Obejrzałem dwa spotkania partii politycznych, na których prezentowano kandydatów na prezydentów, i pomyślałem, że mamy do czynienia z wielką nieprzyzwoitością. Cokolwiek bym sądził o Jarosławie Kaczyńskim i Leszku Millerze, to pewien kaliber polityczny oni mają. Wybrani przez nich reprezentanci – nie. I to w stopniu przerażającym. Nie mam zamiaru się pastwić nad panem Dudą czy panią Ogórek. Ich wina polega tylko na tym, że się zgodzili kandydować. Winni są przywódcy i partie, bo takie lekceważenie stanowiska prezydenta graniczy ze skandalem, a na pewno wywołuje uczucie zgrozy.
Jak bardzo można nie mieć nic do powiedzenia i jak bardzo można mówić banały tak skrajne i tak niegramatycznie, że na wyższym poziomie stoją debaty kandydatów na burmistrza małego miasteczka. Wiem, że Sarah Palin i że wypadki się zdarzają. Tu jednak nie mamy do czynienia z wypadkami, tu mamy do czynienia z nowym typem uprawiania polityki, który przypomina Orwella. Sztuczni ludzie, sztuczne uśmiechy, sztuczne ruchy rąk. Gorzej niż na festiwalu w Opolu. Tony pudru, lakieru i fałszywych uśmiechów. I te ręce sztucznie podniesione w górę. Czy ktoś sobie z nas żarty robi? To są wybory prezydenckie, a nie konkurs na miss powiatowego miasta.
Kiedy przypadkiem spojrzę na jeden ze strasznych polskich seriali telewizyjnych, aktorzy są tak nieprawdziwi, że płakać się chce. Ale to są aktorzy i to są seriale dla telewizji, które ogląda, kto chce. Kandydaci na prezydenta winni są szacunek stanowisku, o które się ubiegają.
Zdumiewające są oceny publicystów. Pan Duda miał podobno znakomity show. A pani Ogórek, według z kolei zakłamanych członków kierownictwa jej partii, jest znakomitą kandydatką. Nie wiem, czy show pana Dudy był dobry. Mnie się wydawał beznadziejny, zupełnie jakby właśnie wygrał jeden z niezliczonych telewizyjnych konkursów na gotowanie. Mnie to wszystko razem po prostu obraża.
Zastanawiające jest, że podobnie zachowują się partie o – teoretycznie – zupełnie odmiennych poglądach. Widocznie specjaliści, którzy doradzają obu – i innym też – kandydatom, mają wyrobione zdanie na temat tego, co najlepiej kupi polskie społeczeństwo. Otóż o głupocie i banale pisać nie warto, tu jednak mamy do czynienia z obrażaniem uczuć politycznych Polaków. Można się pośmiać, mnie jednak nie jest do śmiechu, raczej ogarnia mnie zgroza.
Jeżeli bowiem na tej podstawie sądzić, że przyszłość polityczna będzie wyglądała tak, jak kandydaci Duda i Ogórek, to lepiej, żeby tej przyszłości nie było. Ileż w tym oszustwa. Pan Duda czasem się całkiem rozumnie wypowiadał na różne tematy, teraz robi się z niego idiotę. Pani Ogórek nie powinna się nigdy nigdzie wypowiadać, nie tylko nie będzie prezydentem, ale nawet się na sekretarkę nie nadaje. Kto zatem uważa, że można z takiej materii uczynić cuda? Na tym tle Palikot i Korwin-Mikke, chociaż nie mają szans, wyglądają jak mężowie stanu.
Czy to takie sposoby prezentowania kandydatów i sami kandydaci się komuś podobają? Nie wiem, ale zawsze można celować w najniższe gusta. Tylko obniżanie poziomu w polityce może nas doprowadzić do sytuacji niebezpiecznych. To nie są żarty. Tu mamy do czynienia z próbami doprowadzenia wyborców do całkowitego zidiocenia. A potem? Potem już łatwo ich przekonać do czegokolwiek.
Dlatego, chociaż nie ma stosownych przepisów zakazujących kompromitowania urzędu prezydenta, zastosowałbym ostracyzm wobec sztucznych ludzi ze sztucznego świata. Nie można dopuścić do tego, żeby polityka budziła zgrozę. Bo co będzie w trakcie kampanii przed wyborami parlamentarnymi? Płakać się chce.