Ludzie upychani są w koszarach, halach hipermarketów, nawet na statkach
Wraz ze skokowym wzrostem liczby uchodźców w Niemczech do góry poszybowały sumy wydawane na ich utrzymanie. W niektórych gminach nawet o 200 proc. Nic w tej chwili nie wskazuje, że będzie lepiej, a niemieckie landy z coraz większym niepokojem zerkają na stan swoich kas.
Nikt na razie nie oszacował – być może, żeby nie zachęcać imigrantów – ilu uchodźców są w stanie przyjąć Niemcy. W 1992 r., kiedy liczba złożonych wniosków azylowych w RFN osiągnęła 438 191 sztuk, Helmut Kohl (CDU) oświadczył, że państwo jest w „stanie zagrożenia” i doprowadził do zmiany artykułu 16. konstytucji. Gwarantowała ona do tamtej pory nieograniczone prawo do ubiegania się o azyl. Chętnie korzystali z niego uchodźcy z rozpadającej się Jugosławii i byłego Związku Sowieckiego. Teraz jest trudniej, ale mimo wszystko chętnych, żeby spróbować, nie brakuje.
Według niemieckiego MSW w tym roku o azyl w RFN ma starać się nawet 800 tys. osób, czyli czterokrotnie więcej niż rok temu. Dla landów i samorządów, które są odpowiedzialne za zapewnienie uchodźcom utrzymania i dachu nad głową, oznacza to lawinowy wzrost kosztów. W 2014 r. wydały one na opiekę nad przyjezdnymi 2,2 mld euro. Na ten rok 16 krajów związkowych zarezerwowało w swoich budżetach w sumie ok. 6 mld euro. Może się jednak okazać, że będzie to stanowczo za mało. Początkowe prognozy nt. liczby imigrantów były przecież prawie dwukrotnie niższe. Jeśli sprawdzi się czarny scenariusz MSW, to niemieckie landy będą musiały wydać nawet 10 mld euro.
Jak ta opieka wygląda w szczegółach? Obcokrajowiec, trafiwszy na terytorium Niemiec i zadeklarowawszy zamiar starania się o azyl, trafia pod opiekę landu. Na początku zostaje umieszczony w schronisku prowadzonym przez kraj związkowy. Zgodnie z przepisami na każdego uchodźcę powinno przypadać 6,5 mkw. powierzchni. Przy obecnym zalewie jednak mało kto zwraca na to uwagę. Imigranci są upychani wszędzie: w zaadaptowanych koszarach, namiotach, szpitalach, kontenerach, halach po hipermarketach, a nawet statkach.
Po trzech miesiącach imigranci powinni być przekazywani konkretnym gminom, które mają ich zakwaterować w swoich ośrodkach albo mieszkaniach socjalnych, ale coraz częściej jest to niewykonalne. Za opiekę nad uchodźcami – zakwaterowanie, wyżywienie, ubrania, artykuły pierwszej potrzeby, opiekę medyczną i kieszonkowe – płacą na początku landy.
Po trzech miesiącach imigranci przechodzą na utrzymanie gmin, których wydatki są refundowane przez landy. W Bawarii, Meklemburgii-Pomorzu Przednim i Saarze są zwracane w całości. W większości landów gminy otrzymują roczny ryczałt na imigranta. W Hesji wynosi od 6251 do 7554 euro, w Dolnej Saksonii – 6195 euro, a w Nadrenii-Palatynacie 6014 euro. W zależności od landu podstawowe kwoty na zakwaterowanie i wyżywienie mogą być uzupełnione o ryczałt na opiekę zdrowotną. Badenia-Wirtembergia rocznie na osobę przyznaje 13 260 euro. Kwota ta pokrywa ok. 75 proc. kosztów rocznego utrzymania. Oprócz zakwaterowania, wyżywienia i ubrań, starający się o azyl dostają kieszonkowe. W przypadku osób samotnych jest to 143 euro miesięcznie, pary – po 129 euro, na każdą kolejną osobę w gospodarstwie domowym przypada 113 euro, a na każde dziecko od 85 do 92 euro. W skali roku generuje to gigantyczne koszty.
Odbija się to na sondażach i poparciu dla przyjmowania imigrantów. Z lipcowych badań wynika, że zdaniem 34 proc. Niemców ich kraj powinien przyjmować tyle samo uchodźców co dotąd (spadek o 9 pkt proc. w porównaniu ze styczniem). 23 proc., że należy przyjmować ich więcej, 38 proc. – że mniej (wzrost o 17 pkt proc.).