Łupem napastników padło kilkadziesiąt tysięcy złotych. W czasie drobiazgowego śledztwa wersja przedstawiona przez poszkodowanego okazała się nieprawdą.
„Badanie dziur po kulach w samochodzie oraz nagrań z monitoringu z trasy przejazdu ochroniarza wyjaśniły wątpliwości. Okazało się, że mężczyzna sfingował napad na siebie i sam zabrał pieniądze. Do skoku przygotowywał się przez kilka miesięcy. Miał broń i sam strzelał do samochodu, aby uwiarygodnić napad” - mówi IAR nadkomisarz Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
Konwojent przyznał się do winy. Tłumaczył się trudną sytuacja finansową. Usłyszał w sumie trzy zarzuty: nielegalnego posiadania broni, przywłaszczenia powierzonych pieniędzy oraz składania fałszywych zeznań. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.