S&P otarł się wczoraj o historyczny rekord, co wystarczy na dobry start indeksom europejskim i pomoże zatrzeć złe wrażenie z odczytu PMI dla Chin.

S&P zabrakło wczoraj prawie trzech punktów do wyrównania lipcowego rekordu, ale indeks tak czy owak zyskał 0,25 proc., kontynuując passę rozpoczętą przed dwoma tygodniami. Jako usprawiedliwienie dla zwyżek amerykańscy komentatorzy podają treść protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC, która została opublikowana wczoraj. Protokół jest bardziej jastrzębi w tonie niż oczekiwano (sytuacja na rynku pracy poprawia się szybciej niż oczekiwali członkowie Fed, więc obawiają się oni wzrostu płac i inflacji; w konsekwencji niektórzy członkowie FOMC chcą szybszego wycofania się z luźnej polityki pieniężnej), ale część obserwatorów kładzie duży nacisk na tryb warunkowy protokołu („jeśli nastąpi dalsza poprawa”). Zatem jak zwykle każdy wyciąga dla siebie takie wnioski, jakie chce dostrzec, ale w obu przypadkach okazują się one korzystne dla rynku.

Rynki azjatyckie wyraźnie podzieliły się dziś rano. Wstępny odczyt indeksu PMI dla sektora produkcyjnego w Chinach wskazał na jego spadek do 50,3, wobec oczekiwanych 51,5. To kolejna negatywna informacja z chińskiej gospodarki w ostatnich dniach (wcześniej raportowano niższe tempo wzrostu inwestycji i ekspansji kredytowej), ale tym razem zatrzymała ona dziewięciodniowy marsz indeksu. Shangai Composite tracił dziś rano 0,6 proc., a wraz z nim Hang Seng (także 0,6 proc.) i Kospi (1,4 proc.), natomiast presji nie poddał się Nikkei (w górę o 0,8 proc.).

Inwestorzy w Europie mogą rano kupować akcje naśladując inwestorów z USA, zwłaszcza po wczorajszej niezbyt udanej sesji. WIG20 ewidentnie korzysta na nieoczekiwanie wysokiej liczbie członków OFE, którzy zdecydowali się w nich pozostać. Ale dziś liczyć się będą przede wszystkim przemówienia szefów banków centralnych w Jackson Hole. Od interpretacji ich słów zależy wiele. S&P ma szanse wywalczyć sobie perspektywę dalszych zwyżek (jeśli pokona lipcowy szczyt), lub umocnić przekonanie, że wyżej rosnąć się nie da (jeśli spod szczytu spadnie).

Emil Szweda