Chciałbym się od ciebie dowiedzieć, opozycjo, jaki masz plan. Wiem, nauczyłem się już tego na pamięć: PiS jest zły. Ale co zamierzasz robić, jak już go od władzy odsuniesz? Wrócić do III RP? Dalej będziemy udawać, że był to kraj najlepszy z możliwych i nic lepszego nie mogło nas spotkać?
Mamy zapomnieć o zdeformowanym rynku pracy, absurdalnie rozłożonych podatkach, zdegenerowanym wymiarze sprawiedliwości i Polsce powiatowej, którą od lat z uporem próbowałaś odciąć od świata? Pytam, bo jakoś dziwnie w tej sprawie milczysz.
Pal licho numerki. Był trzecia Rzeczpospolita, była (i chyba jest) czwarta, może być piąta. Społeczeństwo od dawna podzielone i oznakowane, zbroi się i szykuje do ostatecznej rozgrywki. Wiele w tym waszej zasługi. Dziś liżesz rany (Platforma) bądź uczysz się polityki (Nowoczesna) i próbujesz przekonać nas, wyborców, że wszystko jest jasne. Ty – ta dobra, obrońca demokracji, zasad i porządku, PiS – ten zły. Ale to wiemy od lat. Problem w tym, że nie wiem, co zamierzasz. Znów mam się ustawiać w kontrze, być przeciw? Nie mam już ochoty. Chcę wiedzieć, dlaczego miałbym wybrać właśnie ciebie. Bo krzyczysz głośno przeciw Kaczorowi? Uprzedzam, ogłuchłem. Mieszkałem kiedyś pod korytarzem powietrznym na Okęcie, nad domem latały samoloty, wiem, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Po jakimś czasie to nawet nie przeszkadza. Trochę jak z Kaczyńskim – dziś irytuje, za rok czy dwa ludzie uznają go za oczywistość. Tego powinnaś się obawiać.
Pytam, bo słyszę, że było świetnie. Trzeba tylko odsunąć Kaczora i wrócić do przeszłości. To mnie przeraża najbardziej. Podejrzenie, że twoim pomysłem jest krok w tył, nie w przód.
Gospodarka, głupcy
Tak długo pochylałaś się nad ciepłą wodą w kranie, tak wiele uwagi jej poświęcałaś, że w końcu się zagotowała. Poparzył nas trochę ten kapitalizm. Nie wymyślono lepszego ustroju, o jego atrakcyjności świadczą miliony uchodźców głosujących nogami, wcale nie jestem jednak przekonany, że my – w III RP – wybraliśmy jego wariant najlepszy z możliwych. Nie chodzi tu o afery, mniejsze lub większe, te zdarzają się w każdym ustroju. O jakości systemu świadczy to, czy ujrzą one światło dzienne i czy zostaną rozliczone. Chodzi o kult indywidualizmu, którym karmiono naszą duszę. Efekty przerosły najśmielsze oczekiwania. Poniewierany i wykorzystywany w pracy kreatywny pracownik, gdy już w końcu pęknie, odejdzie i założy własną firmę, tak samo będzie traktował swoich podwładnych, bo tylko taki model zarządzania zna. Biznesmen, którego kontrahent naciął na płatnościach, tak samo traktuje klientów. Związkowiec, który głośno gardłuje o umowach śmieciowych, zatrudni w organizacji na zleceniu, bo taniej. Wójt zgodzi się na budowę farmy wiatrowej wbrew mieszkańcom, bo przecież wie lepiej.
Można powiedzieć: tak to w kapitalizmie, każdy walczy o swoje. Ale kapitalizm to taki elastyczny ustrój, który można lepić według własnego uznania. Inaczej lepią go Francuzi i Niemcy, inaczej Norwegowie i Szwedzi, inaczej Chińczycy czy Amerykanie. My wybraliśmy tę najdrastyczniejszą wersję, rodem z XIX w. Jakby cywilizacyjne zdobycze poprzedniego wieku – urlopy, ograniczenie czasu pracy, regulacje branżowe, normy – nie istniały. Kto wyszarpie większy kawałek tortu, ten zwycięzca, pozostali się nie liczą.
