Lech Wałęsa prosi IPN o kopie wszystkich pism, które stawiają go w złym świetle. Na swoim mikroblogu nazywa je dokumentami, "które Wam się nie podobają, które są brzydkie". Były prezydent chce udowodnić, że zostały one podrobione.

Dla przykładu Lech Wałęsa wskazuje jedno z pism z nazwiskami dziewięciu osób. Twierdzi, że na pewno nie zna i nie spotkał się z dwójką z nich: z Janem Górskim i Stanisławem Oziembłą. Proponuje, aby zapytać te osoby, czy mógłby na nich donosić nigdy ich nie spotykając.

Dokumenty z domu Czesława Kiszczaka udostępnione przez IPN Lech Wałęsa nazwał "sfabrykowanymi z premedytacją materiałami, paszkwilami, pomówieniami oraz kłamstwami". Zapewnił, że nie ma z nimi nic wspólnego. Jak zaznacza na swoim mikroblogu, irytują go "pojęcia strachu, zdrady, przekupstwa, współpracy", które mu się przypisuje. "Mnie to nie dotyczy" - pisze Wałęsa.

Były przywódca "Solidarności" twierdzi, że gdyby miał powtórzyć swoją życiową drogę, niczego by w niej nie zmienił. Dotyczy to również "otarcia się o służby PRL". Dodaje, że w przeszłości działał według swojej koncepcji walki z komunizmem. "Kto z Was, bohaterzy, wtargnąłby w czasie bijatyk do komendy milicji i wynegocjował wypuszczenie więźniów i o odebranie ich wystąpił z okna komendy? - pisze Lech Wałęsa. "Kto z was nie pozwoliłby, aby generał Kiszczak został premierem?" - pada kolejne pytanie na mikroblogu polskiego laureata pokojowej Nagrody Nobla.

Lech Wałęsa pisze, że to, co "pokazuje bezczelnie IPN" nie powstało przy jego udziale. Dodaje, że to "nieźle przygotowana prowokacja" i zamierza to udowodnić.