W polskim prawie nie ma definicji przemocy ekonomicznej, jednak jej wprowadzenia wymaga od nas m.in. ratyfikowana w poniedziałek Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Formą przemocy ekonomicznej jest np. zabieranie pieniędzy, uniemożliwianie pracy, kontrolowanie wydatków, wpędzanie rodziny w długi, ale także niepłacenie alimentów. Przemoc ekonomiczna zdarza się zarówno w sytuacjach, gdy mężczyzna pracuje, a kobieta nie, jak i przeciwnie - kiedy kobieta utrzymuje rodzinę, a mężczyzna nie pracuje. Występuje zarówno w rodzinach biednych, jak i zamożnych.

Kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Renata Durda wskazała, że najczęstszą formą przemocy, której doświadczają podopieczne jej placówki, jest niepłacenie alimentów. Jednak sprawą najtrudniejszą do rozwiązania jest kwestia mieszkania, które wciąż jest w Polsce dobrem luksusowym.

Jak dodała szefowa Centrum Praw Kobiet Urszula Nowakowska, jest to olbrzymi problem, który powoduje, że wiele ofiar przemocy tkwi w opresyjnych związkach, ponieważ nie ma dokąd pójść. Często też zdarza się, że gdy ofiara ucieknie przed oprawcą, nie może już do domu wrócić, nawet po to, by zabrać swoje rzeczy.

Kolejną kwestią, na którą wskazała Durda, jest nierówny podział majątku i dóbr zebranych w czasie trwania związku. Wiele kobiet boi się, że po rozwodzie zostaną z niczym, ponieważ większość majątku, np. domy czy firmy, zapisane są na inne osoby niż mąż. Dodatkowo kobiety starsze, które nigdy nie pracowały, ponieważ zajmowały się domem, po rozwodzie zostają bez prawa do emerytury. Nierzadko też po rozwodzie kobiety zostają z długami byłego małżonka.

Durda zwróciła także uwagę na osoby starsze, które często są ofiarami przemocy ekonomicznej, np. przez zmuszanie ich do podejmowania niekorzystnych decyzji finansowych - jak przepisywanie majątku czy zaciąganie kredytów.

Jej zdaniem konieczne jest podnoszenie wiedzy osób stykających się z tym problemem. Nie tylko tych, które pracują bezpośrednio z ofiarami przemocy, ale także tych, które mogą mieć do czynienia z jej mniej oczywistymi przejawami, np. pracowników banków i innych instytucji finansowych, komorników, a w kontekście osób starszych również duchownych.

Durda uważa, ze przemoc ekonomiczna od dawna jest wyzwaniem nie tylko dla wymiaru sprawiedliwości, ale dla całego systemu pomocy ofiarom przemocy. "Nie mamy narzędzi, by temu problemowi zaradzić" – przyznała.

Jej zdaniem konieczne jest zdefiniowanie przemocy ekonomicznej - nie tylko w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, ale także w Kodeksie karnym. W jej opinii należy przenieść termin "przemoc" explicite do prawa karnego, w którym obecnie funkcjonuje jedynie termin "znęcanie się", nie zawsze - według niej - adekwatny do sytuacji przemocowych.

Także według Nowakowskiej przemoc ekonomiczną trzeba zdefiniować nie tylko w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy, ale także w Kodeksie karnym, np. w art, 115, gdzie mowa jest o definicjach. Tam również należałoby wpisać definicje innych form przemocy. "Często ofiary słyszą od przedstawicieli organów ścigania, że przemoc ekonomiczna to nie jest problem dla prawa karnego, tylko dla cywilnego" – zauważyła Nowakowska.

Ekspertka Instytutu Spraw Publicznych Agata Chełstowska, która prowadziła badanie na temat przemocy ekonomicznej, uważa, że całe postępowanie dotyczące przemocy powinno mieścić się w procedurze karnej (gdzie jest ktoś, kto zawinił i ktoś pokrzywdzony), tymczasem obecnie często ekonomiczne jej aspekty są rozpatrywane na gruncie prawa cywilnego (gdzie są dwie równorzędne strony). Jej zdaniem potrzebne są przepisy, które pozwalałyby na podejmowanie w jednym postępowaniu wszystkich aspektów związanych z przemocą, także z ekonomiczną, np. ze ściąganiem alimentów.

Nowakowska wskazała także na konieczność podejmowania pewnych spraw z urzędu, np. przestępstwo niealimentacji powinno być ścigane z urzędu, a nie na wniosek. Odciążyłoby to ofiary, które często obawiają się podejmować jakiekolwiek kroki prawne przeciw sprawcy przemocy, żeby go nie zezłościć. Wskazała w tym kontekście, że jest to dla ofiar najbardziej niebezpieczny moment - gdy zaczynają dochodzić swoich praw.