Nie tylko Moskwa próbuje przekonać świat, że z zestrzeleniem malezyjskiego boeinga nad Ukrainą prorosyjscy separatyści nie mają nic wspólnego. Podobną wersję przedstawiają także rządy niektórych, zaprzyjaźnionych z Rosją państw.

Jednym z pierwszych państw świata, które bez najmniejszego wahania oczyściły Rosję i jej sympatyków na Ukrainie z jakichkolwiek podejrzeń o odpowiedzialność za katastrofę malezyjskiego boeinga, była Wenezuela. Rząd w Caracas wydał wczoraj komunikat jednoznacznie oskarżający za to co się stało Stany Zjednoczone i pozostałe państwa NATO. To właśnie one - według wenezuelskiego Ministerstwa Władzy Ludowej ds. Spraw Zagranicznych - wywołały na Ukrainie "psią wojnę", doprowadzając do chaosu i destabilizacji, której bezpośrednią konsekwencją była śmierć prawie 300 osób znajdujących się na pokłądzie zestrzelonego samolotu.

Jeszcze odważniejszy w swych sądach okazał się lider kubańskiej rewolucji, Fidel Castro, który na łamach rządowego dziennika Granma orzekł, że zestrzelenie samolotu jest, cytuję, "bezczelną prowokacją antyrosyjskiego, antyukraińskiego, proimperialistycznego i pragnącego wojny rządu czekoladowego króla, Petra Poroszenki".