Piechociński był pytany przez dziennikarzy, dlaczego Sejm nie wypowiedział się ws. weta prezydenta i czego obawiali się posłowie. "Nakręcenia emocji w sprawie, która na najbliższe dwa tygodnie skoncentrowałaby powszechną uwagę społeczną" - odpowiedział.

Ocenił, że rozpatrzenie weta podzieliłoby opinię publiczną i posłowie, którzy głosowaliby za utrzymaniem ustawy, byliby oskarżani o "niszczenie rodziny"; inni byliby oceniani jako ci, którzy "nie potrafią wydobyć się na samodzielność myślenia".

"To byłoby bardzo ładne medialne starcie, które przełożyłoby się na nakręcenie emocji, a ponieważ my - PSL - jesteśmy partia umiaru, spokoju, racjonalności i centrum, zrobiliśmy wszystko, żeby przełożyć to na spokojniejszy czas" - powiedział Piechociński.

Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska w rozmowie z dziennikarzami mówiła, że Platforma miała pewność, że w głosowaniu nie udałoby się odrzucić prezydenckiego weta, bo "jeden z klubów, koalicjant nie chciał głosować za tą ustawą".

Prezydent zawetował ustawę o uzgodnieniu płci 2 października. Nowe prawo miało uprościć procedurę zmiany płci wpisanej m.in. w akt urodzenia, jeśli nie odpowiada ona płci odczuwanej przez daną osobę. Ustawa dotyczyła procedur prawnych, w myśl jej zapisów wniosek o uzgodnienie płci mogłaby złożyć osoba, która ma pełną zdolność do czynności prawnych i nie pozostaje w związku małżeńskim.

Sejm może odrzucić weto prezydenta większością kwalifikowaną trzech piątych głosów w obecności połowy ustawowej liczby posłów. Przy pełnej sali (460 posłów) jest to 276 głosów.

W piątek rano wnioskiem prezydenta o ponowne rozpatrzenie ustawy o uzgodnieniu płci zajmowały się sejmowe komisje zdrowia oraz sprawiedliwości i praw człowieka. Choć komisje rekomendowały odrzucenie prezydenckiego weta, głosowanie na posiedzeniu plenarnym nie odbyło się, ponieważ nie wyznaczono sprawozdawcy i nie przyjęto sprawozdania. Było to drugie głosowanie tego wniosku na piątkowym posiedzeniu komisji. W pierwszym - komisje opowiedziały się za podtrzymaniem prezydenckiego weta. Zarządzono jednak reasumpcję pierwszego głosowania, w którym nie wzięła udział duża część posłów i którego wyniku nie chciała uznać PO.

Odnosząc się do tego, co działo się na posiedzeniu komisji, marszałek Sejmu oceniła, że przewodniczący komisji zdrowia nie potrafi stosować Regulaminu Sejmu. "Gdyby regulamin komisji był stosowany, nie byłaby potrzebna reasumpcja głosowania, ten bałagan, i zdążylibyśmy to wszystko zrobić" - mówiła dziennikarzom Kidawa-Błońska.

Poinformowała, że wpłynęła do niej skarga (jej złożenie zapowiadała Joanna Mucha) i uznała, że Regulamin Sejmu i regulamin prowadzenia komisji był na tym posiedzeniu łamany.(PAP)