Wybory pokazały, jak niewiele zmieniła się polityka od czasów Majdanu. Po niedzielnych wyborach lokalnych na Ukrainie żadna z partii nie może być w pełni zadowolona, ale też żadna nie może mówić o wielkiej porażce.
Podczas głosowania panował chaos, karty wyborcze roiły się od błędów, przez co w kilku miastach – np. w Mariupolu – trzeba je było odwołać, ale według obserwatorów były one uczciwsze niż w czasach Janukowycza.
Ostatecznych rezultatów brak, ale pierwsze wnioski można wyciągnąć na podstawie wyników exit polls oraz przeprowadzanego przez partie i ekspertów równoległego liczenia głosów, czyli zbierania na własną rękę danych z protokołów komisji obwodowych. Względne zwycięstwo odniosła Solidarność Petra Poroszenki, która w skali kraju zdobyła 1/5 głosów, wyprzedzając Batkiwszczynę Julii Tymoszenko, partnera koalicyjnego, ale i groźnego konkurenta.
Nie udał się rewanż pogrobowcom po Partii Regionów, która w poprzednich wyborach lokalnych, przeprowadzonych w 2010 r. za rządów Wiktora Janukowycza, zdeklasowała konkurentów na całym południowym wschodzie Ukrainy. Tym razem Blok Opozycyjny (OB) – bo pod taką nazwą działają dawni regionałowie – zdołał wygrać najpewniej jedynie w kontrolowanej przez Ukrainę części obwodów donieckiego i ługańskiego oraz w obwodzie mikołajowskim.
Nie oznacza to jednak, że eksregionałów nie dało się znaleźć na innych listach. Część startowała po prostu z Solidarności, co wywołało oburzenie bardziej pryncypialnej części sił prozachodnich. Inni zaangażowali się w nowe projekty, takie jak wspierany przez administrację Poroszenki (by odbierać głosy OB) Nasz Kraj czy finansowane przez rywala prezydenta Ihora Kołomojskiego Odrodzenie. W tym ostatnim odnalazł się mer Charkowa Hennadij Kernes, jeden z niewielu liderów wielkich miast, którzy wygrali reelekcję już w pierwszej turze.
W zasadach prowadzenia polityki niewiele się zmieniło, o czym świadczy to, że Kołomojski poza umiarkowanie prorosyjskim Odrodzeniem wsparł też radykalnie antyrosyjskie Ukraińskie Zjednoczenie Patriotów (UkrOP), skupiające część osób związanych z batalionami ochotniczymi walczącymi w Zagłębiu Donieckim. Oba ugrupowania podkopują pozycję Poroszenki, tyle że czynią to z przeciwstawnych pozycji. Według wstępnych informacji Odrodzenie wygrało w Charkowie, zaś UkrOP w macierzystym dla Kołomojskiego obwodzie dniepropetrowskim.
O rozczarowaniu może za to mówić ekipa gubernatora obwodu odeskiego Micheila Saakaszwilego. Jego doradca Sasza Borowyk w wyborach mera przekonał do siebie 25 proc. wyborców, co jak na Odessę jest niezłym rezultatem, ale nie zapobiegającym rozstrzygnięciu w pierwszej turze, którą z wynikiem 52 proc. wygrał urzędujący mer, eksregionał Hennadij Truchanow. Także w wyborach do odeskiej rady miejskiej lokalna partia Truchanowa pokonała Solidarność, której kościec w Odessie stanowią ludzie Saakaszwilego, stosunkiem 33:17.
Dla byłego prezydenta Gruzji, którego ludzie przedstawiają się jako zwolennicy radykalnych, wolnorynkowych reform, to o tyle kiepski wynik, że dopiero wejście do drugiej tury Borowyka byłoby silnym argumentem, by spróbować przejść na poziom ogólnokrajowy i zawalczyć np. o fotel premiera dla Saakaszwilego. Zwłaszcza że pozycje obecnego szefa rządu Arsenija Jaceniuka osłabły tak mocno, że jego Front Ludowy nie zaryzykował nawet startu w wyborach, popierając ugrupowanie Poroszenki.