Chadecy i socjaliści forsują zmiany wzmacniające Komisję i własną pozycję w europarlamencie.
Ta sama osoba mogłaby być jednocześnie szefem Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej, i to bez konieczności zmieniania traktatów, na mocy obecnego traktatu lizbońskiego. Takie rozwiązanie proponuje raport opracowywany przez europosłów Elmara Broka i Mercedes Bresso. Raport powinien być przyjęty przed wakacjami. Jednocześnie trwają prace nad zmianą regulaminu Parlamentu Europejskiego. Mają one przyczynić się do usprawnienia jego pracy i przyspieszenia procedowania.
To ostatnie rozwiązanie, nad którym pracuje specjalna komisja parlamentarna, forsują wspólnie dwie największe grupy w PE, czyli chadecy i socjaliści. Obecnie każda grupa polityczna bądź grupa 40 posłów może skutecznie zażądać głosowania jawnego lub podzielonego (gdy głosuje się nie nad całością dokumentu, ale oddzielnie nad poszczególnymi jego punktami). Ponieważ w PE transparentność nie jest normą (co do zasady jawne są tylko ostateczne głosowania nad całością rezolucji ustawodawczej), prawa grup politycznych są narzędziem rozszerzającym przejrzystość prac.
Chadecy i socjaliści idą w przeciwnym kierunku i proponują, by głosowanie jawne było możliwe tylko wtedy, gdy zawnioskuje o to grupa aż 140 posłów. W praktyce oznaczałoby to wzmocnienie dominacji dwóch największych grup politycznych. Nigdy w historii PE nie zdarzyło się, by którakolwiek z innych frakcji dysponowała większą liczbą mandatów. Już teraz przedstawiciele organizacji pozarządowych narzekają na brak przejrzystości głosowań, a politycy mniejszych frakcji – na marginalizowanie przez chadeków i socjalistów.
Dlatego konserwatyści z inicjatywy europosła PiS Kazimierza Michała Ujazdowskiego zawiązali sojusz z innymi mniejszymi grupami, by zablokować zmiany. – Jeśli chcemy Europy obywateli, wolnej ekspresji poglądów i transparentności, musimy się przeciwstawić tej tendencji. Te ryzykowne propozycje zwiększą dominującą pozycję chadeków i socjalistów. Nie mówiąc już o tym, że takie rozwiązania są wodą na młyn dla postaw eurosceptycznych – powiedział Ujazdowski w rozmowie z DGP. Inicjatywę konserwatystów wsparli przedstawiciele zielonych, liberałów i części grup eurosceptycznych.
O wiele poważniejsze w skutkach, aczkolwiek realizujące podobną ideę, są propozycje zawarte w raporcie niemieckiego chadeka Elmara Broka i włoskiej socjalistki Mercedes Bresso. Dokument proponuje połączenie w jednym ręku funkcji szefów Komisji (obecnie jest nim Jean-Claude Juncker) i Rady Europejskiej (Donald Tusk). Właściwie jest to propozycja potężnego umocnienia szefa KE, bo to on po wyborze przez PE miałby automatycznie stawać na czele Rady Europejskiej. A wszystko to bez konieczności zmiany traktatów.
– Chcemy tylko pokazać, jakie możliwości daje nam traktat lizboński. Jedna z nich, którą stosuje się obecnie, zakłada odrębny wybór szefa Rady Europejskiej i szefa Komisji. I są to dwie oddzielne funkcje. Ale druga możliwość, uwzględniona przez traktat lizboński, to wybór szefa Komisji i Rady Europejskiej w porozumieniu między Radą Europejską a Parlamentem Europejskim i faktycznie połączenie tych dwóch stanowisk – przekonuje Elmar Brok. Byłoby to rozwiązanie bezprecedensowe, bo czyniłoby z Komisji prawdziwy europejski rząd o wielkiej sile politycznej.
– Zapewniłoby to większą efektywność i możliwość realnego działania. Niwelowałoby też niebezpieczeństwo rywalizacji kompetencyjnej między przewodniczącymi, wreszcie oznaczałoby oszczędności i mniejszą biurokrację. Nasz raport nie ma jednak na celu wymuszenia zmian, a jedynie pokazanie niewykorzystanych możliwości tkwiących w traktacie lizbońskim – dodaje Brok. Zupełnie inaczej widzi to Ujazdowski. – To bardzo niebezpieczna propozycja. Raport idzie w kierunku pogłębienia integracji i bagatelizuje zgłaszaną przez Wielką Brytanię i kilka innych państw potrzebę Unii bardziej zdecentralizowanej – podkreśla.
– Raport nie uwzględnia idei umocnienia parlamentów narodowych, co osłabia wpływ krajów członkowskich. A połączenie dwóch najważniejszych unijnych stanowisk oznacza absolutne zwiększenie siły instytucji unijnych kosztem siły państw członkowskich – dodaje. Taka koncepcja byłaby dużym krokiem w stronę federalizacji Wspólnoty, co, biorąc pod uwagę odmienne tendencje w kolejnych krajach członkowskich, byłoby też przeciwne nastrojom społecznym – argumentują przeciwnicy zmian.
Prace nad raportem powinny się skończyć późną wiosną. Mógłby on zostać poddany pod głosowanie być może już na majowej sesji plenarnej w Strasburgu. Nie będzie on miał mocy sprawczej, ale może nadać kierunek debacie o instytucjach i posłużyć przy okazji eurowyborów w 2019 r. Gdyby wcześniej udało się zmienić regulamin PE, przyjęcie propozycji Broka i Bresso byłoby jeszcze łatwiejsze.