Czy znów chcesz mnie karmić Balcerowiczem? Był, zrobił transformację, jak potrafił, pierwszy na świecie przechodził tę drogę i miał odwagę, za co należy mu się szacunek. Choć czasami robił prawą ręką przez lewe ucho. Ale świat się zmienił. On nie. I to nie jest pozytywna wiadomość. Stałość poglądów rzadko jest zaletą, zwykle to świadectwo dogmatyzmu. Czy w czasach permanentnego kryzysu, w którym świat znajduje się od ośmiu już lat, naprawdę największym problemem jest zrównoważony budżet i redukcja zadłużenia? A może skok rozwojowy jest możliwy tylko przy udziale państwowych instytucji? Chciałbym od ciebie usłyszeć odpowiedź. Nie tę, którą słyszałem do tej pory: że jest dobrze. Że umowy śmieciowe to wymysł mediów, a łamanie kodeksu pracy to sporadyczne przypadki, bo my mamy właśnie tu, pod ręką, odpowiednie tabelki z Państwowej Inspekcji Pracy, a z nich wynika, że jest w porządku. Nie jest.
Czy chcesz utrzymać system, w którym biedniejszy płaci większe podatki niż bogaty? Dla tego drugiego zawsze znajdowałaś wytłumaczenie: wyniósł się z raju podatkowego, bo mamy globalizację, nie mamy na to wpływu. Ale stworzył miejsca pracy. Tych mniej majętnych tak łatwo nie rozgrzeszałaś. Dlaczego?
Co jest rzeczą państwa?
A propos państwa – został nam jakiś skarlały ochłap. Gdy rządziłaś, wypisałaś na sztandarach dyrdymały o ograniczaniu jego roli i tak się w tym ograniczaniu zapędziłaś, że dziś trudno w ogóle ustalić, jakie ma ono względem obywateli obowiązki. Wpisałaś do konstytucji darmową służbę zdrowia i zaraz kazałaś za nią płacić. Nie, nie sobie, państwo ma czyste ręce, miliardy płyną do prywatnych firm, które rozpychają się tam, skąd państwo się wycofuje. Ale to w końcu jak ma być? Polikwidowano połączenia kolejowe i autobusowe do małych miejscowości, wciskając okrągłe gadki o wolnym rynku i rachunku ekonomicznym, w ogóle się zastanawiając, jak ten wolny rynek ma tam dotrzeć. Samolotem? Tak, pobudowaliście lotniska, ale raczej jako pomniki własnej chwały niż węzły transportowe.
Rację miał wyklinany Bartłomiej Sienkiewicz. „Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje – dlatego, że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością”. Państwo nie może w trudnych sytuacjach udawać, że go nie ma. Jak w Warszawie, w sprawie reprywatyzacji. Kolejne grunty i nieruchomości wpadają w ręce ludzi skupujących roszczenia. Nie ma to nic ma wspólnego z naprawianiem błędów przeszłości i sprawiedliwością, jest czysty biznes. Stołeczni urzędnicy te wnioski reprywatyzacyjne uwzględniają, bo takie jest prawo. A prawo – rzecz państwa. Cóż z tego, skoro państwo chowa głowę w piasek. Trudna sprawa, nie da się, komplikacje, pracujemy nad tym. I tak 27 lat. Jakie więc, droga opozycjo, ma być to państwo? Bo jakie PiS-owskie, to wiemy – twarde, nieugięte i nasze (czytaj: ich).
Leczenie Seremetem
W ubiegłotygodniowym Magazynie DGP Mira Suchodolska przypomniała sprawę trzech biznesmenów, którzy przez zmowę skarbówki i prokuratury, na podstawie fałszywych oskarżeń, zostali pozbawieni majątku i skazani. Ta historia została pokazana w głośnym filmie „Układ zamknięty”. I co? Sądy różnych instancji zajmowały się sprawą trzynaście lat. Zgadzam się, Zbigniew Ziobro jak zbawca wymiaru sprawiedliwości to koncept kuriozalny, ale czy to nie ty, (dzisiejsza) opozycjo, leczyłaś ten system Seremetem? Tym samym, który jako prokurator generalny powtarzał wszem i wobec, że prokuratura działa sprawnie? Że jest niezależna?
