Po raz pierwszy od wielu miesięcy do greckiej wyspy Lesbos nie dopłynęły łodzie z imigrantami. Lokalna policja mówi o „cudzie”. Od ataków terrorystycznych w Paryżu zaczęła zmniejszać się liczba uchodźców przybywających z Turcji, ale takiej sytuacji na wyspie nie było od dawna. Od niedzieli wieczorem nie dotarł tam ani jeden nowy imigrant.

Burmistrz Lesbos z zaskoczeniem przyznał, że wyspa wygląda wreszcie tak, jak dawniej. Opustoszało centrum rejestracji imigrantów, a także tymczasowe obozowisko. Lokalne władze łączą tę sytuację z selekcją na granicy z Macedonią, którą od kilku dni mogą przekraczać jedynie Syryjczycy, Afgańczycy i Irakijczycy.

Wprawdzie na Morzu Egejskim wiały w ciągu ostatnich godzin również bardzo silne wiatry, ale jak oświadczyła straż przybrzeżna - w podobnych warunkach atmosferycznych w innych dniach do Lesbos przypływało nawet pięć tysięcy imigrantów dziennie.

Tymczasem część osób, które utknęły na granicy grecko-macedońskiej, głównie pochodzących z Bangladeszu, Pakistanu, Iranu i z krajów afrykańskich, postanowiła wrócić do Salonik i Aten, i tam czekać na otwarcie przejścia.