W Italii jest 7 mln osób bez pracy, ale tylko 3,2 mln jej aktywnie poszukuje. Reszta – ponad 3,5 mln – jest zrezygnowana i apatyczna. To najwyższa liczba w UE
Włosi są tak zniechęceni marazmem na rynku pracy, że większość żyjących z zasiłku lub pomocy rodziny nawet nie szuka zatrudnienia. W żadnym innym kraju UE nie ma tak wielu osób, które są gotowe do podjęcia pracy, ale nic nie robią w tym kierunku, co we Włoszech.
Gdy patrzymy wyłącznie na stopę bezrobocia, sytuacja w Italii nie wygląda jednak tragicznie. Według Eurostatu w I kw. br. wynosiło ono 12,4 proc., co oznacza, że Włochom bliżej jest do unijnej średniej (9,7 proc.) niż do znajdujących się w najgorszym położeniu Hiszpanii i Grecji (odpowiednio 23,1 oraz 25,9 proc.). Ale to nie oddaje całej prawdy, bo zgodnie z metodologią Eurostatu do statystyk bezrobocia liczone są tylko te osoby, które nie mają pracy, ale podejmują przynajmniej minimalne wysiłki w celu jej znalezienia. Tymczasem w kategorii osób niepracujących i nieszukających Włosi są w Unii niechlubnymi liderami.
Jak podaje Eurostat, w I kw. 2015 r. w Italii było prawie 4,5 mln osób, które deklarowały, że chciałyby pracować, ale nie zrobiły nic, by znaleźć pracę. To więcej niż wynosi liczba bezrobotnych liczonych zgodnie z metodologią Eurostatu (niecałe 3,2 mln), najwięcej od 1998 r., kiedy zaczęto sporządzać takie statystyki i ponad jedna czwarta wszystkich takich osób w UE (jest ich 16 mln). Choć warto zauważyć, że i Polska jest tu w czołówce – osób, które deklarują chęć do pracy, ale jej nie szukają, jest w naszym kraju 1,5 mln, co oznacza, iż oprócz Włochów więcej w tej grupie jeszcze jest tylko Brytyjczyków i Niemców. Jeśli chodzi o osoby, które mogą w ciągu dwóch tygodni podjąć zatrudnienie (co jest inną kategorią niż tylko deklarowana chęć), ale nie szukają pracy, to jest ich we Włoszech ponad 3,5 mln. To ponad 36 proc. wszystkich takich osób w UE (łącznie jest ich 9,6 mln).
Równie źle wypadają Włochy, gdy się spojrzy na te statystyki w ujęciu procentowym. Odsetek tych, którzy deklarują, że chcą pracować, ale nic w tym kierunku nie robią, w stosunku do całej siły roboczej wynosi we Włoszech 15 proc., podczas gdy unijna średnia nieznacznie przekracza 6 proc. Dla porównania – w najmocniej dotkniętej kryzysem Grecji jest to tylko 3,1 proc. Najwyższy jest także odsetek tych, którzy gotowi są podjąć zatrudnienie w ciągu dwóch tygodni w stosunku do całości populacji – 7,9 proc., podczas gdy średnia dla Unii wynosi 2,7 proc., oraz w stosunku do ludności niebędącej czynną zawodowo – 17,9 proc. wobec 7 proc. w Unii.
Przyczyną tego, że Włosi nie szukają pracy, jest fakt, że przestali wierzyć w skuteczność swoich działań w tym kierunku. Aż 14 proc. ludzi, którzy nie są aktywni zawodowo, jako główny powód, przez który nie szukają zatrudnienia, wskazało, że „nie ma dostępnej pracy” i jest to najwyższy taki odsetek w Unii. Włochy właśnie wyprzedziły pod tym względem najbiedniejszy kraj w UE – Bułgarię. A dla porównania, w całej Unii odsetek osób, które w ten sam sposób wyjaśniają swoją nieaktywność zawodową, wynosi niespełna 6 proc., zaś w Grecji – kraju o najwyższym bezrobociu – niespełna 2 proc.
Włoski pesymizm ma jednak pewne uzasadnienie. MFW ostrzegł w poniedziałek, że jeśli Włochy nie osiągną szybkiego wzrostu gospodarczego, bezrobocie może zejść do poziomu przedkryzysowego – czyli 6,1 proc. – dopiero za 20 lat. W przypadku Hiszpanii i Portugalii, gdzie obecna stopa bezrobocia jest znacznie wyższa niż we Włoszech, potrwa to 10 lat. W I kw. tego roku Włochy wyszły z trzyletniej recesji, ale prognoza wzrostu na ten rok to tylko 0,7 proc. PKB, zaś na przyszły 1,4–1,5 proc. To zbyt mało, by można było myśleć o skróceniu dwóch dekad złych wskaźników.
Europejska mapa zadłużenia: Najzdrowsze i najsłabsze państwa kontynentu – na Forsal.pl