Kreml zaprzecza jakoby rosyjskie lotnictwo zbombardowało szkołę w Syrii. W ubiegłym tygodniu na miejscowość Anjara koło Aleppo spadły bomby, w wyniku czego śmierć poniosło ośmioro dzieci.

Zachód mówi o zbrodni wojennej i oskarża Rosję. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odpowiada, że Moskwa kategorycznie odrzuca takie słowa. "Tym bardziej, że autorzy tego typu oświadczeń nigdy nie potrafią udowodnić swoich bezpodstawnych oskarżeń" - dodał.

Nalot potępiło ONZ. Rzecznik Wysokiego Komisarza do spraw Praw Człowieka stwierdził, że jeśli atak na szkołę był zamierzony, może się okazać zbrodnią wojenną. Wskazał też, że w tym rejonie latają najczęściej rosyjskie i syryjskie samoloty. "Te kraje powinny wiedzieć, kto odpowiada za ten nalot" - dodał.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk mówił natomiast podczas wizyty w Atenach, że Rosja bombardując Syrię, daje niewielką nadzieję na pokój w tym kraju. Premier Turcji Ahmet Davutoglu uznał natomiast całe zdarzenie za "barbarzyństwo" Rosji.

Rosyjskie lotnictwo prowadzi bombardowania w Syrii od września ubiegłego roku. Zachód oskarża Moskwę o to, że naloty są wymierzone nie w Państwo Islamskie - co było oficjalnym celem operacji - ale w syryjską opozycję.