Wiele wskazuje na to, że po raz pierwszy w historii władzę w kilku regionach kraju przejmie Front Narodowy. A to wyraźnie zwiększy szanse jego liderki Marine Le Pen na prezydenturę w 2017 roku
Choć kwestie bezpieczeństwa i imigracji pozostają poza kompetencjami regionów, po atakach terrorystycznych w Paryżu z 13 listopada stały się one najważniejszym tematem w kampanii przed niedzielnymi wyborami regionalnymi we Francji. Najmocniej zyskuje na tym prawicowy Front Narodowy, który od początku swojego istnienia przekonuje, że problemem Francji jest nadmierna imigracja.
Wybory, które odbędą się w dwóch turach – 6 i 13 grudnia – już wcześniej były zapowiadane jako sprawdzian popularności dla rządzących od trzech i pół roku socjalistów prezydenta François Hollande’a i premiera Manuela Vallsa. Sprawdzian i tak wypadłby słabo, bo Francja jest pogrążona w gospodarczym marazmie, a mało zdecydowane reformy przynoszą mało widoczne efekty, ale po zamachach wygląda, że będzie on katastrofą.
– Przed atakami terrorystycznymi kampania koncentrowała się na sprawach społeczno-ekonomicznych – niezdolności rządu do tworzenia nowych miejsc pracy, co częściowo należy do kompetencji regionów, rozwoju, zatrudnieniu itd. Teraz te wybory się całkowicie znacjonalizowały i kandydaci mówią o kwestiach bezpieczeństwa i imigracji, choć w praktyce regiony nie mają na tym polu wielkich kompetencji – mówi w radiu RFI politolog Romain Pasquier.
Dla Partii Socjalistycznej ta zmiana narracji jest wpadnięciem z deszczu pod rynnę, bo siłą rzeczy to na nią spada odpowiedzialność za to, że zamachom nie udało się zapobiec. Wprawdzie zgodnie z przewidywaniami, na fali ogólnonarodowej solidarności i w związku ze zdecydowaną reakcją militarną, notowania prezydenta Hollande’a po atakach wzrosły o kilka punktów, ale z bardzo słabego poziomu, a poza tym nie zwiększyło to poparcia dla jego macierzystej formacji. Według sondaży przeprowadzonych po zamachach socjaliści mogą liczyć na ok. 22 proc. głosów.
Ogólnokrajowe sondaże nie do końca odzwierciedlają poparcie w regionach, szczególnie że wybory odbywają się w dwóch turach, ale i tak socjalistom grożą ciężkie straty. Do tej pory lewica – Partia Socjalistyczna i sprzymierzone z nią mniejsze ugrupowania – kontrolowała 21 z 22 rad regionalnych metropolitalnej Francji. Teraz w związku z wchodzącą w życie 1 stycznia 2016 r. reformą administracyjną, polegającą na zmniejszeniu liczby regionów we Francji metropolitalnej do 13, może ona nawet nie mieć władzy w żadnym z nich.
We wszystkich sześciu sondażach przeprowadzonych już po zamachach na pierwszym miejscu jest Front Narodowy (w jednym z nich razem z Republikanami, czyli funkcjonującą pod nową nazwą centroprawicą kierowaną przez Nicolasa Sarkozy’ego). Na partię Marine Le Pen zamierza głosować 28–30 proc. Francuzów, zaś na Republikanów – 27–28 proc. Taka kolejność to bezpośredni wpływ zamachów, bo jeszcze w październiku to Republikanie prowadzili z poparciem przekraczającym 30 proc.
– Ataki pozwalają Frontowi Narodowemu przekonywać: „A nie mówiliśmy? Ostrzegaliśmy przed tym zagrożeniem od lat, ale nikt nas nie słuchał, więc oddajcie teraz głos na nas” – mówi Madani Cheurfa, analityk centrum badań politycznych CEVIPOF. Nie oznacza to, że Front Narodowy zdobędzie najwięcej regionów, bo nawet jeśli wygra pierwszą rundę, to w drugiej tradycyjne partie będą wzajemnie wspierać swoich kandydatów przeciw skrajnej prawicy, na czym najlepiej wyjdą Republikanie. Ale w kilku przypadkach to nie wystarczy.
Front Narodowy powinien łatwo zdobyć będący dotychczas bastionem socjalistów północny region Nord-Pas-de-Calais-Pikardia (tam będzie startować Marine Le Pen) oraz prawdopodobnie południowo-wschodni Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Biorąc pod uwagę, że jeszcze nigdy w historii Front nie miał większości w żadnej radzie regionalnej, już samo to będzie dla tego ugrupowania dobrym wynikiem. Ale w dwóch kolejnych regionach – Normandii i Burgundii-Franche-Comté – też nie jest bez szans, a to już oznaczałoby potężne wotum nieufności ze strony wyborców dla tradycyjnych partii.
Tak czy inaczej, stanowisko przewodniczącej rady regionalnej dla Marine Le Pen będzie dla niej dobrym punktem wyjścia w wyborach prezydenckich w 2017 r., bo odpadnie argument, że Front Narodowy potrafi tylko być hałaśliwą opozycją i nigdy nie sprawował realnej władzy. Według obecnych sondaży Le Pen wraz z Sarkozym wejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich, choć tam wyraźnie z nim przegrywa (ale w hipotetycznym starciu Le Pen – Hollande szanse są już wyrównane).
Niezależnie, ile regionów Front ostatecznie zdobędzie, sukcesem tej partii jest przede wszystkim to, że to ona wyznacza kierunek debaty politycznej, a inni muszą się do tego ustosunkowywać. Widać to chociażby na wiecach Republikanów, na których Nicolas Sarkozy zaczął ostatnio mówić, że zniesienie kontroli granicznych w ramach porozumienia z Schengen było błędem, a Unii Europejskiej zostało przekazanych zbyt wiele kompetencji.