Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej powszechnie jest kojarzone z aktami – popularnie określanymi mianem teczek. Jednak zgromadzono w nim nie tylko dokumentację w formie papierowej, ale również audiowizualnej. Mimo niszczenia (zwanego w języku archiwalnym brakowaniem) zachował się pokaźny zbiór, niekiedy bardzo interesujących, nagrań fonicznych i audiowizualnych. Wystarczy tylko wspomnieć, że w ogólnie dostępnym zasobie IPN znajduje się ponad 1500 filmów, z czego ponad 2/3 jest „plonem” pracy funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa (SB), a kolejnych 225 – wojskowej bezpieki. W większej części są to materiały operacyjne i szkoleniowe.
Dziennik Gazeta Prawna
Zapewne materiałów tych byłoby zdecydowanie więcej, gdyby nie obowiązujące w resorcie spraw wewnętrznych przepisy, w myśl których filmy operacyjne służyły de facto jedynie do celów bieżących – ich żywot był związany z prowadzonymi przez SB sprawami operacyjnymi. Nie bez znaczenia było też zacieranie śladów działalności bezpieki w 1989 r. i na początku 1990 r. Wtedy to w pierwszej kolejności niszczono dokumentację (w tym również filmową) z lat 80. XX w. Niemniej filmy, które przetrwały do dzisiaj – zarówno te o charakterze operacyjnym, jak i szkoleniowym, dokumentacyjnym czy śledczym – są dzisiaj bezcennym wręcz świadectwem epoki.
Doskonałym tego przykładem są nagrania wykonane w czasie dochodzenia prowadzonego przeciwko zabójcom ks. Jerzego Popiełuszki. Zachowały się one w Delegaturze Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy w aktach sprawy karnej przeciwko funkcjonariuszom Departamentu IV MSW (Grzegorzowi Piotrowskiemu, Leszkowi Pękali, Waldemarowi Chmielewskiemu i wicedyrektorowi tej jednostki Adamowi Pietruszce) prowadzonej przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Powstały one w czasie prowadzonego w 1984 r. śledztwa. Składają się na nie: wizje lokalne, z udziałem Chmielewskiego i Pękali, okazania, z udziałem Waldemara Chrostowskiego – kierowcy ks. Jerzego Popiełuszki, który był naocznym świadkiem jego porwania, oględziny i sekcja zwłok zamordowanego kapłana, konfrontacje funkcjonariuszy MSW (m.in. Piotrowskiego z Pietruszką), a także eksperymenty śledcze.
Wydawać by się mogło, że nie wniosą one niczego nowego. Przecież zarówno sam proces zabójców, jak i śledztwo prowadzone w tej sprawie zostały już opisane. Tyle tylko, że proces toruńskich zabójców warszawskiego kapłana był starannie wyreżyserowanym spektaklem, a w wypadku ich wcześniejszych przesłuchań również można, bez większego problemu, dostrzec sterowanie nimi – dziwnym zbiegiem okoliczności w chwili, gdy któryś z morderców zaczynał mówić zbyt dużo, poruszał bardziej drażliwe i ciekawsze kwestie, przesłuchujący zarządzali przerwę, albo na obiad, albo na spacer...
Te ograniczenia, przynajmniej po części, łamią nagrania filmowe dokonane w czasie śledztwa. W kilku przypadkach zresztą Grzegorz Piotrowski sugeruje, aby niektórych jego wypowiedzi nie rejestrować. Tak się jednak na szczęście nie stało. Dzięki temu możemy np. lepiej poznać kulisy działań nękających, prowadzonych przez SB, nie tylko zresztą przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce. Również w wypadku wizji lokalnych, szczególnie z udziałem – pełniącego w czasie porwania głównie (choć nie jedynie) funkcję kierowcy – Pękali, dowiadujemy się nowych szczegółów na temat tej potwornej zbrodni.
Jednak to nie wszystko. Oprócz nowych informacji pojawiają się – również za sprawą zachowanych nagrań – pewne pytania, wątpliwości. Ewidentnie są rozbieżne m.in. zeznania Waldemara Chmielewskiego i Leszka Pękali, które dotyczą wrzucenia zwłok warszawskiego kapłana do Zalewu Wiślanego z tamy we Włocławku. Różnica ta dotyczy kwestii, którą powinni zresztą doskonale zapamiętać – inne detale pamiętają oni bardzo dobrze – ich ustawienia w tym momencie, czyli który z nich trzymał nogi, tułów i głowę ks. Jerzego Popiełuszki. Zaiste zadziwiająca to rozbieżność...
Podobnie jak zaskakujące wydają się być problemy dwóch specjalnie przeszkolonych psów tropiących ze stwierdzeniem zapachu Waldemara Chrostowskiego, kierowcy księdza, w samochodzie porywaczy.
