Islamiści z Państwa Islamskiego zapowiedzieli odwet za naloty w Syrii. W komunikacie oskarżyli także Arabię Saudyjską o przyzwolenie na ataki lotnicze.

W późnych godzinach nocnych koalicja Amerykanów i kilku krajów arabskich dokonała nalotów na terytoria kontrolowane przez Państwo Islamskie na terenie Syrii. Bojownicy z Państwa Islamskiego zapowiadają odwet. Oskarżają ponadto Arabię Saudyjską o danie przyzwolenia na ataki lotnicze Stanom Zjednoczonym i państwom je popierającym.

Choć Pentagon nie potwierdził dokładnej lokalizacji nalotów, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka mówi głównie o mieście ar-Rakka i jego okolicach. Wśród zbombardowanych miejsc jest prawdopodobnie Al-Tabaka, gdzie znajduje się główne lotnisko wojskowe dżihadystów. Samoloty uczestniczące w operacji wróciły już do baz.

Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział wcześniej, że wszelkie tego typu akcje powinny być wcześniej uzgodnione z władzami w Damaszku. "Takie działania powinny być prowadzone w oparciu o prawo międzynarodowe. To nie może być tylko jednostronna deklaracja o tym, że dokona się nalotów, ale zgodzić się na to musi syryjski rząd lub Rada Bezpieczeństwa ONZ" - zaznaczył Siergiej Ławrow.

Władze Syrii naloty jednak popierają. "Wspieramy wszystkie próby walki z dżihadystami podejmowane przez społeczność międzynarodową, niezależnie, czy chodzi o walkę z Państwem Islamskim czy Frontem Al-Nusra" - podkreślał w wystąpieniu telewizyjnym syryjski minister spraw zagranicznych.