Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przygotowuje Europejczyków na epidemię. Ale to tylko jedno z wielu, i to wcale nie największych, zagrożeń ostatnich lat.
Niektórzy eksperci uważają, że z powodu rozprzestrzenienia się zika w Brazylii, powinno się odwołać tegoroczne igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Szacuje się tam liczbę chorych na ponad 4 tys., a w sąsiadującej Kolumbii – na 20,5 tys. (ponad 2 tys. to kobiety w ciąży). Komitet organizacyjny Rio 2016 otrzymał już zalecenia od WHO mające zwiększyć bezpieczeństwo sportowców. Linie lotnicze Lufthansa oraz Air France proponują przeniesienie na inne trasy swoich pracowników mających obawy przed wirusem. Ma to na celu przede wszystkim ochronę kobiet starających się o dziecko lub będących w ciąży, bowiem zakażenie może wywołać mikrocefalię (małogłowie) u płodu.
Jednak zika to kłopot porównywalny z innymi mutacjami wirusów, które są straszne głównie w mediach. Ofiary? Rzeczywiście są. Ale liczone w setkach lub nawet tysiącach razy mniej niż w przypadku popularnej grypy, która na nikim nie robi wrażenia.
Co zatem z turystami, którzy szykują się na igrzyska? – Niech ludzie wybierają się na olimpiadę, jeśli chcą – komentuje prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych. I dodaje, że zakażenie wirusem zika przebiega relatywnie łagodnie. 80 proc. osób w ogóle nie ma objawów klinicznych. A jeśli już się pojawią, to przypominają znane nam wcześniej wirusówki. Czyli mogą wystąpić gorączka, bóle mięśni i stawów oraz wysypka. Zdecydowana większość ludzi zdrowieje. – Zarażony wirusem przeciętny człowiek co najwyżej przeleży tydzień w łóżku – twierdzi prof. Horban.
Jeżeli chodzi o kobiety w ciąży, to ekspert uważa, że one zawsze powinny unikać podróży do innych krajów, zwłaszcza do tych tropikalnych. Ale nie dlatego, że zika jest szczególnie niebezpieczny. Po prostu ryzyko uszkodzenia płodu jest tak samo duże jak w przypadku każdego innego wirusa.
Dla koncernów farmaceutycznych nowe zagrożenia oznaczają jednak nowe zamówienia. Pfizer, Johnson and Johnson, Merck, Takeda Pharmaceutical czy Sanofi już prześcigają się w opracowaniu szczepionki, która uratuje świat, a przy okazji znacząco zwiększy zasobność ich portfeli. W 2009 r. w obliczu epidemii świńskiej grypy (AH1N1) ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz odmówiła kupna szczepionek, które miały nas ochronić przed rzekomym gigantycznym zagrożeniem. Argumentowała, że były one krótko testowane i nie wiadomo, jakie są ich skutki uboczne. A eksperci zarzucali, że Europejska Agencja Medyczna, która zaakceptowała szczepionki, była w większości finansowana przez duże firmy farmaceutyczne. Obecnie zdaniem ekspertów AH1N1 nie jest bardziej niebezpieczny od zwykłej grypy, która zabija głównie osoby powyżej 65. roku życia.
W ostatnich latach mamy coraz częściej do czynienia z medialnymi doniesieniami o nowych epidemiach: nowa odmiana eboli, MERS, SARS, ptasia grypa, koronawirusy, wirus Nipah, wirus Hendra – wszystkie odbiły się szerokim echem, a zabiły relatywnie niewiele osób. Skąd biorą się nowe szczepy wirusów? – Największe szanse na przeżycie mają wirusy, które szybko się replikują – mówi prof. Horban. To pociąga za sobą pomyłki przy składaniu kwasu nukleinowego. Miliardy nieudanych mutantów giną. Ale część w pewnych warunkach potrafi przetrwać nawet lepiej niż oryginalny wirus, i to one sprawiają, że chorujemy. Bowiem brakuje nam odporności na tego typu osobniki. – Większa liczba zachorowań jest też związana ze zmianą naszego stylu życia – mówi prof. Horban. Ludzie migrują po całym świecie i mają kontakt z nowymi szczepami wirusów. Ponadto liczba ludności rośnie w astronomicznym tempie (szacuje się, że w 2024 r. przekroczy 8 mld). Z powodu przeludnienia, zamieszkuje się tereny, gdzie wcześniej nie żył człowiek. Wycina się lasy, niszcząc naturalne legowiska zwierząt, które muszą migrować na inne tereny, zabierając ze sobą własne wirusy. Inne zwierzęta przewozimy sami (nielegalny import). Nie bez znaczenia jest też przemysłowa hodowla, gdzie wirusy mutują na tak samo wielką skalę, jak ludzie mnożą drób, bydło czy świnie. Nowe epidemie stają się częścią naszego życia. Lecz epidemie zabijające połowę ludności danego kontynentu, jak dżuma czy czarna ospa, obecnie nie wydają się realne.
1 bln dol. szacowana przez „The Atlantic” wartość globalnego rynku farmaceutycznego.
24 mld dol. wart jest, według tego samego źródła, rynek wszystkich szczepionek.
4 mld dol. to wartość światowego rynku szczepionek na grypę.