Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu opowiedziało się 166 posłów, przeciw głosowało 243, a 22 wstrzymało się od głosu. Projekt został skierowany do dalszych prac w sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Projekt m.in. daje możliwość powołania na szefa służby cywilnej osoby, która nie jest urzędnikiem służby cywilnej, znosi wymóg, by nowy szef służby cywilnej w okresie ostatnich pięciu lat nie był członkiem partii, umożliwia obsadzanie wyższych stanowisk w służbie cywilnej, np. dyrektora generalnego urzędu, w drodze powołania.

Sejm nie poparł również wniosku posła PO Marka Wójcika o przerwę w posiedzeniu do czasu uzyskania stanowiska reprezentacji pracowniczej służby cywilnej oraz związków zawodowych: OPZZ i NSZZ "Solidarność", a także Rady Służby Cywilnej, która według projektu ma zostać zniesiona. Jak uzasadniał poseł Platformy, opiniowanie projektów dotyczących służby cywilnej jest obowiązkiem Rady.

Jerzy Meysztowicz (N) przed głosowaniem podkreślił, że skreślenie zapisu o pięcioletnim okresie karencji, jeśli chodzi o przynależność do partii politycznej szefa służby cywilnej, upolityczni ten urząd. "Zamiast tej karencji wpiszmy, że podstawowym wymogiem jest pięcioletnie członkostwo w PiS, będzie szybciej" - mówił.

Posłanka PSL Andżelika Możdżanowska uznała, że zmiany doprowadzą do grupowych zwolnień z obejściem kodeksu pracy; według niej strącą pracę kobiety w ciąży i wyeliminowana zostanie możliwość zatrudniania osób niepełnosprawnych.

"Kogo bronicie?" - pytał posłów PO w odpowiedzi Bartosz Kownacki z PiS. Według niego w ostatnim kwartale wypłacono wysokie premie w administracji rządowej. "Kogo bronicie? Tych ludzi, którzy dokonują skoku na kasę? Czy chodzi o to, by utrzymali ciepłe posadki, by nadal mogli wypłacać sobie premie?" - mówił. "Pan Petru się śmieje, bo dla pana to są drobne - zwrócił się Kownacki do lidera Nowoczesnej. - 50 tysięcy to są pieniądze, których zwykły obywatel w ciągu roku nie zarabia, a urzędnicy służby cywilnej w ciągu kwartału w tej wysokości premie sobie wypłacają".

Według PiS projekt nowelizacji ustawy o służbie cywilnej likwiduje główne mankamenty systemu, porządkuje i naprawia kwestie związane z administracją rządową. Natomiast zdaniem opozycji propozycja PiS to próba upolitycznienia i podporządkowania administracji państwowej.

"Rząd musi oprzeć się na ludziach, którzy nie tylko będą kompetentni i doświadczeni, ale będą się utożsamiać z polityką rządu, którzy nie będą ślepo wykonywać naszej polityki, tylko będą podejmować zadania i decyzje ze zrozumieniem, a także ideową identyfikacją" - podkreślał Artur Górski (PiS) podczas sejmowej debaty nad projektem zmian w ustawie o służbie cywilnej.

Według niego projekt porządkuje i naprawia kwestie związane z administracją rządową; likwiduje główne mankamenty systemu. Poseł PiS wyraził przekonanie, że zawarte w projekcie rozwiązania "unowocześnią administrację, otworzą jej kadry i zasilą nowymi, wartościowymi, wykwalifikowanymi pracownikami, którzy wypełnią zawodowo i rzetelnie powierzone im zadanie".

"Nie chcemy robić rewolucji w kadrach, nie chcemy nikogo krzywdzić, ale musimy mieć pewność, że ambitne zadania, które postawimy przed służbą cywilną, zostaną właściwie i efektywnie wykonane. Nie chcemy zasklepionej w sobie, sztywnej, politycznie zabetonowanej administracji, przesiąkniętej starymi nawykami" - zaznaczył Górski.

