Tureckie siły zaatakowały pozycje bojowników kurdyjskiej Partii Unii Demokratycznej działającej w północnej w Syrii. Informacje o ataku przeprowadzonym w prowincji Aleppo potwierdził premier Turcji, Ahmet Davutoglu.

Jednocześnie szef rządu w Ankarze zażądał, by Kurdowie opuścili zajmowane w tej części Syrii miasto Azaz i jego okolice. Jak mówił Davutoglu, Turcja weźmie odwet za każdy krok podjęty przez kurdyjskie jednostki.

Turecka agencja informacyjna Anatolia donosi również o incydencie na turecko-syryjskiej granicy. Tureccy wojskowi odpowiedzieli tam ogniem na ostrzał posterunku granicznego. Według doniesień agencji ogień w stronę turków otworzyli żołnierze armii syryjskiej.

Tymczasem Stany Zjednoczone wezwały Turków do zaprzestania ataków zarówno na pozycje kurdyjskie, jak i wojsk prezydenta Syrii Baszara al-Asada. Jak napisał w specjalnym oświadczeniu rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu John Kirby, Stany Zjednoczone są zaniepokojone sytuacją w północnej Syrii. Zapowiedział, że Waszyngton podejmie działania w celu rozładowania napięcia między wszystkimi uczestnikami konfliktu.

Wcześniej turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu zasugerował, że Turcja wraz z Arabią Saudyjską mogą rozpocząć operację lądową przeciwko dżihadystom w Syrii. Jak mówił, Ankara, choć oskarżana o opieszałość w walce z Państwem Islamskim, ma najbardziej konkretny plan, jak rozprawić się z dżihadystami. Poinformował też, że Arabia Saudyjska wysyła samoloty do tureckiej bazy wojskowej Incirlik, która ma kluczowe znaczenie dla koalicji państw zachodnich, skierowanej przeciwko terrorystom. Lotnictwo Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji korzystało z bazy, przeprowadzając naloty na dżihadystów. Na razie nie wiadomo, ile samolotów wyśle do Incirlik Arabia Saudyjska.