Nową premier czeka bardzo intensywny czas z trzema wyborczymi kampaniami. Będzie potrzebowała dużej odporności, żeby się nie potknąć
Dr Jarosław Flis politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Od momentu zaprzysiężenia nowy premier ma dwa tygodnie na uzyskanie akceptacji Sejmu. To pierwszy moment, w którym Ewa Kopacz będzie mogła pokazać swoją siłę w parlamencie. Teoretycznie powinna to być formalność. Koalicja dysponuje 233 głosami. Ale ponieważ PO w 2011 r. zdobyła 207 mandatów, to odchodzenie z jej szeregów posłów (Jarosława Gowina czy ostatnio Andrzeja Smirnowa) powoduje, że większość rządowa się kurczy. Dlatego ważne będzie, jak duża okaże się przewaga koalicji nad opozycją i ilu spośród 17 posłów niezrzeszonych uda się nakłonić do głosowania za nowym gabinetem. To pokaże, jakie szanse na forsowanie swoich pomysłów nowy rząd będzie miał w Sejmie.
Zawirowania z rządem przysłoniły samorządową kampanię wyborczą. Ale posłowie wszystkich ugrupowań jeżdżą już w teren, ogłaszając poparcie dla kandydatów na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów. Jak w poprzednich kampaniach samorządowych rządząca partia będzie chciała, by premier był aktywny w terenie i prowadził kampanię. Choć wyborczą agitację będzie wspierał Donald Tusk, to rozliczana z efektów głosowania będzie głównie Ewa Kopacz. Jeśli się okaże, że PO straci władzę w większości sejmików, to opozycja w partii podniesie głowę i zażąda wyboru nowych władz.
Kolejnym testem będzie przyszłoroczny budżet, niezwykle ważny w roku wyborów parlamentarnych. Do Sejmu wyśle go już nowy rząd. Będzie w nim zapisany stosunkowo wysoki deficyt. Powód to z jednej strony wydatki na F16, z drugiej wyborcze obietnice premiera Donalda Tuska dotyczące ulg na dzieci i waloryzacji rent oraz emerytur. Jednak chęć wygrania wyborów może, tak jak w roku 2001 i 2005, zachęcić posłów do zwiększania wydatków. Utrzymanie dyscypliny wśród parlamentarzystów może się okazać bardzo dużym wyzwaniem dla nowej premier i szefowej PO. Jeśli mu nie sprosta, to rząd czeka niezadowolenie rynków finansowych, a w najgorszym razie może dojść do wcześniejszych wyborów.
Początek roku to zwykle moment, gdy notowania rządu i partii tworzących koalicję lecą w dół. To może wywołać nerwowe reakcje polityków Platformy, zwłaszcza jeśli przewaga PiS okaże się bardzo duża. Wówczas zacznie się nacisk tzw. posłów z piątego rzędu, czyli tych, których szanse na mandat gwałtownie maleją. W takim przypadku także może się pojawić próba wymiany premier i lidera PO na kogoś innego, kto przemebluje scenę polityczną i da rządzącej partii efekt świeżości w momencie startu kampanii prezydenckiej i parlamentarnej.
W wiosennych wyborach prezydenckich PO będzie wspierała Bronisława Komorowskiego nie tylko ze względu na to, że wywodzi się on z tej partii, ale także dlatego, że będzie liczyła na jego rewanż w wyborach parlamentarnych. Dlatego ważne będą osobiste stosunki premier Kopacz z prezydentem, ewentualne konflikty mogą podważyć jej przywództwo. Krytycznym momentem w premierowskiej karierze będzie także układanie list wyborczych. Przy silnych liderach, takich jak Tusk czy Kaczyński, nie ma z tym większych problemów, ale jeśli pozycja Kopacz nie będzie mocna, to partii zagraża pogrążenie się w wewnętrznej wojnie, co może kosztować utratę władzy po wyborach.
Choć Ewa Kopacz ma rządzić tylko rok, katalog zagrożeń, które mogą skrócić jej kadencję, już jest długi i na pewno nie będzie się skracać.
ROZMOWA
Może marszałek ma buławę w plecaku, ale nie dała tego po sobie poznać

Czy Ewa Kopacz się sprawdzi jako premier?

Trudno to przewidzieć, bo to nowa sytuacja. W ciągu ostatnich ośmiu lat rządzili premierzy, którzy wywalczyli swoje stanowiska. Czyli stali na czele ugrupowania, które wygrało wybory, i od razu, jak Tusk, lub po roku, jak Kaczyński, objęli fotel premiera. Ich pozycja była na tyle silna, że jednym zdaniem rozstrzygali spory. Natomiast dwóch poprzednich premierów – Marek Belka i Kazimierz Marcinkiewicz – to były osoby, które otrzymywały nominacje, bo lider formacji sam nie mógł być premierem.

Kopacz na razie jest gdzieś pośrodku. Nie była liderem formacji, która wygrała wybory, ale właśnie nim zostaje. W którą pójdzie stronę?

Nie wiemy, czy Ewa Kopacz pójdzie ścieżką Angeli Merkel czy Hanny Suchockiej. Może jak Merkel ma buławę w plecaku, ale nie dała po sobie tego poznać do tej pory, a teraz to ona będzie rozdawać karty. W końcu jeszcze 10 lat temu nikt nie powiedziałby, że Tusk będzie takim politykiem, jakiego znamy dzisiaj. Jednak równie dobrze może się okazać, że będzie premierem tytularnym, jak to się już zdarzyło w Polsce.