Marek Wójcik, zabierając głos w imieniu PO, podkreślił, że przygotowana przez PiS nowela "prowadzi do politycznej czystki w administracji". "W ciągu 30 dni od wejścia w życie ustawy ulegnie rozwiązaniu stosunek pracy z najbardziej doświadczonymi urzędnikami służby cywilnej. Czystka będzie dotyczyła nawet kilku tysięcy urzędników" - ocenił Wójcik.

Miejsce zwalnianych urzędników - mówił poseł Platformy - "zajmą osoby, od których nie wymaga się właściwie żadnych kwalifikacji, poza tym, by w sposób dyspozycyjny realizowały politykę rządu". W jego ocenie propozycje PiS "faktycznie zrujnują służbę cywilną w Polsce". Jak argumentował, "przerwane zostaną ścieżki awansu zawodowego, zburzone zostanie zaufanie urzędników do państwa". "Dyspozycyjnymi urzędnikami zastąpicie urzędników najbardziej doświadczonych" - dodał.

Z kolei Nowoczesna zarzuciła, że przygotowany przez PiS projekt nowelizacji zawiera niezgodne z konstytucją przepisy. Jak mówił Zbigniew Gryglas (N), chodzi o zapis umożliwiający obsadzanie przez polityków wyższych stanowisk w służbie cywilnej włącznie ze stanowiskiem jej szefa. Według posła Nowoczesnej łamie on art. 153 konstytucji.

"Państwo nie chcecie administracji apolitycznej, a przeciwnie, chcecie administracji powoływanej wprost przez polityków i zależnej od polityków" - zwrócił się do posłów PiS, autorów projektu. W jego ocenie wprowadzenie w życie zmian doprowadzi do likwidacji służby cywilnej w Polsce.

Według PSL projekt PiS jest całkowitym bublem prawnym. "Projekt niweczy wiele lat budowania apolitycznej służby cywilnej, jest kolejnym etapem ograniczania demokracji" - oceniła Możdżanowska. Jak mówiła, PiS chce zastąpić "swoimi kolesiami apolityczną kadrę zarządzającą w urzędach i ministerstwach".

"Proponuję zapis na stałe, że szefem służby cywilnej i jego zastępcą może być tylko i wyłącznie człowiek Prawa i Sprawiedliwości" - ironizowała. Zdaniem posłanki PSL, projekt autorstwa PiS to pożegnanie z ideą transparentności. "Wasze pomysły na Polskę to tylko udawania i pudrowanie" - oceniła.

Także klub Kukiz'15 zarzucał PiS upolitycznianie służby cywilnej. Poseł Jakub Kulesza przekonywał podczas debaty, że PiS zamiast zająć się wprowadzaniem niezbędnych reform w Polsce, zajęło się obsadzaniem dobrze płatnych stanowisk. Jak mówił, komuś, kto czyta projekt PiS, nasuwa się myśl, że adekwatna byłaby zmiana nazwy ze służby cywilnej na służbę na usługach partii politycznych.

Kulesza krytykował PiS m.in. za zniesienie wymogu dla kandydata na szefa służby cywilnej posiadania odpowiedniego doświadczenia na stanowisku kierowniczym. Skrytykował PiS także za to, że chce wprowadzić "fikcję apartyjności szefa służby cywilnej poprzez zniesienie zakazu przynależności do partii pięć lat wstecz od jego wyboru". "W przypadku zastępcy szefa służby cywilnej nie trudzicie się nawet na taką fikcję, wprowadzając możliwość jego wyboru także spośród członków partii" - podkreślił poseł klubu Kukiz'15.

Jak dodał, jeżeli PiS chce zwalniać obecnych pracowników, co również zawiera projekt, to "zamiast wymienić ich na swoich, powinno odchudzić aparat państwowy". Wyraził jednak nadzieję, że "nie do końca właściwe rozwiązania" zawarte w projekcie, przyczynią się do zmniejszenia biurokracji, zatrudnienia w administracji rządowej, a nie jedynie do wymienienia stanowisk obsadzonych przez PO na stanowiska obsadzone przez PiS.

