Prezydent Rouhani podpisuje kontrakty z Włochami i Francuzami. Zachęca też do inwestowania Amerykanów. Z wyrzutka społeczności międzynarodowej Iran staje się najbardziej pożądanym partnerem gospodarczym. Choć minęło zaledwie kilka dni od zniesienia międzynarodowych sankcji nałożonych na ten kraj w związku z jego programem nuklearnym, wyścig o wielkie kontrakty już trwa w najlepsze. Ale nie wszyscy na tym skorzystają.
W miniony weekend wizytę w Teheranie złożył przywódca Chin Xi Jinping. Pekin już od kilku lat jest największym partnerem handlowym Iranu i zamierza tę pozycję umocnić. Xi Jinping i irański prezydent Hassan Rouhani podpisali 17 umów gospodarczych, w tym dotyczącą Nowego Jedwabnego Szlaku, czyli lądowych i morskich połączeń z Chin do Europy, którego odnoga ma przechodzić także przez Iran. Obaj prezydenci ustalili, że wymiana handlowa między ich krajami wzrośnie w ciągu najbliższej dekady do 600 mld dol. Biorąc pod uwagę, że w 2014 r. obroty wyniosły 52 mld, plany są ambitne.
Z kolei w tym tygodniu Rouhani – wraz ze 120-osobową grupą ministrów i przedsiębiorców – odwiedza Włochy i Francję, czyli te państwa, które przed wprowadzeniem sankcji najbliżej współpracowały z Iranem. W Rzymie podpisano umowy na kwotę 17 mld euro, dotyczące m.in. transportu irańskiego gazu, budowy statków oraz włoskich inwestycji w przemyśle stalowym. – To dopiero początek długiej podróży. Jest wiele sektorów, w których musimy współpracować ściślej – oświadczył włoski premier Matteo Renzi. Z Rzymu Rouhani ze swoją świtą udał się wczoraj do Paryża, gdzie czekają na niego następne umowy gospodarcze. Wśród nich m.in. uzgodniony już wstępnie kontrakt z Airbusem na zakup 114 samolotów, w tym kilkudziesięciu sztuk najpopularniejszego modelu tego producenta – A320. Przy czym to dopiero początek zamówienia, bo jak powiedział minister transportu Abbas Akhoondi, Iran w ciągu najbliższych kilku lat będzie potrzebował ok. 500 nowych samolotów. Irańskie lotnictwo jest jednym z tych sektorów, które najbardziej odczuwały skutki sankcji. Brak możliwości kupna nowych maszyn czy nawet części do nich powodował, że irańscy przewoźnicy korzystali z bardzo leciwych samolotów, co odbija się na bezpieczeństwie. Teheran chce, żeby po zniesieniu sankcji narodowe linie Iran Air stały się ważnym regionalnym przewoźnikiem i rozmawia już ze Stanami Zjednoczonymi o przywróceniu – po prawie 40 latach przerwy – bezpośrednich połączeń do tego kraju.
Zresztą Rouhani zachęcił też Amerykanów do gospodarczego zaangażowania w Iranie, przekonując, że to sytuacja, na której obie strony wygrają. – Jeśli amerykańscy inwestorzy czy liderzy tamtejszej gospodarki chcą przyjechać i zainwestować, to z mojego punktu widzenia nie ma problemu – oświadczył irański prezydent.
Problem nadal jest jednak po stronie Waszyngtonu. W poprzedni weekend zniesiono sankcje nałożone na Iran z powodu programu nuklearnego, czyli m.in. embargo naftowe oraz odcięcie od amerykańskiego systemu finansowego firm handlujących z Iranem, ale w mocy pozostają te nałożone wcześniej przez USA z powodu łamania w Iranie praw człowieka i wspierania przez jego władze międzynarodowego terroryzmu. Te obowiązujące dotyczą jednak tylko firm i obywateli USA, które na razie mogą się tylko przyglądać, jak interesy z Iranem robi ich europejska konkurencja.
Amerykanie na razie są zatem przegranymi w wyścigu o irańskie kontrakty, ale to nie znaczy, że wszyscy, którzy je podpisują, automatycznie wygrają. Nadmierny optymizm tonuje np. rosyjski bank inwestycyjny Renaissance Capital, który przestrzega potencjalnych inwestorów, że ze względu na zbyt silne nieformalne powiązania gospodarki z władzą może ich spotkać podobne rozczarowanie co tych, którzy w latach 90. zdecydowali się wejść na rynek rosyjski.