Pytam, bo słyszę, że było świetnie. I że znów może być. Trzeba tylko odsunąć Kaczyńskiego od władzy i wrócić do przeszłości. To mnie przeraża. Dalej będziemy udawać, że był to kraj najlepszy z możliwych? Mam zapomnieć o zdeformowanym rynku pracy, absurdalnie rozłożonych podatkach, zdegenerowanym wymiarze sprawiedliwości i Polsce powiatowej, którą z uporem próbowaliście odciąć od świata?
Niewiele jest elementów państwa tak nieudolnych jak wymiar sprawiedliwości. Od góry do dołu – od sędziów, przez prokuratorów, po adwokatów, radców i notariuszy – wszyscy przekonują, że robią dokładnie to, co powinni, i w dodatku z dobrymi efektami. Są zresztą jedynymi, którzy tak to widzą. Teraz nastał Zbigniew Ziobro, który wykonał – to chyba w waszym stylu – krok wstecz. Minister sprawiedliwości będzie jednocześnie prokuratorem generalnym. Jego uprawnienia będą wielkie. Tak właśnie PiS widzi naprawę instytucji – stawiamy na jej czele swojego człowieka i tylko z racji tego, że on nasz, prawy i sprawiedliwy, instytucja ma lepiej działać. Wszyscy wiemy, że akurat z tego powodu tak nie będzie. Ty, droga opozycjo, też to wiesz. Więc dalej, jak za czasów minionych, będziesz wymachiwała wyborcom tabelkami przed oczami i przekonywała, że obiektywne instytucje ze świata wystawiły nam dobra ocenę, więc taka jest rzeczywistość, a malkontentom mówimy stanowcze nie? A jeśli chcesz to naprawić, to jak? Wyszukując innego Seremeta? Chciałbym to wiedzieć.
Ciuciubabka z rodzicami
I jeszcze edukacja, mój prywatny symbol III RP. Miliony magistrów z wiedzą na poziomie średniej klasy liceum, wykłady dla 200-osobowych audytoriów, ćwiczenia dla 50-osobowych, miernoty przepychane na egzaminach z polecenia rektora, bo czesne piechotą nie chodzi, wyższe szkoły tego i owego w powiatowych miastach. Tak się kończy zachłyśnięcie wskaźnikami. Jakość nieistotna, liczy się masa. Owa masa pracuje potem na kasach w Biedronce, robi za pomoc biurową albo nic sobie już z Polski nie robi, tylko emigruje, bo czuje się oszukana.
Może to i dobrze, bo gdyby jej dzieci załapały się na reformę sześciolatków, dopiero przeżyłaby traumę. Taki dobry pomysł tak koncertowo zepsuć? Za to należy się jakiś puchar. Najpierw reformę rozmiękczyłaś, a gdy już w końcu weszła w życie, udawałaś, że to droga usłana różami. Szkoły są nieprzygotowane? Jak to nie, spytaliśmy dyrektora, on twierdzi, że są. Przecież nie kłamie, prawda? Kazaliśmy, by sześciolatki nie siedziały przez całą lekcję w ławkach, jesteśmy dorośli, wiemy, że jeszcze nie potrafią. Co, siedzą? Pytaliśmy dyrektorów, oni mówią co innego. Ciuciubabka z rodzicami była tak irytująca, że gdy przyszedł PiS i powiedział, że z tym skończy, rodzice odetchnęli z ulgą.
No więc jak będzie? Z tobą, opozycjo, i z nami, wyborcami? Masz jakiś plan? Wizję? Bo PiS ma. Brutalną, lekko autorytarną, dla milionów – nieprzekonującą. Ale ma.
Żeby stracić władzę, musi mieć z kim przegrać.
Pamiętasz, opozycjo, z kogo to cytat?