Szef MON Antoni Macierewicz ma skierować do prokuratury pytania w sprawie reakcji polskich instytucji państwowych na katastrofę smoleńską. Sprawa ma związek z ujawnionym w końcu tygodnia przez media protokołem zniszczenia 400 stron tajnych dokumentów i meldunków. Był to "Dziennik Działania Dyżurnych Sił Operacyjnych Sił Zbrojnych RP" z dnia katastrofy smoleńskiej.

Pytania ministra mają dotyczyć tego, czy prokuratura po katastrofie smoleńskiej wystąpiła do wszystkich instytucji w Polsce o przekazanie informacji w sprawie działań tych organów w reakcji na rozbicie się tupolewa. Szef MON zada również pytanie, czy prokuratura zapoznała się z w odpowiednim czasie ze zniszczonym w lutym 2012 roku dziennikiem działania.
Wczoraj list do mediów w sprawie zniszczonych dokumentów przesłał podpułkownik rezerwy Sławomir Komisarczyk, Dyżurny Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych RP. Przedstawia swoją wiedzę na temat zapisów dotyczących katastrofy smoleńskiej, jakie znalazły się w zniszczonym 400-stronicowym dokumencie.

Twierdzi, że wypadku dotyczył tylko jeden wpis i mieścił on się na 3-5 stronach. Według niego, zapisy te miały dotyczyć "chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie w ramach istniejącego schematu powiadamiania". Jego zdaniem, "nic szczególnego w zniszczonym dokumencie nie było, bo być nie mogło". "Żadne tajne, czy mniej tajne służby nie informowały nas o katastrofie, bo nie miały takiego obowiązku"- napisał podpułkownik Komisarczyk. Dokument zatem - według wojskowego - zawierał informacje, kogo powiadomiono, a kogo próbowano powiadomić - bezskutecznie. Kolejne meldunki- według niego - dotyczyły udziału wojska w sprowadzaniu zwłok, pogrzebów i spraw logistycznych. Jak pisze emerytowany podpułkownik, najważniejsze sprawy zapisywano w tak zwanym Sprawozdaniu Dobowym, którego się nie niszczy i odsyła do archiwum, a także w tak zwanym Meldunku Sytuacyjnym kierowanym między innymi do ministra obrony narodowej, do jego kancelarii tajnej.

W związku z listem podpułkownika, rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz informuje, że Sławomir Komisarczyk nie był 10 kwietnia 2010 roku w pracy w Dyżurnej Służbie Operacyjnej Sił Zbrojnych RP, co oznacza, że nie może posiadać żadnej wiarygodnej wiedzy na temat informacji z dyżuru tego dnia. Dyżur kierownictwa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w dniach 10-11 kwietnia 2010 roku pełnił generał Bogusław Pacek.

W komunikacie MON napisano też, że w Dzienniku Działań Dyżurnych Sił Operacyjnych Sił Zbrojnych RP powinny znaleźć się wszystkie informacje dotyczące: meldunków, decyzji, wykonywanych i odbieranych połączeń, współpracy służb oraz jednostek organizacyjnych MON i Wojska Polskiego, co miało istotne znaczenie dla sytuacji kryzysowej w tym dniu. Stąd też waga tego dziennika. Przypomina się też, że zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami, niszczenie tego typu dokumentów było zabronione.
Rzecznik MON informuje, że w resorcie rozpoczęto prace, których celem jest odtworzenie meldunków i wszystkich wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku w Wojsku Polskim.
W ocenie ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, zniszczenie wojskowych meldunków, które 10 kwietnia 2010 roku napływały do Sztabu Generalnego, miało na celu utrudnienie lub - jak się wyraził - w niektórych aspektach uniemożliwienie wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Decyzję o zniszczeniu dziennika działania podjęto 1 grudnia 2011 roku. Protokół sporządzono z polecenia szefa Centrum Zarządzania Kryzysowego w lutym 2012 roku. Dokument wystawiono 21 lutego. Natomiast ostateczne zniszczenie nastąpiło 6 dni później w Centralnym Punkcie Niszczenia Dokumentów. W sumie zniszczono 400 stron kart lub dokumentów. W protokole nie pojawiają się żadne nazwiska.