Przede wszystkim jednak filmy powstałe w czasie śledztwa zawierają ten element, którego nie ma w żadnych aktach – emocje i zachowanie się morderców oraz ich bezpośredniego zleceniodawcy, wicedyrektora Departamentu IV MSW Adama Pietruszki. W wypadku tego ostatniego jest widoczna np. irytacja zaistniałą sytuacją, czyli oskarżeniem go o współudział w zabójstwie. Z kolei po Grzegorzu Piotrowskim nie widać żadnych emocji, zachowuje on niemalże kamienny wręcz spokój, trzymając papieros w dłoni.
Każdy, kto oglądał fragmenty procesu toruńskiego, zapamiętał wyraźnie jąkającego się Waldemara Chmielewskiego. Tymczasem na filmach zachowanych w IPN widać, że początkowo bynajmniej tak się nie zachowywał. Dopiero w trakcie śledztwa – kiedy zdał sobie sprawę z powagi swojej sytuacji (wcześniej Piotrowski obiecywał im bezkarność) – zaczął mieć problemy z wymową.
Duże wrażenie robią również okazania z udziałem Chrostowskiego, naocznego świadka porwania. W ich czasie jest on w stanie wskazać (z całkowitą pewnością) praktycznie jedynie Pękalę, który pilnował go w samochodzie porywaczy. Tak na marginesie, gdyby nie fakt, że poznał on tego esbeka w czasie wcześniejszych działań przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce i wskazał go podczas okazania, warszawski kapłan zapewne byłby kolejną ofiarą „nieznanych sprawców”...
Oczywiście zachowane filmy, podobnie jak i same materiały śledztwa w sprawie zabójstwa ks. Popiełuszki, nie dają odpowiedzi na wszystkie pytania związane z tą kwestią. Wskazują one, co prawda, jednoznacznie, że Piotrowski, Pękala i Chmielewski przygotowywali się wcześniej do wyrzucenia zwłok warszawskiego kapłana do wody, a tym samym do jego zamordowania. Świadczy o tym wrzucenie przez nich przed porwaniem kapłana worka obciążonego kamieniami do Jeziorka Czerniakowskiego – na jednym z zachowanych filmów uwieczniono odnalezienie i wyciągnięcie worka. Jednak z pewnością nawet tak mocna poszlaka wskazująca na zamiar pozbawienia życia ks. Jerzego Popiełuszki przez funkcjonariuszy Departamentu IV MSW nie przekona zwolenników tezy, że to nie oni byli zabójcami, lecz inna tajemnicza ekipa.
Zapewne również nie przetną one podejrzeń i wątpliwości co do roli, jaką w porwaniu warszawskiego kapłana miał odegrać jego kierowca Waldemar Chrostowski. I to mimo że – o czym była już mowa – bez niego skazanie zabójców byłoby niemożliwe, a pierwszym, który formułował wobec niego podejrzenia, był (w rozmowach z przedstawicielami Kościoła po porwaniu ks. Jerzego Popiełuszki) minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak. Bo rzeczywiście trudno zrozumieć, czemu w sytuacji, kiedy funkcjonariuszom SB ucieka naoczny świadek porwania, decydują się oni na zabójstwo porwanego kapelana. Trzeba jednak pamiętać w tym miejscu o ich poczuciu bezkarności. W końcu było to nie pierwsze ich przestępcze działanie, a (jak podczas wizji lokalnej mówi Pękala) Piotrowski obiecywał swym podwładnym pomoc ze strony resortu spraw wewnętrznych – przeniesienie do innej jednostki pod zmienionym nazwiskiem – w razie ewentualnych kłopotów.
Tak się jednak nie stało – funkcjonariusze SB zostali aresztowani i stanęli przed peerelowskim sądem. I chociaż ich proces był starannie wyreżyserowanym spektaklem antykościelnym, zostali za swą zbrodnię skazani. A my – dzięki zachowanym nagraniom filmowym ze śledztwa przeciwko nim – możemy dzisiaj dowiedzieć się o tym okrutnym mordzie więcej.
Filmy zawierają to, czego nie ma w żadnych aktach – emocje morderców oraz ich zleceniodawcy, wicedyrektora Departamentu IV MSW Adama Pietruszki. W jego wypadku widoczna jest irytacja zaistniałą sytuacją, czyli oskarżeniem go o współudział w zabójstwie ks. Popiełuszki. Z kolei Grzegorz Piotrowski zachowuje kamienny wręcz spokój. Esbecy byli pewni swojej bezkarności
****
Dziś w TVP1 o godz. 22.20 zostanie wyświetlony film dokumentalny Marii Dłużewskiej „Ksiądz”, który powstał na podstawie tzw. taśm bydgoskich