Separatyści koncentrują siły wokół Debelcewego. Chcą zmusić Kijów do rozmów o niezależności Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej
Szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony odwołał zaplanowaną na dziś wizytę w Polsce. Otoczenie Ołeksandra Turczynowa poinformowało, że ma to związek z krytyczną sytuacją na wschodzie kraju. W graniczącym z Zagłębiem Donieckim obwodzie dniepropetrowskim wprowadzono specjalny reżim, który przypomina stan wyjątkowy. W lewobrzeżnej części Kijowa ostrzelano punkt, w którym wolontariusze zbierają pomoc dla oddziałów ochotniczych.
To pierwszy tego typu atak w stolicy. Dotąd dochodziło do nich w miastach na południu i wschodzie kraju, zwłaszcza w Charkowie i Odessie. W tym pierwszym, położonym nieopodal granicy z Rosją, a zarazem blisko rosyjskiej bazy wojskowej w Biełgorodzie, mieście zaostrzono środki bezpieczeństwa. Ulice patroluje wojsko, a mieszkańcy mają obowiązek noszenia przy sobie dokumentów tożsamości.
Po sobotnim ostrzale Mariupola oddziały separatystów i wspierający ich żołnierze rosyjscy prowadzą wojnę niemal na całej długości frontu w Donbasie. Celem tej zimowej ofensywy jest doprecyzowanie granic separatystycznych republik donieckiej (DRL) i ługańskiej (ŁRL) oraz zmuszenie Ukraińców i Zachodu do powrotu do rozmów o ich statusie. Czyli de facto o uznaniu ich samodzielności.
Po co separatystom ruiny?
Obecnie separatyści mają do dyspozycji dwa lotniska wojskowe – w Tarasiwce (na potrzeby Donieckiej Republiki Ludowej) i Ługańsku (na potrzeby Ługańskiej Republiki Ludowej). Zdjęcia sprzętu wojskowego, który tam zgromadzono, publikował portal ConflictReport.info. Oba mogą posłużyć DRL i ŁRL do budowania własnych sił powietrznych. Ługańscy separatyści już się nimi pochwalili, choć na razie dysponują kilkoma małymi czechosłowackimi samolotami szkoleniowymi.
Na dziś lotnisko donieckie nie ma znaczenia dla separatystów. Jest niemal całkowicie zniszczone. Do tego znajduje się w zasięgu ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Podobnie zresztą, jak cywilny port lotniczy w Ługańsku, położony 12 km na północ od wojskowego i zdobyty przez siły prorosyjskie 1 września 2014 r. Oba mogą być przydatne dopiero po wypracowaniu długotrwałego porozumienia pokojowego między Moskwą i Kijowem. Dlaczego zatem prowadzono zacięte walki o terminale doniecki i ługański? Lotniska były ostatnim punktem w miastach, który kontrolowali Ukraińcy. Wypchnięcie ich poza tereny obydwu portów oznaczały likwidację potencjalnych baz wypadowych do miast i domknięcie ich granic.
Logistyczny hub
Równie ważne jest położone na północny wschód od Doniecka Debalcewe, wokół którego w ramach ofensywy zimowej prowadzone są zacięte walki. Znajduje się tutaj duży węzeł kolejowy i drogowy, który jest potencjalnym centrum logistycznym DRL. W Debalcewem krzyżują się strategiczne drogi E50 i E40 łączące Donieck z Ługańskiem i granicą z Rosją. Poza tym poprzez Debalcewe siły ukraińskie wbijają się klinem w parapaństwo. Jest to potencjalnie ryzykowne, ponieważ wystawia stacjonujące w Debalcewem oddziały na groźbę zamknięcia w kotle. Gdyby Rosjanom powiódł się taki manewr, armii ukraińskiej zadanoby poważne straty. Podczas niedzielnego, zamkniętego dla prasy posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, czołowe miejsce zajął właśnie temat obsadzenia okolic Debalcewego.