Szefowa kancelarii premiera Beata Kempa, odpowiadając na pytania posłów, podkreślała, że obecnie przepisy dotyczące służby cywilnej są obchodzone. Skończmy z fikcją i hipokryzją w sprawie obsadzania stanowisk kierowniczych - apelowała. "Padło tu wiele stwierdzeń, które mogą wynikać albo z nieznajomości specyfiki służby cywilnej, albo z tego, że nie chce się znać tej specyfiki (...), albo po prostu ze złej zwykłej woli, albo dlatego, żeby przeciwnikowi politycznemu dołożyć" - oceniła Kempa.

"Jeśli chce się na stanowisko kierownicze przyjąć urzędnika służby cywilnej, czyli właśnie z owego zasobu, który mamy, to nie można tego zrobić wprost, bo konkurs czasami trwa po prostu trzy miesiące. Np. w przypadku dyrektorów generalnych - prawo na to zezwala - najpierw ustanawia się kandydata na dyrektora generalnego z tego korpusu służby cywilnej zastępującego dyrektora generalnego, potem rozpisuje się ów konkurs, a potem - co pokazuje praktyka - ponad 60 procent tych osób po prostu ten konkurs wygrywa" - mówiła szefowa kancelarii premiera. "No to po co tę fikcję uprawiać? Po prostu skończmy z fikcją i z hipokryzją" - zaznaczyła.

To premier odpowiada za administrację i nie może być tak, że premier RP czy rząd nie może mieć na to wpływu, a tak dzisiaj jest - dodała Beata Kempa. "Jak wyglądało w czasach PO-PSL obsadzanie stanowisk kierowniczych, to świadczą rozmowy pana Burego z panem Kwiatkowskim (...), ale tym zajmują się polskie prokuratury, mam nadzieję, że zajmą się również sądy" - mówiła, zwracając się do krytyków proponowanych przez PiS zmian w ustawie z szeregów byłych partii rządzących.

Kempa podkreśliła, że nie może być mowy o zwolnieniu - po wejściu w życie ustawy - wszystkich urzędników korpusu służby cywilnej. "W tym korpusie mamy ponad 120 tysięcy osób (...). To jest po prostu fizycznie niemożliwe" - zaznaczyła. "Jeśli idzie o stanowiska kierownicze, tych stanowisk jest ok. 1600, tylko że osoby, które mogą być na te stanowiska powoływane, w większości będą właśnie urzędnikami służby cywilnej, a wszędzie tam, gdzie trzeba będzie ekspertów, być może bardzo dobrych menadżerów, tam będzie możliwość przyjęcia takich ludzi i powołania na stanowisko kierownicze" - przekonywała szefowa KPRM. Obecne przepisy nie dają możliwości dania szansy młodym absolwentom wyższych uczelni - dodała.

Małgorzata Wassermann (PiS) przekonywała z kolei, że podczas debaty padło "bardzo wiele nieprawdziwych stwierdzeń, przekłamań i bardzo wiele obłudy". Według niej przygotowana prze PiS nowelizacja doprowadzi do tego, że "Polacy wykształceni za granicą, którzy zarządzają prywatnymi biznesami, którzy zasiadają w instytucjach państwowych, a także prywatnych , którzy są po praktykach w instytucjach UE i światowych, dostaną szansę wejścia do administracji rządowej". "Spowodujemy, że szklany sufit przez państwa wybudowany pęknie" - zwróciła się do posłów PO i PSL.

W sprawie projektu nowelizacji ustawy o SC konferencję w Sejmie zrobiła PO. Jej poseł Tomasz Szymański mówił m.in., że gdy w 2007 r. PO złożyło projekt noweli ustawy o służbie cywilnej, prace nad dokumentem trwały ponad rok. Tymczasem projekt PiS trafił do Sejmu we wtorek 15 grudnia, a już w czwartek odbywa się jego pierwsze czytanie - zaznaczył. "Zmierzamy chyba do całkowitej degrengolady państwa i prawa" - ocenił Szymański.