Politycy partii rządzącej mówią, że w przypadku Komisji Weneckiej mamy do czynienia tylko z opinią. Aż z opinią. Patrząc z perspektywy procedury, nie jest to wyrok, nie ma mocy zobowiązującej. Dokument powinien jednak mieć dla państwa, które poprosiło o pomoc – a polski rząd poprosił Komisję Wenecką o pomoc – istotne znaczenie.
Prof. Ireneusz Kamiński, sędzia ad hoc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka / Dziennik Gazeta Prawna
Niektórzy mówią, że Komisja Wenecka szantażuje Polskę.
To złe sformułowanie, wyjątkowo niefortunne. Członkowie Komisji Weneckiej się nie wprosili do Polski, lecz zostali zaproszeni. Ich zadaniem było przyjrzenie się sytuacji, w której się znaleźliśmy. Władza krajowa dostrzegła problem, w przeciwnym razie nie skierowałaby zaproszenia. Teraz dostajemy propozycję rozwiązania. Nie możemy się więc obrażać ani mówić o szantażu, gdy ktoś wyciąga do nas pomocną dłoń.
Wiele wskazuje jednak na to, że ta pomocna dłoń zostanie odtrącona.
To dziwne, biorąc pod uwagę, że to my najpierw wyciągnęliśmy rękę. To też niepokojące, bo autorytet komisji trudno podważać.
Nie tak trudno. Po wycieku projektu opinii ustalono, że członkowie komisji źle przytoczyli przepisy polskiej ustawy o TK.
Błąd to błąd, oczywiście lepiej, gdy do niego nie dochodzi. Ale między innymi po to jest etap przygotowania projektu, który zostaje przesłany do rządu zainteresowanego państwa, by nie było ich w ostatecznej wersji dokumentu. Podważanie autorytetu Komisji Weneckiej z tego powodu to jedynie szukanie pretekstu, by ją zdyskredytować. Zupełnie niepotrzebne i zasmucające zachowanie.
Co będzie dalej? Polska zlekceważy opinię i nic się nie wydarzy, sprawa rozejdzie się po kościach?
Rada Europy dysponuje narzędziami, które może zastosować, gdy ktoś sprawia problemy w rodzinie demokratycznych państw. Zacznie się od dyskusji na temat sytuacji w Polsce. Wariant dalej idący to nawet pozbawienie praw polskich parlamentarzystów delegowanych do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Wariant skrajny to wyjście Polski z Rady Europy.
Nie wyobrażam sobie tej ostatniej możliwości.
Ja też nie.
A nawet pozbawieniem praw delegatów władza może się nie przejąć.
Przejęłaby się. Wystarczy popatrzeć na sankcje, właśnie ograniczenie praw w Zgromadzeniu Parlamentarnym nałożone na Rosję. Moskwa czuje dyskomfort. Sankcje chce zmienić, oczywiście na swoich warunkach, co jej się nie udaje. Nikt nie chce być napiętnowany w środowisku międzynarodowym.
Możliwy jest też wariant, gdy Rada Europy nic więcej nie zrobi, uzna, że to decyzja Polski, czy się dostosuje do opinii Komisji Weneckiej, czy też nie.
Sądzę, że jeśli Polska zlekceważy opinię, reakcja pojawi się dość szybko. Musimy pamiętać o tym, że problem dotyczy Trybunału Konstytucyjnego, więc instytucji szalenie istotnej z punktu widzenia poszanowania zasad obowiązujących w demokratycznym państwie prawa. Dobra rodzina szuka rozwiązania problemów, a nie zamiata je pod dywan.