Granica na Dońcu
Obserwując działania Rosjan na północy – wokół Ługańska – można odnieść wrażenie, że ich celem jest doprecyzowanie granicy z terenami kontrolowanymi przez Ukraińców na rzecze Doniec. Ma ona w naturalny sposób oddzielić ŁRL od Ukrainy. Podobną rolę dla DRL ma spełniać rzeka Kalmius. Po osiągnięciu tych celów Rosjanie będą chcieli zmusić Kijów do rozmów o statusie, czyli szerokiej autonomii DRL i ŁRL wraz z federalizacją całego państwa, narzuceniem mu języka rosyjskiego w charakterze drugiej mowy oficjalnej i neutralizacji, czyli zobowiązania do pozostania poza zachodnimi strukturami integracyjnymi.
Ukraińcy osądzą separatystów bombardujących Mariupol
Celowniczy odpowiedzialny za krwawy ostrzał Mariupola trafił do ukraińskiej niewoli. Wśród atakujących byli także obywatele Rosji – stwierdził wczoraj szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. – Bojownik o pseudonimie Hajisznyk i nazwisku Kirsanow został przewieziony do Kijowa i przesłuchany. Jest gotów współpracować ze śledztwem. To były funkcjonariusz organów ochrony porządku, mieszkaniec Mariupola, jego mama wciąż tam mieszka – mówił Wałentyn Naływajczenko. – Jutro rano (w poniedziałek – red.) opublikujemy dowody w sprawie celowniczego, który pracował tak, aby rakiety jak najcelniej uderzyły w osiedle mieszkalne. Aby każdy zobaczył tę zbrodnię i tych, którzy jej dokonali – zapowiadał z kolei prezydent Petro Poroszenko.
Wschodnie przedmieścia Mariupola, odległe od pozycji sił samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej o cztery kilometry, zostały ostrzelane z zestawów rakietowych Grad w sobotę rano. Minimalny zasięg to właśnie cztery kilometry, a ponieważ trajektoria lotu pocisków wskazuje na wschód, nie mogły one zostać odpalone z terenów kontrolowanych przez wojska rządowe. Według danych ukraińskiego MSW zginęło 29 osób, a 102 trafiły do szpitali. Wcześniej przywódca DRL Ołeksandr Zacharczenko zapowiadał, że separatyści zamierzają w najbliższym czasie zająć całe terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego. Na razie kontrolują jedną trzecią tego obszaru.
Mariupol to drugie co do wielkości miasto w obwodzie donieckim, najważniejszy ukraiński port nad Morzem Azowskim, centrum krajowej metalurgii i wielkiego biznesu. Najważniejsze miejskie zakłady kontroluje Rinat Achmetow, dawniej główny sponsor zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza, którego rola w organizowaniu buntu w Doniecku w kwietniu 2014 r. pozostaje niejednoznaczna. Wczoraj Metinwest, koncern Achmetowa, potępił atak i obiecał miastu pomoc humanitarną.
Mariupol w kwietniu przez krótki czas był kontrolowany przez separatystów, jednak ostatecznie przy udziale nacjonalistycznego batalionu ochotniczego (obecnie pułku) Azow udało się go opanować siłom rządowym. O porządek w mieście dbają też brygady robotników i ochroniarzy pracujących dla Achmetowa. Nastroje w mieście nie są jednoznaczne; w październikowych wyborach na pogrobowców Janukowycza z Bloku Opozycyjnego głosowała ponad połowa ludności.
Atak na Mariupol może być zapowiedzią szturmu miasta i przecierania lądowej drogi na Krym. Logika wojny w Zagłębiu Donieckim sugeruje, że może to być też próba odwrócenia uwagi od sytuacji na węźle drogowym w Debalcewem. Siły separatystów zamierzają zamknąć miasto i kontrolujących je żołnierzy w kotle.
Koniec europejskiej solidarności wobec Rosji? Niektóre kraje chcą zniesienia sankcji – Forsal.pl