Ostra reakcja Zbigniewa Ziobry na słowa premier Ewy Kopacz o postawieniu jej przed Trybunałem Stanu. Szefowa rządu, podczas spotkania z mieszkańcami Pasłęka powiedziała, że pan Ziobro jak chce, to niech pędzi do Trybunału Stanu, a ona na taki wniosek poczeka.

Lider Solidarnej Polski, nie przebierając w słowach, powiedział w Sejmie, że jest gotów spotkać się z premier Ewą Kopacz lub wiceministrem sprawa zagranicznych Rafałem Trzaskowskim i „wyjaśnić im jak przysłowiowej krowie na rowie o co chodzi z europejskim systemem handlu emisjami, na co oni się zgodzili i jak fatalne konsekwencje będzie miało to dla Polski i polskiej gospodarki”.

Ziobro odniósł się też do innego fragmentu wypowiedzi premier Ewy Kopacz, która powiedziała, że nie robi z tego porozumienia wielkiego sukcesu, bo nie ma wpływu na to co wynegocjowano w 2007 roku, ale w rzeczywistości w której się znalazła zrobiła wszystko co w jej mocy. Zdaniem Ziobry premier Ewa Kopacz tak naprawdę dopiero teraz uświadamia sobie co zrobiła. Ziobro powiedział, że nie tyle oszukiwała Polaków mówiąc o wielkim sukcesie zaraz po szczycie klimatycznym w Brukseli, „ale ona po prostu - mówiąc kolokwialnie, no może nieładnie, jednak myślę, że oddaje to istotę rzeczy - została nabita w butelkę”, a przy okazji cała polska gospodarka i przyszłość polskiej gospodarki - dodał Ziobro.

O postawieniu Ewy Kopacz przed Trybunałem Stanu Zbigniew Ziobro mówił w ubiegły piątek. Dowodził wówczas, że konsekwencją zawartego w Brukseli porozumienia będzie dwukrotny wzrost cen energii w Polsce i konieczność kupowania gazu w Rosji.

Na szczycie w Brukseli przywódcy państw europejskich podjęli decyzje o dalszym procesie ograniczenia emisji CO2. Zdecydowano, że do 2030 roku zmniejszy się ono w stosunku do roku 1990 o 40 procent. Ustalono też, że udział energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE wyniesie co najmniej 27 procent.

Porozumienie przewiduje również, że mniej zamożne kraje UE, w tym Polska, będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom jeszcze przez 11 lat. O taki zapis walczyła premier Ewa Kopacz. Po negocjacjach mówiła, że zapis ten jest gwarantem, że nie będą rosły ceny energii w Polsce.

Ustalono też podwyższenie z 1 do 2 procent tzw. rezerwy pozwoleń na emisję. Będą z niej finansowane konieczne inwestycje w energetyce, w krajach w których PKB jest poniżej 60 proc. średniej unijnej. Polska otrzymała połowę rezerwy, co oznacza, iż nasz kraj otrzyma ok. 7,5 mld zł do 2030 r. na modernizację energetyki.