Aby Ateny mogły otrzymać pomoc finansową, nowy gabinet od razu po zaprzysiężeniu musi się zabrać do przeprowadzania reform.
Nowe władze – niezależnie od tego, jaka koalicja ostatecznie powstanie – nie będą miały ani zbyt wiele czasu na przeprowadzenie uzgodnionych z wierzycielami reform, ani wielkiego pola manewru w kwestii choćby drobnego złagodzenia warunków pomocy. Na dodatek równolegle będą się musiały zmagać z innym problemem, który się pojawił, czyli kryzysem migracyjnym.
Wczorajsze wybory, choć ich wynik był najbardziej nieprzewidywalny od lat, nie budziły większych obaw zarówno wśród wierzycieli, jak i na rynkach finansowych. Dowodem na to jest fakt, że w ciągu ostatnich czterech tygodni – czyli po tym, jak premier Aleksis Tsipras podał się do dymisji – główny indeks giełdy w Atenach zyskał 20 proc., zaś rentowność 10-letnich greckich obligacji spadła z 9,2 do 8,26 proc.
– Nowy rząd będzie wypełniał zobowiązania wobec wierzycieli, rozumiejąc, że kraj nie będzie ratowany za wszelką cenę – ocenił jeszcze przed wyborami przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Ten spokój wynika z tego, że tym razem żadna z dwóch głównych partii – czyli Koalicja Lewicy Radykalnej (Syriza) i konserwatywna Nowa Demokracja – nie kwestionowały zawartego na początku sierpnia porozumienia z wierzycielami o trzecim pakiecie pomocowym ani nie obiecywały wyborcom, że doprowadzą do istotnego złagodzenia jego warunków.
– Niezależnie od tego, które partie stworzą koalicję, Grecję najprawdopodobniej czeka okres względnej stabilności politycznej – napisała w raporcie Tullia Bucco z banku Unicredit. Tym, co może jedynie budzić pewne obawy, jest pytanie, jak szybko powstanie koalicja rządowa i na ile będzie ona trwała. Grecja nie ma bowiem wiele czasu i przeciągające się negocjacje mogą być fatalne w skutkach. Zgodnie z sierpniowym porozumiem Grecja ma dostać pomoc finansową w wysokości 86 mld euro w ciągu trzech lat w zamian za reformy gospodarcze i dalsze ograniczanie wydatków budżetowych. Ale przekazanie tych pieniędzy jest uzależnione od spełnienia wielu warunków, a umowa jest tak skonstruowana, że większość z nich jest przewidziana na pierwszy rok.
Aby Ateny mogły otrzymać pierwszą transzę pieniędzy, których potrzebują do spłaty kolejnych rat wcześniejszych pożyczek, dokapitalizowania banków i rozruszania gospodarki, muszą przeprowadzić kilka kluczowych reform. Praktycznie zaraz po zaprzysiężeniu rząd powinien zająć się przyjęciem poprawek do budżetu na obecny rok, dokończeniem reformy systemu podatkowego i przeprowadzeniem reformy systemu emerytalnego. A niedługo potem zacząć reformę administracji publicznej i podjąć działania na rzecz polepszenia klimatu dla prowadzenia biznesu. – Grecja musi szybko działać po wyborach. Szybkie postępy są kluczowe do odbudowy zaufania, które jest niezbędne, by powstrzymać odpływ kapitału i zatrzymać spadek w inwestycjach – mówi Bloombergowi główny ekonomista londyńskiego oddziału Berenberg Banku Holger Schmieding.
Podstawową sprawą są zwłaszcza pieniądze na dokapitalizowanie banków, bo umożliwi to zniesienie złagodzonych, choć nadal obowiązujących restrykcji w wypłacaniu pieniędzy i transferze kapitału. Ograniczenia w transferze kapitału, które rząd Tsiprasa wprowadził pod koniec lipca, by zapobiec upadkowi systemu bankowego, są szczególnie dotkliwe dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy handlują z zagranicą. Wysłanie pieniędzy za granicę jest już możliwe, ale łączy się z czasochłonną procedurą uzyskiwania zgody, poza tym przelew jednorazowo nie może być większy niż 10 tys. euro.
W tej sytuacji nie dziwi, że import jest najniższy od początku kryzysu, wielu przedsiębiorców musiało zawiesić działalność, co jeszcze mocniej przyczyniło się do spadku PKB w tym roku. Na dokapitalizowanie banków ma zostać przeznaczone do 25 mld euro, choć dokładna suma zostanie ustalona po inspekcji dokonanej przez Europejski Bank Centralny pod koniec października, a sama operacja powinna zostać przeprowadzona do końca roku.
Z racji wymaganego przez wierzycieli szybkiego postępu w realizacji zobowiązań, których część na pewno spotka się z protestami społecznymi, najlepszym rozwiązaniem byłaby możliwie szeroka koalicja ugrupowań popierających plan pomocowy. Gdyby rząd miał w parlamencie tylko minimalną większość, mogłaby się powtórzyć sytuacja z sierpnia, gdy głosowano nad przyjęciem umowy o bailoucie – jedna czwarta posłów Syrizy zagłosowała przeciwko i plan został przyjęty jedynie dzięki wsparciu znacznej części opozycji. Szczególnie, że w miarę przyjmowania kolejnych bolesnych reform mogą nastąpić kolejne przypadki odchodzenia poszczególnych deputowanych z Syrizy.
Poza tym szybkie przeprowadzenie reform, co w przypadku szerokiej koalicji będzie łatwiejsze, może skłonić wierzycieli do poczynienia pewnych ustępstw w stosunku do Greków. Wierzyciele zapowiedzieli, że żadne poważne zmiany w umowie nie wchodzą w grę, ale też dali do zrozumienia, iż pewna elastyczność w zakresie metod osiągania celów jest możliwa. Taka elastyczność ma dotyczyć także tempa przeprowadzanych oszczędności. Jeśli grecka gospodarka będzie się rozwijać wolniej lub szybciej, niż prognozowano, będzie to brane pod uwagę przy planowaniu cięć.
Pewną przeszkodą w przeprowadzaniu reform – i kolejnym powodem, dla którego Grecja potrzebuje szerokiej koalicji – jest trwający kryzys migracyjny. Grecja stała się w ostatnich miesiącach głównym celem dla imigrantów z Bliskiego Wschodu, m.in. z powodu słabości państwa. Wprawdzie zdecydowana większość z nich nie chce w niej pozostać, ale ich liczba jest na tyle duża, że władze sobie z tym nie radzą. Biorąc pod uwagę skalę kryzysu, opanowanie sytuacji na granicach będzie dla nowego rządu priorytetem równie ważnym, jak realizacja uzgodnień z wierzycielami.
Szybkie działania mogą skłonić wierzycieli do jakichś ustępstw