Barack Obama spotkał się z rodzinami ofiar ubiegłotygodniowej strzelaniny na kampusie uniwersyteckim w amerykańskim stanie Oregon, w której zginęło 9 osób.

Dyskutowano przede wszystkim nad tym, jak skutecznie powstrzymać szaleńców przed dokonywaniem takich zbrodni. W spotkaniu tym nie uczestniczyli dziennikarze.

"Wiem, że prezydent jest człowiekiem zajętym i ma bardzo dużo spraw na głowie, dlatego tym bardziej cieszymy się, że pojawił się u nas osobiście" - mówiła jedna z krewnych ofiar. Barack Obama w krótkim wystąpieniu po spotkaniu z rodzinami podkreślał, że wspólnie wszyscy zastanawiali się co można skutecznie zrobić, aby nie dochodziło do takich tragedii.

Przyznał, że jego wizycie towarzyszyły wewnętrzne bardzo silne emocje.

Prezydent od wielu miesięcy krytykuje Kongres za to, że torpeduje jego projekty dotyczące ograniczenia w dostępie do broni.

Nie wszyscy mieszkańcy małego miasteczka Roseburg, gdzie doszło do tragedii ,byli przychylni przyjazdowi prezydenta. Duża część mieszkańców tej miejscowości nie zgadza się z opiniami, że ograniczenie prawa do posiadania broni cokolwiek zmieni. Do protestu w tej sprawie utworzonego jako wydarzenie na Facebooku, bardzo szybko przyłączyło się osiem tysięcy rezydentów Roseburga. Władze miasteczka z kolei w oficjalnym komunikacie napisały, że prezydent był bardzo mile widziany. Sam Barack Obama nie odniósł się do tych protestów.