Prezes Najwyższej Izby Kontroli i szef klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego w opałach. Prokuratura Generalna skierowała do Sejmu wnioski o uchylenie immunitetów Krzysztofowi Kwiatkowskiemu i Janowi Buremu.

Prokuratura chce im postawić zarzuty, dotyczące ustawiania konkursów w centrali i delegaturach Najwyższej Izby Kontroli. Prezes NIK zwrócił się już do marszałek Sejmu o uchylenie jego immunitetu. Poinformował też, że zawiesza swą aktywność w ramach NIK.

Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk powiedział dziennikarzom, że prokuratura chce postawić Krzysztofowi Kwiatkowskiemu 4 zarzuty - niezgodnego z prawem wpływania na przebieg konkursów na szefów delegatur NIK w Rzeszowie i Łodzi, a także na wicedyrektora Departamentu Środowiska w centrali NIK. Jak twierdzi prokuratura, przy wyborze szefa delegatury w Łodzi prezes NIK niezgodnie z prawem unieważnił konkurs, gdyż jego kandydat wypadł najgorzej. Następnie przekazano mu pytania, żeby wiedział, jak odpowiadać na egzaminie.

W przypadku Jana Burego chodzi o 3 zarzuty, w tym nakłaniania wysokich rangą funkcjonariuszy publicznych do niezgodnego z prawem wpływania na wyniki konkursu na stanowisko szefa delegatury NIK w Rzeszowie. Według Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, Jan Bury w 2013 roku, jeszcze za czasów prezesury Jacka Jezierskiego w NIK, miał zabiegać o to, by ówczesny wiceprezes Izby wygrał konkurs na dyrektora delegatury w Rzeszowie. Później według śledczych - już za kadencji Krzysztofa Kwiatkowskiego - Jan Bury próbował wpłynąć na szefa NIK, by wicedyrektorem rzeszowskiej delegatury został protegowany polityka PSL. Osoba wskazana przez Jana Burego rzeczywiście wygrała ten konkurs. Prokuratura podejrzewa również, że Jan Bury wpływał na wyniki kontroli Izby, prowadzonej w jednej z podkarpackich gmin. Starano się zmienić skład tej komisji tak, aby podjęła ona inną decyzję.

Sprawa trafiła do prokuratury, gdy zastrzeżenia złożył wójt gminy.

Zarzuty mają zostać przedstawione, gdy Krzysztof Kwiatkowski i Jan Bury stracą immunitety. W przypadku posła PSL musi o tym zdecydować Sejm. Obu mężczyznom grożą 3 lata wiezienia.

Rzecznik Prokuratury Generalnej podkreślał, że wnioski do Sejmu to efekt wielomiesięcznej pracy Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Dokumenty trafiły już do marszałek Sejmu. Dowodami w sprawie są nagrania telefoniczne.

- W każdym przypadku zgodę na utrwalanie tych rozmów wyraził niezawisły sąd - wyjaśniał Mateusz Martyniuk.

- Mam czyste sumienie. Moje zachowanie będzie stosowne do zaistniałej sytuacji - zapowiada Jan Bury. Poseł nie odbiera telefonów.

Przed południem wydał pisemne oświadczenie, w którym zapewnia, że ma pełną świadomość niezależności Najwyższej Izby Kontroli i nigdy nie miał intencji, by w tę niezależność ingerować. Szef klubu parlamentarnego PSL napisał, że ma wrażenie, że od ponad dwóch lat CBA prowadzi wobec niego" bezpardonową akcję mającą na celu wyeliminowanie go z życia publicznego". "Byłem i jestem osobą odpowiedzialną, mam czyste sumienie" - kończy swoje oświadczenie Jan Bury.

PSL ma przedstawić stanowisko w sprawie Jana Burego przed jutrzejszą konwencją partii. Prezes Stronnictwa Janusz Piechociński powiedział, że Jan Bury wie, co ma zrobić w tej sprawie.

- Jest wniosek prokuratury, każdy ma prawo do obrony - powiedział Janusz Piechociński. Dodał, że formalny wniosek prokuratury "jest wielce wymowny i powoduje, że deklaracja, którą Jan Bury złożył, pewnie zostanie dotrzymana".

- Prokuratura zaszczuła posła Jana Burego - uważa natomiast jego klubowy kolega, Eugeniusz Kłopotek.

- Cały czas powtarzam - macie coś konkretnego na Burego, to wreszcie to dajcie - kawa na ławę, karty na stół. Dajcie akt oskarżenia do sądu, a nie, że kilka lat ten człowiek i jego najbliższa rodzina są zaszczuwani. Dosyć tej zabawy panowie prokuratorzy - oświadczył Eugeniusz Kłopotek.

Marszałek Senatu jest zaskoczony faktem, że prokuratura chce postawić prezesowi NIK zarzuty. Bogdan Borusewicz ma jednak nadzieję, że szybko wszystko się wyjaśni i dowiemy się, czy sprawa jest poważna. Nie zapoznałem się jeszcze z tą sprawą - przyznał Bogdan Borusewicz. Jednocześnie ocenił, że zachowanie Krzysztofa Kwiatkowskiego, który postanowił wycofać się do czasu wyjaśnienia sprawy, to dobry krok.