To pierwszy, poważny krok w realizacji unii energetycznej - ocenił w rozmowie z polskimi dziennikarzami szef Rady Europejskiej, Donald Tusk podpisanie umów dotyczących budowy gazociągu Polska-Litwa. Rurociąg ma w przyszłości zagwarantować większe bezpieczeństwo energetyczne wszystkim trzem państwom bałtyckim.

Tusk przyznał, że kiedy dwa lata temu zaczynał przekonywać do tego pomysłu kraje unijne, myślał, że wprawdzie wszyscy się na ten projekt zgodzą, ale nikt z tym nic nie zrobi. Tusk powiedział, że trudno się nie zgodzić z ideą bezpieczeństwa energetycznego, ale później trzeba pogodzić sprzeczne interesy. Dodał, że sprawa gazociągu Polska-Litwa jak w soczewce pokazywała wszystkie kłopoty. Dlatego bardzo się cieszę, że umowa została zawarta - oświadczył szef Rady Europejskiej.

Tusk dodał, że umowa stała się praktycznym programem pokazującym, gdzie są źródła finansowania, a niedługo powstaną konkretne instalacje. Zaznaczył, że chodzi nie tylko o geopolitykę, ale też o takie sprawy, jak cena gazu. Główny dostawca gazu ziemnego, czyli Rosja, mógł bowiem wymuszać wysokie ceny, gdyż nie było możliwości dywersyfikacji. Tusk przypomniał, że gdy Polska zaczęła budowę gazoportu, Rosja stała się bardziej ustępliwa w rozmowach o cenach gazu. Tego typu przedsięwzięcia, jak gazociąg polsko-litewski, na pewno będą miały wpływ na relacje europejsko-rosyjskie i politykę gazową. To jest na pewno bardzo ważny sygnał - oświadczył Donald Tusk.

Gazociąg o długości 534 kilometrów ma połączyć kraje bałtyckie z resztą Europy. Obecnie te trzy państwa, nazywane "wyspą energetyczną", są odcięte od systemów gazowych na kontynencie i zależą głównie od dostaw z Rosji. Nowe połączenie gazowe ma tę zależność zmniejszyć.

Wartość inwestycji przekracza 560 milionów euro. Bruksela sfinansuje ją prawie w połowie, 120 milionów euro na ten cel przeznaczy Polska, a resztę zapłacą kraje bałtyckie.