Lekarze bez Granic, Medecins Sans Frontieres, czyli MSF, żądają międzynarodowego, niezależnego śledztwa w sprawie ataku na szpital w afgańskim Kunduzie. Wskutek nalotu, przeprowadzonego prawdopodobnie przez Amerykanów, w nocy z piątku na sobotę zginęło 19 osób.

Przewodnicząca MSF Joanne Liu powiedziała, że specjalna komisja może być powołana na podstawie Konwencji Genewskiej, na żądanie jakiegokolwiek pojedynczego państwa. Miałaby ona zebrać dowody i informacje od NATO, Stanów Zjednoczonych i afgańskich władz. "Nie możemy opierać się na wewnętrznym, amerykańskim śledztwie wojskowym" - dodała Liu.

Dopiero później MSF podejmie decyzje o ewentualnym wysunięciu oficjalnych oskarżeń. Joanne Liu zaznacza, że ten przypadek nie może pozostać bezkarny, ponieważ oznaczałoby to przyzwolenie dla takich działań we wszystkich krajach, gdzie trwa wojna.

W ataku zginęło 19 osób, w tym troje dzieci i 12 członków personelu medycznego. 37 osób zostało poważnie rannych. W tym czasie w szpitalu było 105 pacjentów i około 80 pracowników, głównie członków organizacji Lekarze bez Granic. Szpital został trafiony prawdopodobnie podczas ostrzału miasta przez siły NATO. Dowództwo Sojuszu potwierdziło, że około 2:15 czasu lokalnego przeprowadzono atak na miasto Kunduz, i właśnie w tym czasie na szpital spadły bomby.

Afgańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że w placówce medycznej ukrywało się od 10 do 15 talibskich rebeliantów, sami talibowie jednak temu zaprzeczają.

Atak został potępiony przez ONZ. Także amerykański prezydent Barack Obama złożył kondolencje bliskim ofiar, ale powiedział, że czeka na wyniki dochodzenia, prowadzonego przez Departament Obrony. Dopiero wtedy będzie mógł wypowiedzieć się na temat przyczyn tragedii.