W lutym do Europy Środkowo-Wschodniej ma trafić 4,5 tys. żołnierzy zza oceanu. Będzie to trzecia brygada armii USA na naszym kontynencie.
Do tej pory na stałe w Europie stacjonowały dwie amerykańskie brygady: jedna we Włoszech (spadochroniarze), druga w Niemczech (lekka zmechanizowana). Wczoraj agencja prasowa Associated Press, powołując się na anonimowe źródło w Pentagonie, poinformowała, że w lutym przyszłego roku do Europy Środkowo-Wschodniej zostanie przysłana kolejna brygada. Tym razem pancerna. W tym przypadku nie mówi się o „stałej obecności” i „stałych bazach” (to wiązałoby się m.in. z przeprowadzką rodzin żołnierzy i tworzeniem zaplecza). Żołnierze będą się zmieniać co mniej więcej dziewięć miesięcy. Z perspektywy Amerykanów pod względem długości można to porównać do standardowego wyjazdu na misję, np. do Afganistanu.
Chodzi o 4,5 tys. wojskowych, którzy mają być wyposażeni m.in. w ciężkie wozy bojowe i czołgi. Co ważne, oddziały przyjadą z własnym sprzętem ze Stanów Zjednoczonych. A nie, jak spekulowano wcześniej, będą ten sprzęt magazynować na naszym kontynencie. Fakt, że amerykańscy żołnierze będą na bieżąco musieli go używać, oznacza, zdaniem dziennikarzy agencji, że będzie on musiał być w pełni sprawny i wyremontowany.
Wraz z żołnierzami mają się także pojawić nowoczesne urządzenia do łączności. Z pewną dozą optymizmu można więc zakładać, że faktycznie będzie to siła, z którą należy się liczyć. Na razie trudno wyrokować, w jakim miejscu konkretnie miałyby stacjonować amerykańskie wojska.
W wypadku poprzednich deklaracji dotyczących składowania sprzętu mówiło się głównie o Polsce. Radio RMF FM informowało, że znajdzie się on w Łasku, Drawsku Pomorskim, Skwierzynie, Ciechanowie i Choszcznie, chociaż magazyny US Army mają funkcjonować w całym regionie – na Litwie, Łotwie, w Estonii, Bułgarii i Rumunii. Według naszych informacji sprzęt zacznie trafiać do nich w czerwcu.
Wczoraj, już po zamknięciu tego wydania DGP, informacje dotyczące trzeciej brygady oficjalnie mieli ogłosić przedstawiciele amerykańskiego wojska.
– To działanie zgodne z planem, który został przyjęty wcześniej. Można się spodziewać wozów Bradley i czołgów Abrams. Brygada pewnie zostanie rozmieszczona w trzech lub czterech batalionach. Przypuszczam, że część trafi do krajów bałtyckich, część do Polski. Dowództwo zapewne będzie blisko jakiegoś dużego poligonu – spekuluje generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, który wspólnie z Amerykanami walczył w Iraku.
Deklaracja amerykańska to kolejny krok w przesuwaniu się NATO na Wschód i wzmacnianiu tej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak już pisaliśmy na łamach DGP, w ubiegłym roku szef amerykańskich wojsk w Europie gen. Ben Hodges na spotkaniu z dowódcą generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosławem Różańskim zapowiedział, że w Polsce będzie stacjonować 600 z ok. 1200 pojazdów, które USA przerzucą zza oceanu w celu relokacji ciężkiej brygady. Miało to być niemal 240 czołgów, wozów bojowych, jednostek artylerii oraz prawie tysiąc lżejszych maszyn. Wtedy była mowa o tzw. prepositioningu, czyli stworzeniu baz składowania sprzętu. Żołnierze mieli przyjechać w razie potrzeby. Teraz mówi się o tym, że taka brygada faktycznie będzie stacjonować w regionie.
Jeszcze wcześniej, na początku września, w Bydgoszczy powołano Jednostkę Integracyjną Sił Sojuszu Północnoatlantyckiego (NFIU). Tworzy ją ponad 40 oficerów z Polski i 13 z innych krajów. Ich zadaniami mają być koordynacja ćwiczeń, a także „usprawnienie procesu rozlokowania sojuszniczych sił szybkiego reagowania”, tzw. szpicy. Podobne jednostki utworzono we wszystkich krajach naszego regionu.
Z kolei w lutym Pentagon ogłosił, że będzie chciał dodatkowych 3,4 mld dol. na rok fiskalny 2017 na rotację i zwiększoną liczbę ćwiczeń wojskowych w Europie. Jeśli ten plan faktycznie uda się przegłosować w Kongresie, to prawdopodobnie z tych pieniędzy będzie finansowana obecność trzeciej amerykańskiej brygady w Europie.
Niezależnie od tego już w czerwcu w Polsce obędą się ćwiczenia Anakonda 2016. – Weźmie w nich udział 27 tys. żołnierzy, z tego połowa z Polski – mówi w rozmowie z DGP podpułkownik Marek Pietrzak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W trwających 10 dni manewrach ma wziąć udział ok. 3 tys. pojazdów i kilkadziesiąt samolotów. Wiadomo, że także wtedy nad Wisłą będzie ćwiczyć duża liczba Amerykanów. Najbliższy rekonesans w tej sprawie wysocy rangą wojskowi z USA będą przeprowadzać jutro.