Sejm kończącej się kadencji na swoim ostatnim posiedzeniu nie zajął się wetem prezydenta do ustawy o uzgodnieniu płci. W piątek rano komisje opowiedziały się za odrzuceniem weta, jednak nie wybrały sprawozdawcy. Z tego powodu wniosek prezydenta nie znalazł się w bloku głosowań.

"Wydawałoby się, że ostatni dzień Sejmu tej kadencji będzie dniem podziękowań i miłych, i sympatycznych gestów, ale okazał się bardzo trudnym dniem dla PO, bo pokazał, że wraz z tą kadencją skończyła się Platforma Obywatelska. I to nie na poziomie sondaży, bo mogą być te sondaże kilkunastoprocentowe i spadające, ale na takim poziomie wiarygodności, uczciwości i zdolności do działania" - oświadczyła Nowacka podczas briefingu na Placu Zamkowym w Warszawie.

"Taki bezwład pokazuje też, jak rządzą krajem; dziś PO organizuje wyjazdowe posiedzenia rządu, a powinna nadal pracować" - dodała liderka Zjednoczonej Lewicy.

Jej zdaniem PO "robiła wszystko", by nie dopuścić do dyskusji w Sejmie nad prezydenckim wetem, "bo bała się, a właściwie wiedziała, że przegra głosowanie i to głosowanie przegrała". "Na poziomie komisji używali kruczków prawnych tak aż śmiesznych dla rządzącej partii, że cała opozycja patrzyła na nich z przerażeniem i zażenowaniem" - mówiła Nowacka. Dodała, że to ta sama PO, która "kiedy miała potrzebę polityczną, potrafiła trudne projekty ustaw przegłosować w 30 godzin".

Nowacka, nawiązując do zbliżających się wyborów parlamentarnych, stwierdziła też: "widzimy, że wolności i praw obywatelskich nie będzie broniło PiS i nie będzie miała chęci ani siły PO". Jak mówiła, tylko Zjednoczona Lewica jest siłą, która będzie w stanie to robić. "My swych wyborców nigdy nie zawiedliśmy (...) i nigdy nie zawiedziemy" - oświadczyła.

Na pytanie, jak sytuacja związana z prezydenckim wetem świadczy o szefowej PO, premier Ewie Kopacz, Nowacka odparła: "Świadczy o tym, że nie ma tam żadnej kontroli, żadnej władzy i że tak naprawdę skończył się w ogóle czas PO, to nie jest nawet kwestia lidera, to jest kwestia braku armii".

Zdaniem szefa SLD Leszka Millera byłoby lepiej, gdyby posłowie rozpatrzyli weto prezydenta. Byłaby to - jego zdaniem - jasna deklaracja przed wyborami parlamentarnymi. "W kampanii wyborczej, jak wyborcy pytaliby +jak pan głosował+, to byłaby jasna odpowiedź: głosowałem tak albo inaczej" - mówił Miller dziennikarzom w Sejmie.

Ustawę o uzgodnieniu płci prezydent zawetował w piątek. Ustawa - jak wielokrotnie przekonywali jej autorzy - dotyczy wyłącznie procedur prawnych, nie dotyka kwestii medycznych. W trakcie prac parlamentarnych projekt zgłoszony przez posłankę Annę Grodzką dość znacząco zmienił swój pierwotny kształt - został okrojony do kwestii, które nie budziły kontrowersji.

Kancelaria Prezydenta, uzasadniając weto, wskazywała m.in., że ustawa o uzgodnieniu płci "jest pełna luk i nieścisłości, a także stoi w sprzeczności z dotychczasową praktyką orzeczniczą". Stwierdzono ponadto, że ustawa dopuszcza m.in. wielokrotną zmianę płci metrykalnej na podstawie uproszczonych procedur, a także umożliwia zawarcie małżeństwa przez osoby tej samej płci biologicznej oraz adopcję przez takie pary dzieci.