Wprowadzenie rosyjskich wojsk będzie jawną agresją - tak administracja prezydenta Poroszenki komentuje informacje o zwiększającym się prawdopodobieństwie inwazji Rosji na terytorium Ukrainy. Dziś o wzrastającym ryzyku rosyjskiej inwazji poinformowała kwatera główna NATO. O ryzyku mówił również premier Donald Tusk.

Jeżeli Rosjanie wprowadzą regularne wojsko pod przykrywką sił pokojowych, będzie to agresja Kremla na nasze terytorium - tak do informacji o rosyjskim zagrożeniu inwazją odniósł się Jury Zubko z Administracji prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. Jak zaznaczył, u granic z Ukrainą już od 5 miesięcy stacjonują wzmocnione rosyjskie siły wojskowe i według jego słów - trudno je nazwać kontyngentem pokojowym. Zubko wyraził też nadzieję, że społeczność międzynarodowa nie zgodzi się na wprowadzenie rosyjskiej armii pod pretekstem kontyngentu pokojowego. Jednocześnie podkreślił, że sytuacji na wschodzie Ukrainy nie należy oceniać jako wojny domowej czy też rebelii. Kijów podkreśla, że mamy do czynienia z operacją sił specjalnych Rosji skierowaną przeciwko ukraińskiej armii.

Z kolei rzecznik Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Andrij Łysenko zapewnił, że jeśli dojdzie do inwazji, to ukraińska armia jest gotowa do obrony i odparcia ataku. Według danych NATO, u granic z Ukrainą stacjonuje 20 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Kijów z kolei mówi o ponad 40 tysiącach rosyjskich wojskowych i dużej ilości sprzętu, m.in. wozów bojowych i lotnictwa.