Wojska amerykańskie są potrzebne w Polsce, właściwie już są na stałe obecne. Dyskusja o możliwości wzmocnienia wschodniej flanki NATO jest "sztuczna" - mówił w radiowej Jedynce ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Stephen Mull.

Dyskusja taka ma się odbyć na najbliższym, wrześniowym szczycie Sojuszu w Walii.

Ambasador Mull przypomniał, że wzmocnienie obrony państw NATO leżących na wschodzie Europy jest już faktem, co zapowiadał podczas czerwcowej wizyty w Warszawie prezydent Barack Obama. Do końca roku ma dojechać do Polski amerykański sprzęt wojskowy, m.in. czołgi i transportery, planowane są i odbywają się już wspólne ćwiczenia. Mamy też amerykańskie instalacje wojskowe np. w Bydgoszczy i w Szczecinie.

Stephen Mull jest zdania, że założenia działań NATO powinny być modyfikowane w zależności od zmieniającej się sytuacji geopolitycznej na świecie, chociażby dziś, gdy mamy do czynienia z militarnymi działaniami Rosji na Ukrainie i aneksją Krymu. To ma być adekwatna odpowiedź na takie działania. "To jest nowy typ zagrożenia dla nas" - mówił ambasador.

Stephen Mull przyznał w radiowej Jedynce, że Rosja jest ważnym krajem dla Stanów Zjednoczonych, oba kraje łączą wspólne interesy, chociażby walka z ekstremizmem islamskim w Azji, czy kwestia walki z nierozprzestrzenianiem broni jądrowej, więc trzeba szukać dróg współpracy. Jego zdaniem ważne jest podtrzymanie możliwości dozbrojenia Ukrainy przez Zachód, ale na razie wprowadzenie sprzętu wojskowego czy wojsk NATO do tego kraju nie jest potrzebne, bo wojska ukraińskie odnoszą sukcesy w walce z separatystami. "Ale to ważne, by nie wykluczać takiego kroku"- mówił Stephen Mull.

Mówiąc o działaniach powstałego w Iraku Państwa Islamskiego, ambasador podkreślał, że to zagrożenie nie tylko dla tego kraju i Syrii, ale dla każdego kraju tego regionu. "Ważne jest dla nas jako wspólnoty zachodniej, by jak najskuteczniej przeciwdziałać temu zagrożeniu"- podkreślał w radiowej Jedynce Stephen Mull.