Polsce brakuje doświadczeń i przyzwolenia społecznego, które pozwalałyby przyjmować uchodźców - mówił w środę wiceszef MSZ ds. europejskich Konrad Szymański pytany o niedawną wypowiedź premier Beaty Szydło o braku obecnie możliwości przyjęcia przez Polskę migrantów.

W zeszłotygodniowym wywiadzie dla Superstacji udzielonym po zamachach terrorystycznych w Brukseli szefowa rządu powiedziała, że nie widzi możliwości, "ażeby w tej chwili migranci do Polski przyjechali".

O tę wypowiedź premier spytał Szymańskiego podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej poseł Marek Krząkała (PO). Posiedzenie poświęcone było m.in. informacji rządu - przedstawianej przez wiceszefa MSZ - na temat wyników szczytu UE, podczas którego zostało zawarte porozumienie UE-Turcja.

Szymański ocenił, że przyjęte wcześniej przez kraje UE zobowiązania w zakresie relokacji uchodźców są "faktycznie trudne do wykonania przez wiele państw członkowskich". Według niego, w Polsce istnieją co najmniej dwa czynniki, które utrudniają ich realizację.

"Po pierwsze, ograniczenia obiektywne naszego systemu opieki uchodźczej; on jest bardzo słabo rozwinięty z oczywistych powodów - Polska nie miała do tej pory żadnego tego typu masowego doświadczenia w tym obszarze. A drugi aspekt jest nawet ważniejszy: nie mamy żadnego doświadczenia społecznego migracji z regionu Bliskiego Wschodu. To jest obiektywny czynnik, można mieć do tego różny stosunek, ale to jest fakt" - mówił wiceszef MSZ.

Bez przyzwolenia społecznego - podkreślił - "polityki uchodźczej wobec danego obszaru nie da się prowadzić". "Można ją oczywiście przepchnąć kolanem, ale w ten sposób sprowokować tylko i wyłącznie niepokoje społeczne. Myślę, że rząd, premier, nie chce tego robić - właśnie z uwagi na pewną odpowiedzialność za spokój społeczny" - powiedział Szymański.

"Dopóki nie będziemy mieli pewności co do tego, że możemy to zrobić w sposób efektywny, że możemy zrobić to w sposób bezpieczny, tego robić nie będziemy" - dodał wiceszef MSZ.

W ubiegłym tygodniu rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział, że dopóki procedury bezpieczeństwa związane z przyjmowaniem i weryfikacją imigrantów nie będą działały, Polska nie jest wstanie przyjąć imigrantów na swoim terytorium. Szef MSZ Witold Waszczykowski mówił we wtorek, że Polska będzie rozpatrywać aplikacje uchodźców zainteresowanych pobytem w Polsce; będą musieli udokumentować tożsamość i zostać sprawdzeni przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo.

Zgodnie z dotychczasowymi zobowiązaniami polskiego rządu, pierwsze grupy głównie syryjskich uchodźców - relokowanych z Włoch i Grecji oraz przesiedlanych z Libanu - mają trafić do naszego kraju w tym roku. Docelowo Polska ma przyjąć ok. 7 tys. osób w ciągu dwóch lat (taką unijną decyzję o podziale uchodźców Polska zaakceptowała we wrześniu 2015 r.

Odnosząc się do pytań stawianych przez członków komisji dotyczących efektów szczytu Szymański powiedział na środowym powieszeniu komisji, że dotychczasowe statystyki dotyczące liczby uchodźców trafiających na greckie wyspy na Morzu Egejskim, w okresie po zawarciu porozumienia "dają podstawy do optymizmu", ale zastrzegł, że pełna ocena porozumienia między Turcją a UE wymaga czasu.

"W styczniu i lutym Frontex mówił o 2,5 tys. ludzi dziennie, które przybywały tym szlakiem na wyspy greckie. (...) W dniach 22-24 marca - taki mam najświeższy pomiar - mówi się o ok. 70 osobach, (...) ale żeby ocenić to porozumienie potrzeba znacznie więcej czasu, ponieważ cały ten mechanizm wciąż jeszcze nie działa w pełni; on musi działać przez kilka miesięcy, abyśmy uznali, że naprawdę wszystkie strony mają dokładnie tę samą intencję i nie będą się starały wykorzystywać wszystkich elementów warunkowości tego porozumienia do osiągania jakichś innych celów politycznych, co oczywiście nie jest wykluczone" - mówił.

Wiceszef MSZ zaznaczył, że porozumienie UE-Turcja nie rozwiąże wszystkich wyzwań związanych z kryzysem migracyjnym w Europie. Według niego, UE musi liczyć się m.in. z nasileniem ruchu uchodźców na alternatywnych trasach, m.in. przez Libię. "To też wpływa na ocenę porozumienia, ponieważ to porozumienie zapewne nie wygasi nielegalnego przemytu ludzi na Morzu Śródziemnym jako takiego - jest zalepieniem bardzo istotnego, dzisiaj kluczowego elementu nieszczelności granicy zewnętrznej, natomiast ten temat zostanie z nami - w sensie z UE, z państwami członkowskimi - w moim przekonaniu na lata" - przyznał.

Szymański podkreślał zarazem, że w celu dalszego rozwiązywania kryzysu Europa musi współpracować z krajami tranzytowymi i źródłowymi migracji. "W tym sensie jesteśmy skazani na sensowne kształtowanie relacji z krajami takimi jak Turcja, Maroko, być może niedługo Libia" - przekonywał.

"Myślę, że wszyscy mają świadomość, że całe to porozumienie [UE-Turcja - PAP] jest niezwykle delikatne i niezwykle kruche. Bardzo łatwo sobie wyobrazić i raptowne załamanie dialogu politycznego, raptowne załamanie procesu bezwizowego, chociażby - to jest scenariusz, którego nie chciałbym wywołać, ale to jest bardzo łatwe do wyobrażenia sobie do końca roku, że mamy do czynienia z nasilającymi się represjami wobec ludności kurdyjskiej, która to ludność masowo składa wnioski azylowe, uzasadnione wnioski azylowe, na terenie UE. To wszystko jest kruche i delikatne, to wszystko (...) może przynieść spodziewane efekty (...), jeżeli wszystkie strony podejdą do tego poważnie" - mówił wiceminister.

Jak dodał, ewentualne "wywrócenie się" porozumienia UE-Turcja wiąże się z negatywnymi konsekwencjami dla UE, związanymi m.in. z konfliktem politycznym w ramach UE i "kruchością strefy Schengen".

Kluczową częścią zawartego przed dwoma tygodniami porozumienia jest plan, zgodnie z którym Turcja będzie przyjmować z powrotem wszystkich imigrantów, którzy przedostają się nielegalnie na greckie wyspy. W zamian UE ma wkrótce rozpocząć przejmowanie syryjskich uchodźców bezpośrednio z tureckich obozów; za każdego odesłanego z Grecji Syryjczyka Unia przejmie od Turcji jednego syryjskiego uchodźcę. To rozwiązanie ma być tymczasowe, a jego celem jest zniechęcenie uchodźców do nielegalnej przeprawy do Grecji oraz zniszczenie "modelu biznesowego" przemytników ludzi.