Egipcjanie wybierają nowy parlament. Wczoraj do urn poszli obywatele, którzy mieszkają za granicą, a od dzisiaj do początku grudnia będą głosować Egipcjanie w kraju. Tym samym Egipt będzie miał pierwszy od trzech lat parlament. W 2012 roku poprzednie zgromadzenie rozwiązano i od tamtej pory nie udawało się przeprowadzić wyborów.

W wyborach startuje około 6 tysięcy kandydatów, a uprawnionych do głosowania jest ponad 54 miliony osób. „Po tym wszystkim, co przeszliśmy, musimy być jednością. Nawet jeśli się nie zgadzamy, to musimy być jednością wobec Egiptu“ - mówi mieszkanka Aleksandrii Nayra.

Frekwencja w lokalach jest jednak zdecydowanie niższa niż w poprzednich głosowaniach. Eksperci twierdzą bowiem, że Egipcjanie nie wierzą już w wybory. Większość kandydatów to osoby popierane przez władze albo członkowie obalonego przed czterema laty reżimu Hosniego Mubaraka. Opozycyjne Bractwo Muzułmańskie zostało zdelegalizowane, a jego liderzy siedzą w więzieniach. Inne grupy opozycyjne nie mają według ekspertów szans na dobry wynik.

Nowy parlament będzie musiał w ciągu 15 dni przegłosować wszystkie ustawy wprowadzone przez władze w ciągu ostatnich trzech lat. „Chodzi o ponad 600 ustaw z zakresu finansów, ekonomii, podatków, spraw społecznych czy sprawiedliwości. Oni nie zdążą tego wszystkiego zaakceptować“ - mówi w rozmowie z Polskim Radiem specjalistka do spraw Egiptu z Uniwersytetu w Montrealu w Kanadzie Alia Hassan-Cournol.

Krytycy twierdzą, że zgromadzenie będzie w całości podporządkowane wywodzącemu się z armii prezydentowi Abdelowi Fatahowi al-Sisiemu.

Po rewolucji arabskiej wiosny, która obaliła Hosniego Mubaraka zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne wygrało Bractwo Muzułmańskie. Jednak dwa lata temu armia obaliła rządy islamistów, a krytycy mówili o powrocie dyktatu wojska w kraju. Wielu przebywającym w więzieniach liderom Bractwa grozi kara śmierci.