różne normy i regulacje, które sprawiają, że nasi żołnierze boją się walczyć" - powiedział.

Po tygodniach dopytywania przez dziennikarzy Trump ogłosił też kilka dni temu, kto doradza mu w polityce zagranicznej. Agencja Bloomberg doniosła w środę, że wymieniony przez miliardera inwestor Carter Page jest blisko związany z rosyjskim gigantem energetycznym Gazpromem, a jego interesy bardzo ucierpiały na wprowadzonych przez USA sankcjach wobec Rosji za agresję na Ukrainę.