Wszystko zrobiliśmy w terminie, a w naszym protokole nie było błędów - zapewnia konsul w Londynie Ilona Węgłowska-Hajnus. Pytana o to, dlaczego wczoraj cała Polska czekała na protokół ze stolicy Wielkiej Brytanii, a PKW nie mogła ogłosić wyników niedzielnych wyborów, pani konsul tłumaczy, że w okręgach zagranicznych organizatorzy wyborów stoją przed trudniejszym zadaniem niż nad Wisłą.

Za granicą nie ma spisu wyborców, dlatego każdy sam wybiera, gdzie chce głosować. Dopiero w czwartek o północy było wiadomo, ile będzie komisji i osób w komisjach. Dlatego czasu na sprawne zorganizowanie prac było bardzo mało, szczególnie przy liczbie Polaków mieszkających na Wyspach. Jak dodaje Ilona Węgłowska-Hajnus, proces dodatkowo spowalnia fakt, że wielu imigrantów decyduje się na głosowanie korespondencyjne. To dodatkowa praca dla komisji, jeszcze przed liczeniem głosów. Komisja musi sprawdzi sprawdzić kopertę zwrotną, czy nie jest uszkodzona, otworzyć ją sprawdzić oświadczenia i dopiero wrzucić głos do urny.

A dlaczego Państwowa Komisja Wyborcza odesłała protokół z powrotem do Londynu? "To nieprawda, że były tam błędy" - zastrzega pani konsul. I tłumaczy, że PKW chciała tylko poprosić o wyjaśnienia. Dotyczyły właśnie głosowania korespondencyjnego. I... błędów popełnionych przez wyborców. Między innymi chodziło o oświadczenia, które dołącza się przy głosowaniu korespondencyjnym.

W wydziale konsularnym obejmującym stolicę Wielkiej Brytanii i jej okolice Polacy mogli głosować w dwudziestu lokalach. Jedenaście z nich znajdowało się w samym Londynie.